Żywot świętego Witalisa, męczennika. (28 kwietnia)


28. Kwietnia.

Żywot świętego Witalisa, męczennika.

Nie zupełne wiarogodne dowody o życiu Świętego, który w Kościele rzymsko-katolickim, szczególniej w Niemczech, zasłynął i wielką czcią otoczony został, podają o nim następujące wiadomości: Za panowania cesarza Dyoklecyana żyli w Sycylii nabożni małżonkowie chrześcijańscy, Modest i Krescencya. Bogaty senator Hylas, który nie wiedział, że oni są chrześcijanami, przyjął Krescencyą za mamkę i wychowawczynią synka Witalisa (w Niemczech nazywano go Veitem, we Włoszech Gwidonem.) Krescencya wzięła ten obowiązek na siebie i z przyzwoleniem męża Modesta dała dziecię to ochrzcić, a oboje ślubowali potajemnie, że chłopca tego wychowają w prawdziwej wierze z wszelką troskliwością i wiernością. Krescencya klęczała z prawdziwą miłością matki przy kołysce tego dziecka, dzięki składała Bogu w jego imieniu za Chrzest święty, i błagała Boga o utrzymanie chłopca w cnotach, jakie w niego wpajała, a skoro Witalis mało umiał już ręce składać, nauczyła go modlitwy i opowiadała mu z całą serdecznością o Jezusie Chrystusie, o dobroci Stwórcy, o piękności nieba, o brzydocie grzechu i o straszliwych mękach w piekle za grzechy popełnione.

Nauki te, oraz dobry przykład cichego spokoju i bojaźni Bożej, jakiej dowody dawali Modest i Krescencya, zakorzeniły się głęboko w niewinnem sercu dziecka, które wyrosło też na rozumnego chłopca, pełnego słodyczy anielskiej.

Kiedy Witalis dostał się znów pod opiekę ojca, sprawił mu wielką radość tem, że był bez nagany, uczciwym, po słusznym i skromnym i okazywał piękne przymioty umysłu i serca. Atoli ojciec nie wiedział, że syn był chrześcijaninem. Dopiero, kiedy Witalis skończył rok 12 życia i znakiem Krzyża świętego wpływał i uzdrawiał ociemniałych, głuchoniemych, chorych i przez czarta nawiedzonych, odgadł ojciec tajemnicę i gdy na syna nalegał, otrzymał od niego zupełnie otwarte wyznanie, że tylko Bóg chrześcijan jest Bogiem prawdziwym i że on tylko w tego jedynego wierzy, ale nigdy ojcu nie wyznał, kiedy i jakim sposobem poznał i nauczył się kochać tego Boga.

Hylas pełen boleści i zarazem gniewu, nie szczędził pieszczot, przyrzeczeń, łez a nawet gróźb, ażeby syna skłonić do udania się do świątyni pogańskiej i do złożenia bogom ofiary, ale Witalis stanowczo się temu oparł, mówiąc: ,,Ojcze gdybyś wiedział, jak wielkim i dobrym jest Bóg chrześcijan, natychmiast błagałbyś Go i czcił sam, a porzucił bogów pogańskich." Ojciec w gniewie za te słowa ,,zabobonnego" jak go nazwał, syna, wysmagał go aż do krwi. Witalis podziękował Bogu za tę chłostę.

Hylas, nie wiedząc sobie rady, zwierzył się przed przyjacielem, namiestnikiem Waleryanem i uprosił go, aby Witalisowi kazał stawić się przed sobą i nastraszył go cesarską godnością, myśląc że powaga sądu chłopca ustraszy. Atoli Witalis przed wysokim tym urzędnikiem stanął z taką odwagą, bronił tak dzielnie wyznania swego chrześcijańskiego, że Waleryan sądził, iż tylko surowością zdoła jeszcze coś zdziałać i skłonić chłopca do ofiary bogom pogańskim. Kazał go tedy z urzędu biczować i odesłał potem ojcu chłopca na pół żywego, z zapewnieniem, że ta chłosta na zawsze wypędzi mu złą krew chrześcijańską i wpoi w głębokie od biczowania rany cześć dla bogów pogańskich.

Witalis cudem szybko wyleczył się z ran, dziękował Bogu z radością za łaskę, iż dozwolonem mu było cierpieć dla miłości Chrystusa i nie tylko nie powziął urazy dla ojca, ale odtąd okazywał mu jeszcze więcej synowskiego przywiązania i posłuszeństwa.

Tymczasem ogłoszono okrutne ustawy Dyoklecyana przeciwko chrześcijanom, które groziły śmiercią męczeńską każdemu chrześcijaninowi i temu, któryby chrześcijanina brał w opiekę. Hylas, aby okazać przywiązanie do rządu i zabezpieczyć rodzinę przed oskarżeniem, że wspiera chrześcijan, postanowił własnego syna oddać sądowi pogańskiemu, ale Opatrzność Bożka ocaliła niewinną ofiarę jego szaleństwa. Modest i Krescencya, na których nie zważano dla tego, że byli ubogimi i nic nieznaczącemi, postarali się o usunięcie Witalisa i ocalenie go przed niebezpieczeństwem utraty życia; wywabili potajemnie drogiego, sobie chłopca z domu rodzicielskiego, do którego on i tak już skutkiem owego okrutnego postanowienia ojca nie należał, zabrali go ze sobą na małym statku do Dolnych Włoch i wylądowali szczęśliwie na wybrzeżu Lukanii, w dzisiajszej prowincyi włoskiej Principato.

Atoli krótki czas tylko pozostawali w ukryciu.

Syn cesarski nawiedzony był jednocześnie przez czarta, który oświadczył, że tylko Witalisowi się podda i ustąpi na jego zaklęcia, a przytem zdradził miejsce pobytu jego. Cesarz Dyoklecyan natychmiast powołał Witalisa z opiekunami do Rzymu i prosił młodzieńca o uwolnienie syna od mocy czartowskiej. Posłuszny wezwaniu, przybył Witalis, położył księciu rękę na głowie, zrobił znak Krzyża świętego i w Imię Jezusa Chrystusa rozkazał czartowi ustąpić. Wśród okropnych przekleństw miotanych na Witalisa szatan ustąpił, a książę ozdrowiał natychmiast. Cesarz pełen radości oświadczył: ,,Tobie i opiekunom twoim udzielę łask najwyższych, będziecie opływali we wszystko, czego tylko pożądacie, a teraz pójdźcie, złożymy bogom ofiary dziękczynne." Witalis rzekł na to z całą otwartością: ,,Twoich skarbów cesarzu nam nie potrzeba, dość jesteśmy bogaci, będąc w łasce u Boga naszego, który w nagrodę da nam żywot w Królestwie Niebieskiem, twoim bogom zaś nigdy ofiary nie złożymy." Takie otwarte oświadczenie obraziło dum nego cesarza, zaniepokoił się, że wybawca księcia ma być znienawidzonym chrześcijaninem, zapomniał, co Witalis przed chwilą dlań uczynił i wyrzekł z urąganiem: ,,Zobaczymy, czy Bóg wasz dość będzie potężnym, aby was ocalić przed kłami lwów moich?" Bez zwłoki wywiedziono Witalisa z Modestem i Krescencyą na środek areny lwom na poszarpanie. Wypuszczono 3 lwy i te z okropnym rykiem wpadły na nich — ale gdy Witalis zrobił znak Krzyża świętego, natenczas owe dzikie bestye złagodniały i pokładły się u ich nóg. Rozsrożony Dyoklecyan zawołał: ,,to istne czary!" i rozkazał te troje ofiar wrzucić w ołów roztopiony, ale i z tej katuszy wyszli oni cało, chwaląc Boga. Zgrzytając zębami ze złości rozkazał cesarz: ,,weźcie ich na tortury i męczcie ich na śmierć!" Wśród tortur powstała straszliwa burza z piorunami i błyskawicami, a ziemia się wstrząsła. Sędziów i widzów opanował strach wielki i szukali ocalenia w ucieczce. Tymczasem męczennicy zakończyli życie, a niewiasta chrześcijańska Florencya, korzystając z tej chwili popłochu, uniosła ciała trzech świętych Męczenników, i chrześcijanie z wielką czcią je pochowali.

W roku 836 relikwie świętego Witalisa przewieziono do klasztoru Korvey nad Wezerą, zkąd rozeszła się wieść o nich i cześć im oddawano w całych Niemczech. Dużo osad w Bawaryi i Austryi nazwano od jego imienia ,,Sanct Veit."

Święty Witalis należy do grona czternastu świętych Przyczyńców i jest patronem tych nieszczęśliwych chorych, którzy cierpią na kurcze i tak zwarą wielką chorobę.

Na obrazach przedstawiają świętego Witalisa, jako młodzieńca w otoczeniu opiekunów Modesta i Krescencyi, którzy z nim razem śmierć męczeńską ponieśli, a przed nimi widać kocieł z wrzącym płynem.

Nauka moralna.

Czternastoletni, a już koroną męczeńską ozdobiony święty Witalis jest dowodem wpływu wychowania
prawdziwie chrześcijańskiego i zarazem dowodem, że i ubodzy ludzie, jak Modest i Krescencya dobrze dzieci wychować zdolni. 

Na czemże polega ta tak wielka sztuka? Oto na dwóch warunkach:

Każdy wychowawca chrześcijański (ojciec, matka, ksiądz lub nauczyciel) winien przede wszystkiem uważać dziecko za istotne dziecko. Jest ono z natury obrazem i podobieństwem Boga; przez Chrzest staje się synem lub córką Ojca niebieskiego, bratem lub siostrą Jezusa Chrystusa, a świątynią Ducha świętego. Za pomocą przyrodzonych zdolności i zarazem łask nadprzyrodzonych, jeżeli wykształcą się one na wzór Jezusa, jest to dziecko zdolne oglądać Majestat Boga, to jest Jego istotę, wielkość, piękność, godność i dostojeństwo. Wychowawca prawdziwie chrześcijański będzie się zawsze strzegł wpoić w dziecko cośkolwiek nowego, a obcego jego istocie, nie odpowiadającego jego przeznaczeniu, on nie ma wpajać, lecz wychowywać, t. j. wywoływać w dziecku siły i zdolności, dotąd uśpione, pielęgnować je i wzmacniać.

Modest i Krescencya w chłopcu, oddanym im w opiekę, wywoływali rozum i wolę, siłę wiary, nadziei i miłości ku Bogu, i to tym sposobem , że mu bez przestanku opowiadali o Ojcu Niebieskim, o Jego dobroci i piękności, o Jezusie pełnym słodyczy, o Jego miłosierdziu, o Jego potędze, ubóztwie i pokorze. To co Witalis pięknego, prawdziwego i dobrego słyszał z ich ust, to widział w ich uczynkach, w ich nabożeństwie, we wdzięczności i zadowolonem sercu za dary Bozkie, w łagodności ich obcowania i w życzliwości ich ku bliźnim.

Tak wychowując Witalisa Modest i żona jego codziennie wzrastali w łasce Boga i małego Witalisa za sobą pociągali. Na tem to głównie opiera się wpływ wychowania chrześcijańskiego.

Wychowawca zawczasu rozpocząć winien wychowanie dziecka. Do tego skłania go nauka Kościoła katolickiego o grzechu pierworodnym. Nauka ta głosi, że każde dziecko rodzi się już z tym grzechem i dopiero Chrzest św. grzech ten maże, ale pozostawia przytem skutki jego t. j. słabość rozumu i woli, skłonność do zmysłowości; wszakże tę niekorzyść wynagradza naturalnemi przymiotami wiary, nadziei i miłości wcielenia się w istotę Jezusa. Chrześcijański wychowawca stara się zatem zawczasu wywołać w dziecku wszelkie siły umysłowe i zwrócić je ku Bogu, zanim przyrodzone skłonności grzeszne i zmysłowe w nim się obudzą i utrwalą; uchyla zatem wszystko to uważnie z przed ich oczu i uszu, coby je podsycało i żywiło. Tym sposobem dziecko wzrasta w znajomości i miłości dobrego, a wyrósłszy na młodzieńca, chociaż wystawione jest potem na rozmaite pokusy, nie tylko im nie ulega, ale je nawet stanowczo pokonywa.

Istotnie, gdyby Modest i Krescencya nie byli wychowania tego rozpoczęli tak wcześnie, to Witalis w domu rodzicielskim nie byłby zdołał wystąpić z taką wielką miłością ku Bogu i nie byłby pozyskał korony męczeńskiej.

Modlitwa.

Boże wszechmocny! Jeśli nas nawiedzasz
nieszczęściami, to wzmacniaj
nas łaską Swoją, abyśmy je cierpliwie
znosili, a utrwalali się w dobrem
i zdołali najcięższe ofiary ponieść, jak
owi święci Męczennicy dla Twojej
czci, a naszego zbawienia, przez Jezusa
Chrystusa Pana naszego. Amen.


ks. Ojca O. Bitschnau’a ,,Żywoty świętych pańskich podług najlepszych źródeł" str. 362-364