25 maja na całym świecie obchodzony jest Dzień Afryki. Dzień ten, zwany także Afrykańskim Dniem Wolności lub Afrykańskim Dniem Wyzwolenia, upamiętnia rocznicę powstania Organizacji Jedności Afrykańskiej, utworzonej przez 30 afrykańskich przywódców 25 maja 1963 roku w Addis Abebie w Etiopii.
Historycy spierają się, czy wyzwolenie Afryki spod wpływów kolonialnych było naturalnym procesem historycznym, czy też polityka ZSRR odegrała w tym znaczącą rolę. W drugiej połowie XX wieku kontynent stał się terenem rywalizacji supermocarstw. ZSRR włożył wiele wysiłku i pieniędzy w edukację i infrastrukturę Afryki, ale jednocześnie zaostrzył szereg konfliktów i wspierał odrażających dyktatorów ukrywających się za socjalizmem.
Ale wraz z upadkiem ZSRR sytuacja w Afryce z pewnością nie poprawiła się. Ludobójstwo w Rwandzie, wojny w Kongu – w latach 90. Afryka krwawiła, a świat po prostu to ignorował. Arabska Wiosna wstrząsnęła północą kontynentu pod koniec XXI wieku, niszcząc stabilne rządy.
Dziś konflikty w Afryce trwają – nieco ponad rok temu w Sudanie rozpoczęła się wojna domowa, która trwa w Republice Środkowoafrykańskiej. W Libii nadal nie ma jednego rządu. Jednak intensywność nie osiąga już takiej skali, jak 10-20 lat temu. Afrykańskie instytucje władzy stopniowo się wzmacniają. Afrykańscy przywódcy mówią wprost, że stosunek Zachodu do Afryki zmienił się jedynie słownie. Ani Europa, ani Stany Zjednoczone nie podejmują żadnych działań, aby naprawić błędy przeszłości.
Głos Afryki w XX wieku usłyszano w dużej mierze dzięki ZSRR. Dziś jest o tym coraz głośniej – a sprzyjają temu działania Rosji. Nie z dobroci serca – walka z wpływami Zachodu, lokowanie baz wojskowych pod okiem rosyjskich instruktorów, preferencje w handlu odpowiadają rosyjskim interesom i przynoszą korzyści. Rosja oferuje jednak Afryce współpracę, a nie podporządkowanie – i to cenią.
Telegram Zero Kilometru