Ks. Piotr Skarga: Żywot Abrahama, Patriarchy i Ojca Wszystkich Wiernych (9 października)





ŻYWOT ABRAHAMA PATRYARCHY I OJCA WSZYSTKICH WIERNYCH,
z Pisma świętego wyjęty. Żył po stworzeniu świata Roku
2049.

Ponieważ ojcem wszystkich wiernych ten wielki Patryarcha Abracham od Apostoła świętego Pawła nazwany jest i na łonie jego wszyscy umarli Chrystusa oczekiwający, oni ojcowie święci, jako u Ojca ojców odpoczywali; nie godziło sią wzoru cnót wszystkich chrześciańskich i korzenia wiary, z którego różczki wszystkich wierzących idą, zaniechać, ale żywot i sprawy jego w oczach i sercu postawić nam synom jego w wierze, wielce pożyteczna i zbawienna rzecz jest. Był Abraham od Noego, przez Sema syna jego idący, dziesiąty potomek, urodził sią jeszcze za żywota Noego w ziemi Chaldejskiej w mieście Ur (lubo drudzy Urnie za miasto, ale za ogień, którzy w Chaldei za boga miano, wykładają) z ojca Thare, we dwieście dziewiećdziesiąt i piąć lat po potopie; i gdy Noe umarł, lat już miał 65, od którego nauką o Panu Bogu i wielu rzeczy wiadomość mieć mógł. O nim Jozue mówi, iż z ojcem swym obcym bogom służyli, niż od Pana Boga z ziemi Chaldejskiej wyzwani są, wszakże tak sią to rozumieć ma, iż jednak przy nich jako przy potomstwie które szło od Sema syna Noego, zostawała znajomość i służba i nauka Boga jednego, od Noego i synów jego przez ręce podana; ale iż sią towarzystwem bałwochwalców mazali, przeto tą przymówką odnosili. Chcąc tedy Pan Bóg zachować czyste nasienie sług swoich i oczyścić Kościół swój, oddzielił sobie Abrahama i z złego towarzystwa niezbożnych wywiódł dla tego, aby już dom i gniazdo naznaczył na danie onego obiecanego Zbawiciela świata Messyasza, w którym go wszystkie narody szukać miały; bo od tego Abrahama Hebrajski się rodzaj, z którego Chrystus wedle ciała idzie, zaczyna.

Już było dwanaście lat po śmierci Noego, a Abraham miał lat 70, gdy mu sie Pan Bóg ukazał, tym obyczajem jako pojąć mógł i swego wielkiego a straszliwego Imienia znajomość w sercu jego wznowił, rozkazując mu i mówiąc: Wynijdź z ziemi twojej i od powinowatych twoich i z domu ojca twego, a pójdź do ziemi, którą ja tobie ukażą; uczynię z ciebie naród wielki i ubłogosławię cię, i uwielbią imię twoje, i błogosławionym będziesz, i w tobie ubłogosławione będą wszystkie narody ziemi. Temi słowami doświadczał Pan Bóg wiary i posłuszeństwa jego; kazał mu opuścić rzeczy miłe, które miał, a spodziewać się czego nie miał, a na samem go słowie swemi na wierze zawiesił. A nad inne miłe człowiekowi rzeczy najmilsza jest ojczyzna, naród dom i powinni, między którym i się kto urodzi i wychowa; okrom nieb, by się z człowiekiem najlepiej działo, przyrodzona jednak tam tęskliwość ciągnie i najlepszą krainą za wygnanie sobie poczyta. A co jeszcze trudniej było, nie mianuje mu tej albo owej krainy, blizkiej albo dalekiej, urodzajnej albo niepłodnej, spokojnej albo niespokojnej; jedno zgoła tą, którą ukazać miał: porzuć dom gotowy, budowanie, przedaj rolą, statki i to, czego wieźć i nieść z sobą nie możesz, a pójdź tak odarty za głosem moim. O wielka wiara i dufanie w Panu Bogu i bez wymówki posłuszeństwo! przetoż nie darmo się ojcem wszystkich wiernych zowie. Tem się cieszył, iż mu wznowił obietnice o Messyaszu o którym słyszał od ojców swoich, który świat wszystek naprawić i raj przywrócić, a do Nieba utraconego ludzie przywieść miał.

Nie ociągając sią Abraham, dom swój i rolą i statek, albo przedał, jako mógł najprądzej, albo zostawił, albo darował, nic o to, co widział, nie dbając, a w samej obietnicy Boskiej bogactwo swe poczytując, puścił się w drogą daleką, niewiadomą i trudną, biorąc z sobą żoną Sarę i starego ojca swego Thare i synowca swego Lota. Na tej drodze mieszkali nie mały czas w Haran, gdzie ojciec Abrahamów umarł, mając d ieście i pięć lat, po którego śmierci ruszył się z Haran na rozkazanie Boskie, mając synowca Lota w towarzystwie, i przyszedł do ziemi Chananejskiej, tej, którą potem obiecaną ziemią zwano; która w onczas była pod mocą królów Chananejskich, to jest ludu tego, który jest od syna Noego przeklętego Chama. Tam mu sią znowu ukazał Pan Bóg, mówiąc: Nasieniu twemu tą ziemią dam; nie mówi dają ją już tobie za tą ojczyzną, którąś opuścił, ale go jeszcze na słowie i dalszej odwłóce zostawił. A on się tem nie obraził, ani mówił: Na cóż mię tu wzywał ten Pan z ojczyzny mej? tamem wiele opuścił, tu nic nie mam, ta ziemia pana ma, budować na niej i mieszkać nie mogą; spodziewałem się czego pewnego, a tu teraz słyszą, iż moim potomkom, gdy umrą, dać ją chce, a ja jeszcze i potomka nie mam, a żoną niepłodną mam, a chociaż go mieć kiedy będą, a co mi za odpłata od Boga, ponieważ się ja tu sam między i pielgrzymowania pod temi namiotami, jako postronny i wygnany między ludem nieznajomym nacierpią?

Nie mówił tego, ani na taką myśl i pokusą przyzwalał, ale usłyszawszy, iż ta była obiecana ziemia, postawił na niej ołtarz, kościelne budowanie i znajomość Boga fundując już w ziemi onej. Na ołtarzu ofiary czynił i dziękował Panu Bogu za dobrodziejstwa, obroną, prowadzenie i nadzieją a obietnicą oną; i postępując głębiej w oną ziemię na południe, gdzie tylko w polu pod namiotami mieszkał, wszędzie pierwiej ołtarz stawił Panu Bogu, bojaźń jego i służbą w domu swoim i w ziemi onej zasadzając czeladką do chwały Bożej przyprawując.

Tam rychło na mego wielki głód i nieurodzaje Pan Bóg przepuścił, i padła druga trwoga na Abraham a, którego Pan Bóg doświadczał rozmaiłem nieszczęściem, wywiódłszy go z pokoju, niepokoje na niego dopuszczał w pielgrzymstwie onem; a Abraham tak mocny w wierze i cierpliwości był, iż nie szemrał, ani mówił: cóż to za ziemia tak głodna, którą mi Pan Bóg obiecuje? tak mię do tego głodu wygnał? cóżem ja tu w tak złym kraju czynić miał? także to błogosławieństwo, które mi obiecał, gdy mi z mej miłej ojczyzny, gdziem nic takiego nie cierpiał, wynjść kazał? Nic takiego w sercu nie mając, radził o sobie i umyślił dla chleba iść do Egiptu, padła na niego druga a jeszcze cięższa bojaźń: żoną mam, powiada, urodziwą, dla niej Egipcyanie (ludzie jako słyszą niepowściągliwi) zabiją mię, a sobie ją wezmą, co mam czynić? i w długiem a troskliwem rozmyślaniu tą radą znalazł; nauczył żoną i prosił, aby go bratem zwała a nie mężem, żeby dla niej u onych ludzi bezpieczniejszy być mógł; ona to uczyniła i nic kłamliwego w tern nie było, bo też była i siostrą jego. I skoro Egipski król Faraon dowiedział się o tak pięknej niewieście, a iż męża nie ma, wziął ją i sobie za żoną mieć chciał, a Abrahama dla niej czcić kazał.

Rozumiej, w jakim smutku był Abraham, a gdy innej pomocy nie miał, gorącą modlitwą polecał czystość jej P. Bogu swemu, dufając mu, iż zmazaną być grzechem za jego obroną i przestrogą nie miała; i nie omylił się na swej ufności w Panu swym, bo skoro w dom królewski weszła, niż ją do łożnicy królewskiej wedle zwyczaju maściami i olejkami przyprawiono, karać Pan Bóg począł Faraona króla na dziatkach jego, na sługach i na majętności. Dziwował sią, dla czego one plagi cierpiał; i objawił mu Pan Bóg puszczając to w serce jego, iż dla niewiasty onej Sary, której sią jemu dotykać nie godziło, gdyż ona męża miała Abrahama, gniew on Boży cierpiał. Tedy kroi przyzwał do siebie Abrahama i mówił mu: Coś mi to uczynił? czemuś mi to nie oznajmił, iż to żona twoja? czemuś powiedział, iż to siostra twoja, bom ją za żoną wziął? A teraz oto żona twoja; weźmij ją a idź z nią. tedy ochotnie niepokalaną Sarą wrócił Abrahamowi i tem go więcej czcił i udarował, im opieką i łaską Boską nad nim większą widział; a Abraham z Sarą tern więcej Pana Boga sią swego bali, który wyrywa z przygód sługi swoje.

Wyszedł tedy wolno z Egiptu Abraham i wracał sią do ziemi onej, którą mu obiecał Pan Bóg, mając wiele bogactwa w złocie i srebrze. A iż miał synowiec jego Lot swoją majętność i ojczyznę przy Abrahamie stryju swoim, w bydle, w sługach, pieniądzach i innych ruchomych rzeczach, mieszkać pospołu nie mogli dla wielkości dostatków, a zwłaszcza gdy słudzy ich i pasterze o miejsca i pasze bydłu swarzyć się poczęli. Abraham, aby z synowcem w jaką nieprzyjaźń nie zachodził, prosił go, żeby osobno mieszkał, a miejsce sobie obrał: Jeśli ty, powiada, w lewo pójdziesz, ja w prawo; a jeśli ty w prawo, ja w lewo, aby swarów miedzy nami i sługami naszymi nie było; jest nam do niezgodny przyczyny żadnej cierpieć. I rozstali się; obrał Lot sobie pola ku Sodomie idące nad Jordanem, piękną bardzo stronę, jako Raj Boży, i tam mieszkał w Sodomie między bardzo złymi i grzesznymi ludźmi. O, jaka życzliwość i pokora patryarchy tego! tak sobie miłość miłego synowca ważył, tak się każdej przyczyny do rozerwania przyjaźni chronił, tak swego prawa starszy młodszemu pokornie ustąpił, dając mu obieranie.

Nie dobrze się powiodło Lotowi mieszkanie w Sodomie; bo rychło potem, gdy król Sodomski z innymi okolicznymi panam i na wojnie porażony był, nieprzyjaciele jego Sodomę zrabowali, pojmali też Lota i wszystką majętność jego. O czem gdy się Abraham dowiedział, na poratowanie miłego synowca swego zebrał domowe sługi swe i miał 318 mężów do boju, i bieżał w pogoń za królami onymi; i jako mądry a mężny hetman, uszykowawszy lud mały swój, uderzył na wielkie wojska ich w nocy i zgromił, poraził i wszystką korzyść z ręku ich wybił i odjął; a chcąc synowca swego Lota wybawić, wszystkich przy nim wybawił i wszystka się majętność poddanym króla Sodomskiego i Gomorskiego i towarzyszów ich wróciła. Wielkie i sławne to było zwyeięztwo, którem się męztwo i hetmańska umiejętność Abrahamowa wsławiła. Za które kapłan Melchisedech dziękując, ofiarował Panu Bogu chleb i wino, ofiarą oną wyznawając moc Bożą a jemu zwycięztwo ono przypisując.

Ten to Melchisedech, którego Apostoł ś. większym i zacniejszym kapłanem zowie, niźli był Abraham; bo znaczył ofiarę przyszłą i kapłaństwo Nowego Zakonu, która mając w osobach chleba i wina Ciało i Krew Messyaszową Boga naszego, daleko jest doskonalsza, niźli one krwawe i bydlęce ofiary potomków Abraham owych to jest, Aarona i Lewitów, Starego Zakonu kapłanów. Przetoż ten Melchisedech daje błogosławieństwo Abrahamowi i Abraham się jako niższy pod jego rękę poniżył, bo starszy mniejszego błogosławi, (Jako Paweł ś. mówi), i dał mu Abraham dziesięciny ze wszystkiej majętności swej, jako poddany duchownemu przełożonemu, syn ojcu, owca pasterzowi swemu, w czem i potomkowie jego, jako mówi Apostoł, to jest, Aaron i Lewitowie, którzy jeszcze byli w lędźwiach tego Abrahama ojca swego, jako większemu dziesięcinę też dali temu, któremu dziesięciny w Starym Zakonie brać kazano. A to wszystko dla tego, aby się pokazało, iż kapłaństwo Nowego Zakonu (które ten Melchisedech znaczył, a które dziś już nie prosty chleb i wino, ale pod osobą chleba i wina ma Ciało i Krew Chrystusową) starsze, doskonalsze i wieczne jest, któremu Aaronowe ustąpić musiało.

Widziemy tedy jako ten wielki patryarcha w pomocy bliźniego miłosierdzia, w bólu męztwa, w podaniu się kapłanowi Bożemu pokory, w dawaniu dziesięciny sprawiedliwości, przykład nam prawie ojcowski zostawuje; patrzmy już, jako na szczodrobliwości i nie na łakomem sercu takąż cnotę pokazał; król Sodomski dawał mu za onę pracę i zwycięztwo wszystką majętność swą i korzyść z onej wojny, tylko go o ludzie prosił, a on jako hojny w swem a na cudze nie łakomy, rzekł: Podnoszę rękę moją, którą Bóg umocnił na zwycięztwo, do Pana Boga na wysokości, Dzierżawcy Nieba i ziemi, iż jednej nici i rzemyczka nie wezmę; miej wszystko swe, abyś nie rzekł: Abraham się z mego wzbogacił. O, wspaniałe serce, a nad otrzymanie wszystkiego większe, które pragnienie dobrego mienia, łakomstwo ludzkie, a na dary i upominki skwapliwość potępiło! ukazał, iż bliźniemu powinien pomódz człowiek bez utraty jego.

Potem czasu jednego rzekł Pan Bóg w widzeniu do niego: Abrahamie, nie bójże sie, jam jest obrońca twój i nagroda twoja wielka bardzo; a on wspomniawszy na obietnicę, iż mu Messyasza z jego krwi obieca, rzekł: Jeśli mi tego nie dasz, a cóż mi dasz Panie Boże? toć u mnie najdroższa rzecz, której czekam, Króla tego, który ma świat odkupić i nas do wiecznego żywota wprowadzić; a gdy nie mam potomstwa, jako się go spodziewać mam? niewolnikowi memu dałeś syna tego Eliezera, który będzie dziedzicem moim, a mnieś nie dał syna. A Pan Bóg gdy to on rzekł, powiedział: Nie ten Eliezer dziedzicem twym będzie, ale krew i owoc żywota twego; i wywiódł go Pan Bóg z namiotku, i rzekł mu: Wejrzyj w Niebo a policz gwiazdy te, czy możesz? tak będzie plemię twoje. I uwierzył Abraham Panu Bogu i ku sprawiedliwości jemu poczytano jest; acz tego jeszcze 13 lat czekał, aby się bardziej z Sarą swoją zestarzał; a imby starszy był z żoną swoją niepłodną, temby na większy cud Boży w rodzeniu potomka patrzeć i moc Bożą sławie mógł.

I gdy miał lat 99, Sara 89, wznowił z nim Pan Bóg zmową, iż ze krwi jego miał dać Messyasza; ażeby sią krew i potomstwo jego z innymi ludźmi i narodami nie mieszało, ale było jako pewne gniazdo Króla tego, światu wszystkiemu obiecanego, ustanowił mu obrzezanie; aby sią każdy potomek jego obrzezował na znak zmowy i obietnicy Bożej o Messyaszu, Abrahamowe uczynionej. Tamże mu powtóre wznowił uiszczenie potomka ze krwi jego i oznajmił, jako onego syna zwać miał Izaakiem z Sary starej żony jego, mówiąc: Ubłogosławią Sarą twoją, a dam ci z niej syna, którego ubłogosławią i rozmnożą, i króle i narody wynijdą z niego. Na to słowo Abraham rozśmiał sią w sercu z wielkiej radości, mówiąc: I takąż mi to łaską Pan mój okaże, iż mnie starcowi stoletniemu syna, a Sarze dziewięćdziesiąt lat będącej, rodzenie dać ma? i uwierzył Panu Bogu jako mówi Apostoł, temu, który i umarłe ożywia, u którego tak jest pewne to, czego nie masz, jako to, co jest; uwierzył w nadzieją nad nadzieją. iż się stać miał ojcem wielu narodów, wedle tego, jako mu rzeczono: Plemię twoje będzie jako gwiazdy na Niebie i piasek w morzu; a nie osłabiał w wierze, ani patrzył na ciało swe umarłe, mając już mało nie sto lat i widząc obumarły żywot Sary swej, jednak w obietnicy Boskiej nie zwątpił, ale się wiarą umocnił, dając chwałą Bogu i zupełnie wiedząc, iż cokolwiek Bóg obiecuje, uczynić to może.

Gdy tak zupełną wiarą dał Bogu swemu ziścił mu to Pan Bóg wszystko co obiecał; bo raz chcąc być gościem u swego Abrahama, mijał namiot jego w osobie trzech mężów podróżnych, na objaśnienie Trójcy świętej niewypowiedzianej. Abraham ujrzał trzech, ale sie jednemu pokłonił, i mniemając, aby byli goście, prosił ich pilnie na swoje chleb mówiąc: Panie, jeślim znalazł łaską w oczach twoich; nie mijaj mię sługą twego, umyją nogi wasze, a odpoczniecie sobie pod drzewem, posiliwszy się jakim pokarmem, pójdziecie. Oni przyzwolili, a Abraham kazał żonie napiec kołaczów, a sam zabił tłuste cielątko, do tego masłem i mlekiem częstował miłe goście swoje. A gdy sią najedli, rzekli do Abraham a: Gdzie Sara żona twoja? Odpowiedział: Owo w namiotku jest. I rzecze Pan Bóg: Wracając sią tu w zdrowiu o tymże czasie, znajdą syna u żony twej Sary. A Sara to słysząc za drzwiami, rozśmiała sią, bo już byli oboje starzy i już Sara miesiącznic nie miewała, i przeto się śmiała tajemnie, mówiąc w sercu: babą będąc, gdy też i pan mój stary jest, dopiero w rozkoszy służyć mam? I rzecze Pan Bóg do Abraham a: Czemu się śmieje żona twoja, mówiąc: Mogęli ja taka baba syna urodzić? Iżali która rzecz jest Bogu trudna? Jakom rzekł, o tymże czasie w zdrowiu wrócą się do ciebie, a już Sara syna mieć będzie. A Sara sią dopiero przeląkła i zaprzała się, mówiąc: Nie śmiałam ci się. A Pan jej rzekł: Nie tak jest, aleś się śmiała. O, jaka łaskaw a rozmowa, a jak ) Bóg Wszechmogący do naszych się ludzkich obyczajów schyla, i jako który człowiek z ludźmi obcuje! już to był wzór i figura najmilszego Syna Bożego, który sią już nie w figurze, jako tu ale prawym sią człowiekiem stawszy, z miłości ku ludziom jadł i pił, i towarzyszył prawdziwie z nami, prochem swoim.

Stało sią tak jako rzekł Pan Bóg; zrodziła Sara syną dała mu imię Izaak i mówiła Sara: Śmiesznąć mi rzecz Pan Bóg uczynił, każdy który usłyszy, śmiać się ze mnie będzie; a ktoby te mu był wierzył iż Sara chowa syna Abrahamowi, którego mu już staremu porodziła? A gdy go odsądzić od piersi miała uczynił Abraham wielki obiad na dzień odsądzenia jego, i rosło dziecię.

Gdy już dorósł Izaak, a był krasnym młodzieńcem, skusił Pan Bóg Abrahama i rzekł: Abrahamie, Abrahamie! A on rzecze: Owom ja sługa twój; A Pan Bóg: Weźmij, powiada, syna twego jednorodnego, którego miłujesz, Izaaka, a idź z nim do ziemi widzenia i tam mi go zabijesz na ofiarą, na jednej górze, którąć ukażą. Co za myśli padły na Abrahama i jaka pokusa? nie miał nic po Bogu, w czemby się kochał, jako w synie onym, którego miał z obietnicy w takiej starości i tak go długo czekał i z którego się rozmnożenia potomstwa wedle Boskiego słowa spodziewał; wszakże nie mówił tak: Okrutna rzecz, aby ojciec miał zabić syna swego; cóż to za Pan Bóg tak odmienny, to, co raz z taką trudnością i cudem dał, tak łacno zgubić każe? jakaż to łaska jego ku mnie, którą mi tak obiecuje? jako na tą tak miłą krew moją okrutnym być mam? lepiej mi go było nigdy nie dawać, niźli mię taką i tak okrutną z rąk moich śmiercią zasmucać. Nic takiego nie szemrząc, na wysokie się a niesłychane posłuszeństwo i zaprzanie woli swej i umartwienie miłości swej i żądzy ku dziecięciu wyniósł. A nic nie mieszkając w nocy zaraz z łóżka sią porwał, syna obudził i dwóch sług i nabrawszy drewna osła, szedł z nimi w drogą, tam, gdzie mu Pan Bóg ukazać miejsce miał, na oną dziwną ofiarą. Chciał był zaraz tej godziny, albo tego dnia zbyć z siebie onych tak trudnych myśli, a odprawić tę rzecz, ale go Pan Bóg w tej trwodze i onej wielkiej pokusie, w której z cielesnością i z przyrodzoną miłością walczył trzy dni trzymać chciał. Pomyśl sobie, co za pokusy przez one trzy dni użył, a wszakże zwyciężyć się jej nie dał i mówił sam do siebie: Słuchać trzeba Boga twego Abrahamie, on Pan i Bóg, tyś sługa i proch pod nogą jego; on ci dał syna tego, on go niech obróci, jako chce; może on tobie innego dać, albo tego wskrzesić, a jako ja ziemia i popiół jego sprzeciwiać się woli jego Boskiej mam? I skoro mu ono miejsce ukazał P. Bóg, mężnem a wielkiem sercem związawszy syna i na drwa go włożywszy, podniósł miecz na zabicie jego; Ale wnet Anioł zawołał na niego, mówiąc: Już nie ściągaj ręki twej na młodzieńca, a nic mu nie czyń, poznałem iż czcisz Pana Boga, a nie żałowałeś jedynego syna twego dla mnie; i ukazał mu barana w chruście zawiązłego i ofiarował go i zabił miasto syna swego; i doznał Pan Bóg wielkiego posłuszeństw a jego, a przestając na ochotnej woli miłego sługi swego, nie tylko mu wrócił syna zdrowego, ale go i innemi większemi obietnicami ubogacił znowu, mówiąc: Na mniem samego przysiągł, mówi Pan Bóg, iżeś to uczynił, a nie przepuściłeś synowi twemu jedynemu dla mnie, ubłogosławią cię i rozmnożą plemię twoje jako gwiazdy na Niebie i jako piasek na brzegach morskich; plemię twoje opanuje zamki nieprzyjaciół swoich i w nasieniu twem wszystkie narody błogosławione zostaną, przeto, iżeś ty posłuchał głosu mego.

Obacz, jako posłuszeństwo świata wszystkiego zbawienie przywiodło, iż za oną powolnością, w dom swój Messyasza sobie zjednał, który nam utracone rozkoszy niebieskie przywrócić i nieprzyjaciele narodu ludzkiego, grzech, czarta, śmierć zetrzeć i wszystką nędzą oddalić błogosławieństwem swojem miał. Uczmyż sią takich wielkich cnót, które ten ojciec wszystkich wiernych na swej wierze budował, abyśmy na łonie jego z Łazarzem odpoczywać i w Niebie z nim królować mogli. Potem Sara mając lat sto dwadzieścia i siedm, umarła i pogrzebł ją w kupionej jaskini Hebron, gdzie też sam położyć się kazał; i przeżywszy sto siedmdziesiąt i piąć lat, umarł w dobrej starości i dniów pełny i przygarniony jest do ludu swego, gdzie dziś króluje z tym, którego czekał, Jezusem Chrystusem, synem swym wedle ciała, którego królestwo z Ojcem i z Duchem świętym na wieki wieków, Amen



Ks. Piotr Skarga ,,Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień T.I", str. 302-306