Św. Bernardyn z Feltry, Wyznawca i Franciszkanin (28 września)

Św. Bernardyn z Feltry,

kapłan Pierwszego Zakonu, 28 września.


Święty nasz urodził się w połowie XV wieku we Feltrze, miasteczku rzeczpospolitej weneckiej. Jego narodzenie i działalność przepowiedział na kazaniu w Perudżi św. Bernardyn Seneński w tych słowach: „Gdy ja zstąpię do grobu, przyjdzie inny zakonnik tego imienia, przez którego Pan Bóg dokona wielkich rze­czy. Nie wszyscy będą go słuchali, lecz wy przyjmijcie go i postę­pujcie za jego, nauką i radami, gdyż będzie to poseł Pański, narzędzie Ducha Świętego!” Proroctwo to niebawem się sprawdziło. Św. Bernardyn przy małym wzroście i słabowitym organizmie już jako młodzieniec jaśniał wielkiemi talentami, które złożył Panu Bogu w ofierze. Już w 12 roku swego życia mówił płynnie po łacinie, a w trzy lata później z wielkiem powodzeniem publicznie deklamo­wał własny swój wiersz. Nadto zdobiła jego duszę rzadka pobożność i anielska wprost niewinność.

Początkowo za wolą ojca studjował prawo na uniwersytecie padewskim, ale nagły zgon dwu profesorów, tudzież natchnione kazania pasyjne św. Jakóba z Marchji wpłynęły na niego tak, że wstąpił do Zakonu franciszkańskiego. Tu nadal czynił zdumiewające postępy w naukach i cnotach; to też kapituła prowincjalna powie­rzyła mu sprawowanie urzędu kaznodziejskiego. Z obawą i tylko z posłuszeństwa przyjął na siebie to brzemię. Jednak wkrótce już okazały się wdzięczne owoce jego zapalonej pracy. Porywał i pocią­gał za sobą tłumy. Mówiono o nim, że posiada rozum św. Bazylego, powagę św. Grzegorza z Nazjanzu, wymowę św. Jana Chryzostoma, głębokość św. Augustyna, słodycz św. Ambrożego, namaszczenie św. Bernarda. Z powodu tych zalet jego kaznodziejstwa nazwano go Księciem kaznodziejów. Przez ćwierć wieku Italja przysłuchiwała się namaszczonym słowom naszego Świętego. Drogi publiczne roiły się od ludzi, śpieszących usłyszeć męża Bożego. Tysiące ludzi nocowało pod gołem niebem w oczekiwaniu jutrzejszego kazania, tysiące towarzyszyły mu w podróży. Zamożni z całą rodziną opuszczali swoje pałace, przyłączając się do nabożnych rzesz, których nie mogły pomieścić place publiczne, rynki i ulice. Ani deszcz i niepogoda, ani ścisk nie zdołały tłumów oderwać od nabożnego słuchania słowa Bożego. Sława maleńkiego kaznodziei rozeszła się po całych Włoszech.

W kazaniach swoich prowadził św. Bernardyn zaciętą walkę z występkami i zbrodniami swego czasu. A więc powstawał na bezbożne książki, nieskromne obrazy, zbytkowne stroje, rozpustne widowiska, szaleństwa karnawałowe, spychające ludzi w grząskie bagno grzechów. Przemawiał z rzadką może dziś odwagą cywilną, bez obsłonek wytykał błędy maluczkich i przewinienia możnych tego świata. Nie szczędził książąt, nieczułych na łzy wdów i sierót, nie szczędził lękliwych i przedajnych sędziów, skąpych pracodaw­ców i leniwych pracowników. Ta bezwzględność, z jaką głosił prawdy Ewangelji, lubo podyktowane miłością ku nieszczęśliwym grzeszni­kom, ściągała nań zemstę złośliwych, czatujących na Jego życie. Ale żadne pogróżki nie zdołały powstrzymać go od głoszenia prawdy — żarliwy zapał przywieszenia zatwardziałych grzeszników na drogę cnoty przemógł wszelkie względy osobiste. Owoce takiej działalności apostolskiej były zdumiewające. Dzielny Mąż Boży w Genui wykorzenił złe obyczaje; w Trewirze bluźnierstwa i ubiory, obrażające skromność serca, w Reggio usunął nadużycia karnawałowe, a w Todi dni rozpusty zamienił na dni żalu i pokuty; w Sienie gromił tak surowo gry hazardowe i zbytek w strojach, że skruszeni mieszkańcy poznosili te rzeczy na stos, aby je spalić w oczach wszystkich. Zamożnych skłonił do tego, że zebrano fundusz na poparcie biednych. Dobroczynna ta fundacja przetrwała jego żywot, a sobór laterański w roku 1215 ją pochwalił i polecił.
Bogaty w zasługi i cnoty, które Pan Bóg niejednokrotnie upięk­szał cudami, zmarł św. Bernardyn w klasztorze w Pawji dnia 28 września 1494 roku. Cuda potwierdzały cześć, jaką wnet po zgonie zaczęto oddawać zgasłemu słudze Bożemu. Papież Innocenty X ogłosił go błogosławionym, a Pawja i Feltra obrały go sobie za szczególnego patrona.

NAUKA.

Bierz i czytaj!

Wspomnieliśmy wyżej, że na skutek kazań św. Bernardyna z Peltry wierni słuchacze znosili przed ratusz gorszące książki, aby je tam na stosie spalić. Przenieśmy się teraz myślą w czasy obecne. Nie brak nam wprawdzie natchnionych i odważnych głosicieli prawdy Chrystusowej, ale dobrej woli u ludzi daleko mniej, a zło bez porównania silniej i głębiej zapuściło swe korzenie niż cnota. Zrozu­miałe to jest stąd, że siewcą zepsucia stały się książki, gazety, czasopisma, słowem druk, docierający do najdalszych zakątków.

Nie wszystko pismo jest złe. Jakiego więc nie wolno nam brać do rąk, a jakie popierać i rozpowszechniać powinniśmy? Otóż te książki i pisma są zakazane, które napastują, zohydzają i wyśmiewają wiarę katolicką i obyczaje chrześcijańskie, takie, które szkalowaniem duchowieństwa usiłują wyrwać życie ludzkie z pod wpływu Kościoła, a jako pokarm od siebie podają dziś szeroko znane senniki egipskie, dzieła lekkie i światowe, cieszące się poczytnością, romanse sensa­cyjne, obliczone na obudzenie niezdrowej ciekawości tudzież połech­tanie zmysłów. Dalej wymienić należy dzienniki, czasopisma, ulotki, fotografje, pocztówki, obrazy, godzące w podstawy wiary katolickiej, nierozerwalność małżeństwa, pokój społeczny, obrażające naturalne poczucie wstydliwości i godności człowieka. Wrogowie religji katolickiej, do których w pierwszym rzędzie zaliczyć musimy żydów i masonów, rozporządzają olbrzymiemi kapitałami, dzięki którym mogą swe wywrotowe pisma rozrzucać w cenach bardzo przystępnych czy nawet bezpłatnie. Ludzie współcześni, żądni nowinek i czczych ciekawostek, skwapliwie czytają te piśmidła, z nich czerpią niemal całą mądrość życiową, nie wiedząc o tern, że karmią się plewami czy raczej zabójczą trucizną. Bezkrytyczne i bierne umysły ślepo wierzą tym piśmidłom, idą na grzęskie błota występku jak muchy na lep, poczem tracą zaufanie do Kościoła i sami stają się jego nieprzejednanymi wrogami. Celem tych pism jest zepsuć, co jest dobre, zhańbić, co szlachetne, splugawić, co piękne. Ze ten cel w większości wypadków zostaje osiągnięty, na to dowodem służyć nam może każda rozprawa sądowa, każde rozpaczne targnięcie się na życie i dobro bliźniego, każdy ferment niepokoju w społeczeń­stwie. Dziwi was takie umotywowanie przestępstw, niemniej, jednak tak jest. Gdy oto przed kilku tygodniami zapytano na Śląsku w sądzie lubieżnika i mordercy, mającego za kilka godzin zawisnąć na szubienicy, co go popchnęło do tak haniebnych czynów, wtedy oskarżony przyznał otwarcie, że „Tajny Detektyw” rozpętał w nim chuć zwierzęcą i dalsze zło. Wprawdzie trudno w pierwszej chwili rozpoznać nieprzyjaciela, przychodzącego do nas w owczej skórze, jednak czuwać musimy pilnie, aby nie wejść na pokuszenie. (...)

Cóż zatem za obowiązek ciąży na nas — powiedzmy wyraźniej, na was Tercjarzach ? Przypomnijcie sobie, kochani Bracia, słowa św. Franciszka: „Niech Tercjarze nie pozwolą wnosić do swoich domów książek, gazet i pism, któreby mogły naruszyć cnotę i niech zabraniają ich czytać osobom od siebie zależnym! ” Oto wyraźny nakaz walki z złemi pismami, dany przez świętego Patrjarchę. W dwudziestym wieku chrześcijaństwa nie dajmy się zawstydzić przez pogan. Pisze bowiem Cycero, mówca rzymski z pierwszego wieku przed Chrystusem, że Ateńczycy wy­gnali z kraju Protagorasa, a pisma jego publicznie spalili, bo w nich objawił wątpliwość o bytności bogów, a duszę uważał za równie cielesną jak zmysły. Zaiste świadczyłoby o małostkowości ducha, nie móc się zdobyć na to, czego dokonali nieoświeceni poganie. Słowa św. Franciszka powinny być dla nas świętem przykazaniem, a przykład Patrona miesięcznego, św. Bernardyna, niszczącego sło­wem i ogniem zepsute pisma, płomienną zachętą do mężnego zatamo­wania nawałnicy zła.

Nie można jednak na tern poprzestać, aby nie czytać nic złego, usunąć niedobre pisma z domu i rąk innych. Trzeba nam samym czytać pożyteczne pisma i je rozpowszechniać. Apostoł Paweł tego żąda, abyśmy pilnowali czytania duchownego, co równocześnie ubocznie nakazuje Tercjarzom ich Reguła. Św. Augustyn pod wpły­wem rozczytywania się w listach św. Pawła zerwał z grzesznem swem życiem, a św. Ignacego Loyolę przywiodły żywoty Świętych na drogę pokuty i świętości.

I dziś dobre pisma nie przestają spełniać szczytnego zadania rozjaśniania umysłów, żądnych światła prawdy, krzepienia woli, uszlachetniania serc. Wielcy Papieże byli przeświadczeni, że właśnie Tercjarze zrozumieją tę doniosłość wpływu dobrej prasy tudzież przyczynią się do jej rozszerzenia, a zatem i do odnowie­nia wszystkiego w Chrystusie. Papież Leon XIII powiedział: „Jestem przekonany, że Trzeci Zakon jest w dzisiejszych czasach jednym z najskuteczniejszych środków odrodzenia i najlepszym sposobem do prowadzenia ludzi na drodze Chrystusowej ”. A Ojciec św. Piux X wyraził życzenie wobec Tercjarzy: „ Ach, gdyby każ­dy w swoim zakresie działania wypełniał swe powinności, to bylibyśmy krok naprzód w upragnionem odnowieniu świata”. Już chyba teraz dostatecznie rozumiemy, że nie samym chlebem żyje człowiek, ale i słowem; rozumiemy też, jakie zadanie nas czeka względem słowa pisanego czyli prasy. Inaczej zawiedlibyśmy nadzieje, jakie Papieże pokładali w Trzecim Zakonie. Precz z niewczesnemi wy­mówkami braku czasu i grosza! Rozrzutnie szafuje się czasem na zabawy oraz bezcelowe marzenia, z lichwą opłaca się strojne szaty i kosmetyki, a nie miałoby dostawać grosza na broszurkę katolicką i czasu na jej przeczytanie? — Owszem! — Rozumiemy obecne ciężkie położenie gospodarcze, ale dobra wola i z piasku bicz ukręci! — A co czytać? — Poradzić się w tem światlejszych osób, spowiednika lub Ks. Dyrektora. Wybór pism jest wielki, ale najgoręcej polecić musimy Tercjarzom Szkołę Seraficką. W niej znajdzie się dostateczny pokarm dla myśli i serca. Obowiązek Tercjarza sięga jeszcze dalej, mianowicie by dbał o rozszerzenie tego pisma wśród ludzi, którym, acz nie należą do grona tercjarskiego, jednak potrzeba pokrzepienia duchowego. Chwalebne to zadanie zaczęły już chlubnie spełniać nasze rodziny tercjarskie w Miejskiej Górce, Lesznie i w Chojnicach na Pomorzu, o czem krótką wzmiankę znajdzie Czytelnik w obecnym numerze Szkoły. Wy inni nie pozostawajcie na uboczu! Bądźcie apostołami dobrej prasy, zwłaszcza Szkoły Serafickiej. I to jest jednym z najskuteczniejszych środków do odnowienia świata i zbawienia miljonów dusz.


Szkoła Seraficka, 1932, R. 7, Z. 9, str. 264-268