18-go maja.
Św. Wenanty, męczennik.
„Kto chce duszę swoją, ocalić, ten ją
straci; lecz kto ją dla Mnie utraci, ocali ją
z powrotem". Mat. 16, 25.
Święty Wenanty żył we Włoszech za panowania okrutnego cesarza Decyusza; a ponieważ Wiarę swoją otwarcie wyznawał, został w 15-ym roku życia przed namiestnikiem Antyochem jako chrześcijanin oskarżony i przed sąd zaprowadzony. Antyoch, litując się niby nad jego młodocianym wiekiem, starał się wszelkiemi możliwemi pochlebstwami i obietnicami skłonić go do bałwochwalstwa; jednakowoż młodzieniec odrzekł stanowczo: „Modlę się jedynie do prawdziwego Boga, a gardzę waszemi zmyślonemi bóstwami!“ Również i groźby nic nie pomogły, nie mogąc zachwiać odwagi młodego wyznawcy. Nawet najstraszniejsze męki okazały się daremnemi; zniósł je bowiem cierpliwie i niezłomnie. Założono mu najcięższe kajdany i wtrącono do ciemnego więzienia. A kiedy Anioł cudem zdjął z niego kajdany, powieszono go za nogi i zapalono wkoło niego ogień, aby go dręczyć dymem. Wśród tych mąk chwalił św. Wenanty Boga, wzywając głośno Imię Jezusa. To rozdrażniło oprawcę, który rozkazał powyrywać mu zęby, szczęki porozbijać i znękanego wrzucić do więzienia. Cudem Bożym wygoiły się rany jego przez noc, a kiedy dziki namiestnik o tem się dowiedział, zapytał młodzieńca, jakimi czarami się uleczył. „Tymi czarami“, odpowiedział, „są siła i cudotwórczość wszechmocnego Boga, nad którego przekładasz swoje kamienne i drewniane bożyszcza!“ Rzucono go za to rozbestwionym lwom na pożarcie, tym czasem one położyły się łagodnie u nóg jego. Następnie wleczono go przez ciernie i głogi i strącono go ze skały w mniemaniu, że teraz na pewno zginie. Jednakowoż Bóg uratował mu cudem znowu życie. Takie i podobne cuda działy się z nim i sprawiały wielkie wrażenie na pogan, że nawet wielu z nich do chrześcijaństwa się nawróciło, Wiarę przyjęło i za nią zginęło. Rozgoryczony namiestnik kazał nareszcie ściąć św. Wenan tego. Przy jego śmierci nastało trzęsienie ziemi i straszna burza, a z nią ogólny popłoch. Lecz i dziki oprawca Antyoch nie uszedł karze Bożej, gdyż w kilka dni potem umarł nędzną i straszną śmiercią.
Modlitwa.
O Boże, który użyczyłeś św. Wenantemu zwycięstwa nad wszelkiemi cierpieniami
i mękami, udziel nam tej łaski, byśmy jego zasługi czcili, we Wierze utwierdzonymi byli
i przykład jego naśladowali; za pośrednictwem Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen
Rozmyślanie.
1) Każdy człowiek posiada już w rodzoną miłość i przywiązanie do życia, a strach przed śmiercią. Ludzie poszczą i zażywają gorzkie lekarstwa w chorobie, znoszą cierpienia i boleści, dają się krajać i palić, byle tylko przedłużyć życie o lat parę. A gdyby ci sami ludzie z taką samą troskliwością dbali o cnotę i pobożność, gdyby się starali utrzymywać i popierać swoje życie duchowe, gdyby tyle łożyli dla dobra swej duszy, jak daleko by doprowadzili!
2) Nieporządne pragnienia jak najdłuższego życia należy zmienić. Jakkolwiek życie nasze jest krótkie, to przecież jest ono dosyć długiem, jeżeli urządzimy je sobie cnotliwie i dążyć będziemy do chrześcijańskiej doskonałości. Im dłużej żyjemy, tern dłuższem będzie sprawozdanie z niego i rachunek, który kiedyś złożyć będziemy musieli. Powinniśmy więc ciągle, dopóki czas jest, pracować nad naszem zbawieniem, abyśmy, gdy nasza ostatnia godzina wybije, mogli stanąć z czystem sercem i duszą przed wszechmocnym Panem!
3) Jeżeli pragniesz życie swe i zdrowie długo utrzymać, to miłuj cnotę i świętość! Albowiem umiarkowanie, pracowitość, łagodność, spokój i zadowolenie duchowe przyczyniają się częstokroć więcej do odzyskania lub utrzymania zdrowia, aniżeli wszelkie leki przepisane przez lekarzy. Staraj się więc osiągnąć żywot wieczny. A drogą do tego są przykazania Boże, jak to sam Zbawiciel uczy: „Chcesz wnijść do nieba, to wypełniaj przykazania!“