Ks. Piotr Skarga: Żywot św. Justyna, Filozofa i Męczennika


ŻYWOT Ś. JUSTYNA FILOZOFA I MĘCZENNIKA, wybrany z ksiąg
jego od ś. Hieronima, Euzebiusza i Nicefora po części wypisany.
Żył około Roku Pańskiego 200.

Justynus rodem z Palestyny Syryjskiej, z miasta Neapolis, Flawia nazwanego, po naukach krasnomówstwa, których dowcipnie się uczył, udał się do filozofii świeckiej, a potem do chrześciańskiej lepszej, która sama światłość i rozum daje; tej skosztowawszy i onę, jako perłą drogą, znalazłszy, wszystko co miał i krew na koniec dał za nią. W młodości chciał pod rozmaitymi mistrzami filozofii pogańskiej uczyć się, któraby mu lepiej sią podobać mogła; bo między uczonymi pogańskimi rozmaici byli, a sobie różni doktorowie, którzy się o prawdzie pytając, a koło tego rozumy ostrząc, prawdy samej znaleźć nie mogli i na czemby miał się człowiek uspokoić, nauczyć i ukazać nie umieli. Był w tem tęskliwy ś. Justynus, a zwłaszcza iż chciał co pewnego o Bogu wiedzieć, dla czego chodził od jednego do drugiego.

Pierwiej się do Stoików udał, ale gdy obaczył, iż mało mu co o Bogu powiadali i owszem tę naukę niepotrzebną być mienili, szedł do jednego innej sekty Perypatetyka, z którym nieco mieszkawszy, gdy się z nim targować a pieniędzy pragnąć począł, obaczył iż się próżno zwał filozofem, który pieniędzmi i światem gardzić nie umiał. Szedł potem do Pitagoryka jednego, który to na nim wyciągał, aby sią pierwiej matematyckich nauk, arytmetyki, astrologii, muzyki i innych nauczył; rozumiejąc, iż długi czas na nich strawić miał, to jest, że przez całe życie uczyć sią ich było potrzeba, wdać się w one nauki nie chciał. Naostatek poszedł do Platonika jednego, gdzie gdy mu po poznaniu idei widzenie Boskie obiecował, nieco sią uspokajał ś. Justynus i miał nadzieję, iż ku swej myśli przyjść mógł.

Czasu jednego mając pięknego trochę na myśli pokoju, udał sią na jedno miejsce dla rozmyślania, blizko morza, gdzie nad nadzieją trafił na jakiegoś człowieka, którego potem nigdy widzieć nie mógł, który z nim gadając, do tego Justyna przywiódł, aby opuściwszy nauki filozofickie, jeżeli co chciał o Bogu wiedzieć, jął się czytania Proroków świętych, u których prawdę szczerą o Bogu i nieśmiertelności dusz ludzkich znaleźćby mógł. Mając długą rozmową o wieczności duszy ludzkiej, o zapłacie dobrych i karaniu złych po śmierci; której ta była summa, iż filozofowie prawdy pewnej o Bogu i grzechach Boskich znaleźć nie mogli, spytał Justynus: Jeżeli u filozofów prawdy nie masz, a gdzież jej człowiek ma szukać? Powiedział mu, iż byli ludzie tacy, Duchem Bożym obdarzeni, którzy przyszłe i dalekie rzeczy ludziom opowiadali, prawdziwą naukę o Bogu rozsiewali, próżną chwałę świata tego gardzili, nikogo się nie bali; a to świadczyli bezpiecznie, co z Ducha Bożego mieli i słyszeli. Ci tedy ludzie nauki swej podpierali nie wywodem słów krasomowskich, ale cudami dziwnemi i proroctwem, czego żaden pogański bóg z kapłanami swymi, ani filozof uczynić nie mógł; ci się Prorokami zwali i księgi pisania swego zostawili. Na koniec z tem on człowiek Justyna odprawił, aby się Panu Bogu polecił, prosząc, aby go światłością niebieską oświecić raczył; gdyż tym tylko tajemnice się te otwierają, których Pan Bóg sam uczci i do tego powoła. Potem tego człowieka nigdy nie widział. Ona rozmowa padła na dobrą rolą; we dnie bowiem i w nocy o tern myślił, jakoby onych Proroków i ludzi tych, na które Chrystus łaskaw, dostać mógł. I przywiódł go Pan Bóg do tego, iż na takich mistrzów trafiwszy, wiarę świętą i chrzest przyjął.

Powiada też sam, jako sią z tego budował, gdy na chrześciany potwarzy wielkie kładziono, a oni na śmierć i na mąki ochotnie i z weselem szli, a na żadną sią rzecz, która jest na świecie najstraszliwsza, przelęknąć nie mogli; zkąd to sobie wnosił: Niepodobna rzecz, aby ci grzechom jakim i rozkoszy służyli; bo rozkosznik każdy i niepowściągliwy i ten, który w pożywaniu mięsa ludzkiego smaku szuka, bardzo sią śmierci i bólu strzeże aby długo żyć, a rozkoszy swoich używać mógł. Zostawszy tedy wiernym, był wielkim sługą Chrystusowym, a Kościołowi swoją nauką i gorącością ducha, do rozmnożenia i obrony wiary, bardzo pożytecznym. Filozofom onym greckim i pogańskim tak sią żwawie w dysputach i mężnie stawił, i potępiał błędy ich, iż go nic od wyznania Chrystusa odstraszyć nie mogło; Śmiał bowiem księgi, w których broni wiary katolickiej i zakonu Chrystusowego, podać cesarzowi Antoniuszowi, synom jego i senatowi Rzymskiemu; w których wolny ma język mówienia o krzywdę Bożą i o krew niewinnych sług Chrystusowych, którą na on czas o to samo imię, bez wzglądu "żadnego okrutnie rozlewano. I to sprawił tem pisaniem, iż Antonius cesarz pisał do starostów Azyi, aby chrześciań o to, iż chrześcianie są, nie zabijano, chyba jeźliby sią złoczyństwa ich jakie pokazały. Pisał przeciw żydom, pisał też upominanie do pogaństwa i innych wiele prac dla miłości Chrystusowej podejmował. W tych pismach jego się też mężne serce pokazuje, jako umrzeć dla Chrystusa pragnął i owszem to sobie prorokował.

Będąc w Rzymie, a jako filozof płaszcz nosząc i szkół, w których nauczał, trzymając się, miał na się osobliwie a wielkiego nieprzyjaciela Krescena filozofa cynika, który gdy wiele potwarzy i bluźnierstwa kładł na chrześciany, nie bał sią go Justyn ś. ale jego kłamstwa jawnie zbijał i sprosności, a plugawy żywot jego i bojaźliwe serce jemu na oczy wyrzucał. O śmierci swojej i męczeństwie tak sam na jednem miejscu prorokując pisze: Ja też tego czekam, abym od którego poganina zdradliwie, albo od tego Kreseensa zabity był; od Krescensa mówią tego głupiego i więcej pychą i hardość, aniżeli mądrość miłującego, który niegodny jest aby sią nazywał filozofem, to jest mądrości miłośnikiem, iż jawnie śmie twierdzić rzeczy te, których nie jest wiadomy, to jest, jakoby chrześcianie byli bez Boga i niezbożni; co tylko do woli czyni tych, ktorym sią podobać chce, a zwodzi je ganiąc chrześciańską nauką; przeto gorszy jest niźli nieumiejętni ludzie, którzy o tem mówić nie śmieją czego nie wiedzą, albo jeźli wie o zacności i prawdzie nauki chrześciańskiej, czemu się dla ujścia podejrzenia obłudnie obchodzi a ze złości i z grzechem, dla bojaźni i próżnej chwały, prawdy odstąpuje. Te są słowa jego. Wkrótce spełniło się to, co mówił, bo ten Krescens napraw ił na niego urząd pogański iż go pojmali i męczyli, i okrutnie dla dla wyznania wiary Chrystusowej zamordowali. Wielki to był święty i dziwnie uczony nasz filozof, obrońca prawdy aż do krwi wylania, który dziś z Jezusem Synem Bożym króluje w niebie na wieki wieków, Amen.

Nauka ś. Justyna filozofa i Męczennika, kacerstwom dzisiejszym przeciwna.

Nauka jego, którą na on czas wziął od Kościoła Bożego, świeżo bardzo po Apostołach świętych i którą zostawił, krwią swoją męczeńską zapieczętowawszy, jest słodka bardzo, Ducha Bożego i mężnego serca pełna, z której się błędy niektóre dzisiejszych nowych kacerstw potępiają, a nieodmiennie katolickie wyznanie, które ma Kościół ś. Rzymski, potwierdza się. 

1. O Trójcy ś. i Bóstwie a przedwieczności Syna Bożego, napisał księgi: Expositio fidei de recta confesione, sive de sancta et coessentiali Trinitate.

2. O Przenajświętszym Sakramencie, Apologia secunda, do Antonina cesarza (przed którym byli fałszywie oskarżeni chrześcianie, jakoby oni dziecię ci zabijali i ciała ich w swem nabożeństwie pożywali i krew ich pili) tak mówi: Schodzimy się i pożywamy potrawą, którą my z o wiemy Eucharystyą, nie jako pospolitego i domowego chleba i wina, ale jako przez słowo Boże, stał się człowiekiem Jezus Chrystus Zbawiciel nasz i miał ciało i krew dla zbawienia naszego; ta też potrawa, która się słowem od niego wziętem poświęca i która odmieniona ciało i krew naszą żywi, jest ciało i krew tego Jezusa Chrystusa który sią dla nas człowiekiem stał; i tak Apostołowie w swych księgach, które Ewangelią zowiemy, podali iż im tak Chrystus rozkazał, gdy sam wziąwszy chleb, dzięki czynił, mówiąc: Czyńcie to na moją pamiątkę, to jest ciało moje; także wziąwszy kielich, rzekł: To jest krew moja. To są jego słowa, których się słusznie Zwinglianin zawstydzić ma; i niech widzi, jako to u chrześcian znaczna rzecz była, iż i poganie o tem wiedzieli, że oni ciało ludzkie pożywali na swych nabożeństwach i krew ludzką pili. Natem się tylko mylili, iż nie prostego człowieka ale Boga to ciało i krew pożywali, a iż bez mężobójstwa i rozlania krwi te się tajemnice sprawowały. I tem się niech wzruszy, co mówi, iż ciała nasze karmią się ciałem i krwią Chrystusową bo takie wyznanie żadnych obłudności figur Zwingliańskich nie przypuszcza.

3. O rozmaitych ceremoniach przytym Sakramencie, jaka jest przy nim uczciwość, modlitwy, dzięki, które i teraz Kościół trzyma; i jako ciało Chrystusowe, do tych co w kościele być nie mogli, to jest do chorych dyakonowie nosili, tamże wypisuje.

4. O Mszy i ofierze nowego Zakonu; która jest w tymże Sakramencie chwalebnym, w rozmowie z żydem Tryfonem tak mówi: Nie przyjmuje Pan Bóg od nikogo ofiar, jedno od kapłanów swoich. Przetoż wszystkie ofiary które Jezus Chrystus zlecił, to jest Eucharystyi, albo w Sakramencie chleba i kielicha, które wszędzie chrześcianie czynią. Bóg wdzięczne sobie być (u Malachiasza) świadczy. A te, które wy i kapłani wasi czynią, odrzuca temi słowy: Nie przyjmię, powiada, ofiar z ręku waszych.

5 . Tamże przygania żydom, iż z Psalmu 9 5 wyrzucili ono słowo: z drzewa. Bo tak było: Powiadajcie  narodom iż Bóg króluje z drzewa albo od drzewa; a oni przewrócili tak: Powiadajcie narodom, króluje Pan.

6. O czystości i dziewictwie tak mówi, Apologia 2. Wiele się ich znajduje obojej płci męzkiej i niewieściej, którzy mając lat sześćdziesiąt albo siedmdziesiąt i którzy wychowani w ćwiczeniu chrześciańskiem, od młodości wieczną czystość zachowali.

7. Za obrok położę, list cesarza Rzymskiego, Marka Antonina, który ten święty Justynus w księgach swoich kładzie; w którym pogański pan, wielkie zalecenie daje chrześcianom, gdy tak do senatu Rzymskiego pisze: Byłem, prawi, obtoczony i ściśniony od wojska nieprzyjacielskiego, z Niemców i Sarmatów rozmaitych zebranego, którego było na dziewięć kroć sto siedmdziesiąt i pięć tysięcy, a nie mając takiego wojska, którembym mógł był odpór im dać uciekłem się do naszych ojczystych bogów, od których wzgardzony będąc, a pomocy nie mając, przyzwałem tych, które chrześcianami zowiemy i znalazło się ich nie mało, na którem się ja pier wiej gniewał a niesłusznie, jakom potem z ich dziwnej mocy poznał. Bo wnet chcąc mi pomoc uczynić, nie puścili się do zbroi, drzewców i pocisków, ale tylko do Boga swego, którego w sumieniu z sobą noszą, lubo my ich mamy za niezbożnych, ale oni zapewnie Boga w sercu mają, bo padłszy na ziemię, nie tylko za mnie, ale i za wojsko moje Boga prosili, w onym naszym głodzie i pragnieniu (bośmy już przez 5 dni wody nie mieli) będąc prawie w pół ziemi nieprzyjacielskiej. Skoro tedy padli na twarze swoje, modlitwę uczynili do Boga mnie nie znajomego padł na nas z nieba zimny deszcz, a na nieprzyjacioły nasze tak wielki z piorunami i błyskawicami grad uderzył iżeśmy poznali niezwyciężoną pomstę i pomoc Boga przemożnego. A tak dopuszczamy tym ludziom, aby byli chrześcianami, żeby też czego takiego przeciw nam u Boga nie uprosili; i sam się w to wstawiam, aby nikomu być chrześcianinem nie szkodziło, a ten, ktoby je o to samo do urzędu odnosił, aby żywo spalony był. Te są słowa tego cesarza, z których się wielka moc żołnierzów chrześciańskich i modlitwy wiernych pokazuje; gdyby tak w sercu Pana Boga nosili wszyscy chrześcianie, w takiej żyjąc pobożności.



Ks. Piotr Skarga ,,Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień T.I", str. 373-375