Ostatnia Komunia Matki Bożej

Ostatnia Komunia Matki Boskiej.

Według starożytnego podania Apostołowie na głos Boży zgromadzili się do Jerozolimy dla przyjęcia ostatniego błogosławieństwa Niepokalanej Dziewicy, opuszczającej ziemię.

Lata wieńczące czoło Maryi, nie zaćmiły blasku Jej cudownej urody, tylko anielskie w dzięki Jej oblicza osłoniły się rzewną tęsknotą. Pomimo tryumfu chwalebnego Wniebowstąpienia Jezusa, zbolała Jej dusza zwracała się ciągle ku strasznym cieniom Gol­goty, a te wspomnienia łzy nieustanne z oczu Jej wytaczały. Grób odebrał Jej Syna; Niebo dzieliło Ją od Boga, serce Jej z ciemnej groty grobowej w znosiło się ku rajskim przybytkom, a stamtąd znowu zstępowało do próżnego grobu. Po kielichu matczynych bo­leści piła gorzkości wygnania; ale życie Jej gasło powoli, nie pod­legając jarzmu starości.

Niektórzy Ojcowie Kościoła piszą, że przy końcu Jej pielgrzymki na tym padole płaczu, Anioł Zwiastowania stanął przed Nią, mó­wiąc pokłonem:
„Zdrowaś, o błogosławiona między niewiastami! Po trzech dniach Król niebieski weźmie duszę Twoją!“

Na te słowa Marya rozpromieniła się zachwytem niebiańskich słodkości. Anioł znikł jak błyskawica w cieniu letniej nocy, lecz na znak zjawienia swego zostawił palmę zerwaną w rajskich ogrodach. Matka-Dziewica, wzniósłszy swe dłonie ku wiecznym, przybyt­kom, zawołała z zapałem:
„Panie, dzięki Ci, żeś wspomniał na Swą pokorną służebnicę. Z tęsknoty za Tobą serce me omdlewa. Przyśpiesz, o Synu mój, chwilę połączenia naszego; wszakże nie moja, ale Twoja niech się stanie wola!“ 

Święte niewiasty, które stały pod Krzyżem Jezusowym, zgro­madziły się tak że w domku Maryi, usypały one kwieciem ubogie, czyste łoże, na którem spoczęła Matka-Dziewica. Trzeciego dnia rankiem, według niektórych pisarzy, w wonnej, świeżo ozdobnej kaplicy Apostołowie przywdzieli szaty kapłańskie. Święty Piotr sprawował Przenajśw. Ofiarę Ołtarza. Po własnej Komunii świętej dał Komunię św. Apostołom i wszystkim obecnym , potem w uroczystej procesy! zaniósł Maryi Przenajśw. Sakrament; Jan św. po­ dał Jej kielich Krwi Chrystusowej.

Niepokalana Dziewica, w której ogień miłości wzmagał co dnia tęsknotę za ukochanym Synem i Bogiem , czując słodko nadchodzącą ostatnią godzinę, chciała zostawić rodzącemu się Kościołowi testament szczęścia swego.

Obejmując wzrokiem wszystkich, około Niej zgromadzonych, rzecze do nich, zbierając Swe siły:
„Najmilsze dziatki moje, błogosławmy Panu! Anioł oznajmił mi, że dziś pójdę zaznaczyć miejsce wasze w ojczyźnie niebieskiej. Rozłączamy się, ale na krótko!“

Słysząc te słowa, ten głos tak miły, obecni w rzewnej boleści tłumili swe łkania.

Boska Matuchna się wzrusza; z przedsionka niebieskiego od­zywa się do serc boleścią sieroctwa ściśnionych:
„Nie smućcie się! Godzina ta i wam niesie błogosławieństwo. Idę do Królestwa Syna mego, lecz także pozostaję z wami. Po­błogosławię każdą rolę, na której słowo Boże zasiewać będziecie.“

To wyrzekłszy , promienne radością wejrzenie w zniosła ku niebu.

A oto światłość niebiańska oblewa Ją dokoła, dom się napełnia wonnością, otwierają się niebios sklepienia; niezliczone chóry Anio­łów śpieszą na powitanie swej Królowej; Pan Jezus z Tronu chwały zstępuje ku Najmilszej Matce...

Marya z tęsknotą wyciąga ręce ku Niemu, jakby chciała ująć niebieskie widzenie i słyszą Ją mówiącą:
„Synu mój! Oto idę! W ręce Twoje oddaję ducha m ego‘‘.

Tak wśród śpiewów anielskich, odziana słońcem miłości, uwieńczona gwiaździstą koroną, błogosławiona dusza Maryi wyniesiona na tron chwały w niebie.

Jaśniejące ciało Boga-Rodzicy, uwinione z wonnościami, spoczy­wało na przenośnem łożu; u stóp jego aż do ostatniej chwili, przy pieniach i modlitwie, płynęły łzy rzewne — i wonne sypano kwiecie.

Śmierć nie zostawiła swego piętna na promiennem obliczu raj­skiej Dziewicy. Przybytek Słowa, które się Ciałem stało, nie pod­legał prawu zniszczenia. Tak, Arka przymierza zstępująca z Jero­zolimy niebieskiej, winna była tam że powrócić. Lecz Apostołowie, nie znając jeszcze tak dziwnej tajemnicy łaski, przygotowali grób w dolinie Jozafatowej.

Wśród śpiewu hymnów Dawidowych i płonących pochodni, ru­szył orszak pogrzebowy. Przybrany syn Maryi, ulubiony uczeń Zbawiciela, Jan Ewangelista, idzie naprzód, niosąc anielską palmę, na którą łzy jego płyną. Niezliczone tłumy ludu gromadzą się dokoła.

Piotr i Paweł wynoszą na ramionach dziewicze zwłoki Bożej Matki, a oto potoki światła płoną na błękicie, jasnością firmament błyska i harmonijne dźwięki Aniołów wtórują ziemskim pieśniom.
Niektórzy z książąt i kapłanów bogobójczej synagogi znajdowali się w tłumie. Nie oświeciły tych ludzi cuda Kalwaryi, jak uroczysty majestat trumny nie wstrzymał ich od bluźnierstwa.

„Patrzcie tylko -— wołają — możnaż pozwolić, żeby taką cześć oddawano matce Galilejczyka, któregośmy na śmierć skazali? Oto dziś uczniowie Jego występują publicznie!“

I jeden z nich, kapłan żydowski, w gwałtownej złości wyciąga świętokradzkie ręce, by znieważyć święte ciało Matki Boskiej. Ale kara Boska wnet nań spada: rażony paraliżem, rąk bezwładnych cofnąć nie może.

„Litości!“ krzyknie bezbożnik.

Ten krzyk boleści wyznaniem był wiary.

Orszak się zatrzymuje, chrześcijanie i żydzi cofają się z prze­rażeniem:
„Litości!“ — krzyknie znowu kapłan żydowski — „litości!“ zgrzeszyłem przeciw Bogu.

,,Nie możemy przeszkodzić, aby sprawiedliwość Jego nie ka­rała występnych — rzecze Piotr święty — i próżny jest żal twój, jeżeli nie wierzysz w Chrystusa, któregoś ukrzyżował!“

„Wierzę, wierzę w Chrystusa!" — woła kapłan żydowski — „tylko ratuj mnie, bym nie umarł!“

Ulitował się nad nim Piotr Święty.

„Jeżeli szczerą jest twoja wiara, wyznaj przed wszystkimi dziewictwo Maryi, Matki Mesyasza, a w imię Jezusa Chrystusa bądź uzdrowionym!‘‘

Żyd płacząc spełnił rozkaz, a nawrócony i uzdrowiony szedł z orszakiem wielbiąc Jezusa i Maryę.

Dolina Jozafatowa, do której zdążał orszak, smutny przedsta­wia widok. Zachodnia jej strona jest to wielka urwista skala, pod­pierająca mur Jerozolimy. Na wschód rozciąga się: Góra Oliwna i Góra Zgorszenia (tak zwana od czasu bałwochwalstwa Salo­mona, który w swej starości stał się niewdzięcznym Bogu). Dwa te wzgórza łączące się z sobą są prawie nagie, ponuro oświecone; gdzieniegdzie widać na nich jaką czarną, spaloną winnicę, grupę dzi­kich oliwek; u gór porosłych hysopem — starożytne ruiny. Przy tej dolinie Zbawiciel nasz w ogrójcu rozpoczął Swą mękę. Na temże miejscu, według Joela proroka, Syn Boży w chwale majestatu będzie sądził ludzi, gdzie przez nich był na śmierć pojmany.

Тam to, u stóp Góry oliwnej według Dyonizyusza Areopagity, naocznego świadka, najświętsze ciało Boga-Rodzicy złożone zostało w grobie, w skale wykutym.

Przez trzy dni Apostołowie i uczniowie przychodzili się mo­dlić do świętego grobu. Trzeciego dnia przybył  masz Apostoł, który niegdyś wyrzekł: „Nie uwierzę, że Mistrz powstał z mar­twych, dopóki się nie dotknę ran w Jego rękach, nogach i boku!“

I dane mu było widzieć własnemi oczyma, dotykać własnemi rękoma uwielbionego Ciała Zbawiciela, aby niczego nie brakowało do stwierdzenia wiary wszystkich wieków. Tak samo wola Boża sprowadziła go z odległych krajów na poświadczenie tryumfu Ma­ryi nad śmiercią, jako świadczył pierwszy o Zmartwychwstaniu Jezusa.

Piotr rzecze do niego:
„Za późno przybywasz; Matka Pana naszego nie jest już z nami.“ „Jak to — zawoła Apostoł — patrzeliście na Nią w ostatniej godzinie, przyjęliście ostatnie Jej tchnienia; czyliż mnie nie poka­żecie, gdzieście Ją pochowali, abym jeszcze uczcił święte Jej szczątki? “

Nie można było odmówić tej pociechy siewcy Ewangelii; zaprowadzono go do grobu Maryi i wierni Jerozolimy poszli za nim.

Gdy odjęto kamień, zamykający grotę grobową, znaleziono tyl­ko białą szatę rajskiej Dziewicy na kwiecistem posłaniu z róż i lilii. Nowa Ewa, która była Arką Wcielonego Słowa, żywą świątynią Ducha św., nie mogła dłużej zostawać na ziemi. Wybiła dla Niej godzina tryumfu i chwały. Bogarodzica, cała piękna i słodka, po krótkiem uśpieniu śmierci wzięta jest do nieba, na łono światłości tego Boga, którego na ziemi w swem łonie piastowała. Wzięta zo­stała z ciałem i duszą do raju jako królowa nieba i podniesiona nad wszystkie anielskie chóry, które się w nadludzkiej radości cieszą z Jej tryumfu, wielbią wszechmoc Boską, że pozwoliła ziemi wydać tę błogosławioną między niewiastami córkę, tę lilię między cierniem , — i przesłać niebiosom ten dar niewysłowionej doskona­łości i piękności, który jest koroną i uweseleniem wybranych Du­chów i Świętych Pańskich

Po Wniebowzięciu Maryi Apostołowie znowu się rozeszli, lecz nie mieli się więcej ujrzeć w tym życiu. Jako pierwiastki Kościoła wojującego po wszystkie wieki podzielili się ziemią, którą swym potem i krwią zrosili.


Głos Świętego Franciszka, 1916, R. 9, z. 8, str. 235-240