MĘCZEŃSTWO Ś. SYMEONA BISKUPA I USTAZENA EUNUCHA i wielu
innych, pisane od Zozomena w Kościelnej Ilistoryi, lib. 2,
cap. 8, 9, 10 i 11. Niceph. lib. 8, cap. 36. Żyli około Roku
Pańskiego 350, za Konstancyusza cesarza.
Gdy się za czasem chrześcianie w Persyi rozmnożyli i kościoły już swoje, biskupów, kapłanów i dyakonów mieli, bardzo ta rzecz magów, którzy z starodawna zawżdy idąc po krwi, stróżami i wodzami nabożeństwa Perskiego byli, obraziła; tudzież i żydów przyrodzonych chrześcianom nieprzyjaciół zazdrość wzruszyła, iż się z magami zmówiwszy, trapić chrześciany poczęli. A począwszy od starszych głów Symeona biskupa Seleucyi i Kresyfontu miasta w Persyi pierwszego, do króla Sapora, w matactwie donieśli, jakoby on Rzymskiemu cesarzowi przyjacielem będąc, króla Perskiego zdradzał i z nim sekretne korespondencye miewał. Król pierwiej podatkami wielkiemi i nieznośnymi i złymi a nielitościwymi urzędnikami trapić chrześciany począł, a potem jawnie kapłanów i przełożonych ich zabijać, kościoły rozwalać, skarby w nich pobrać i tego Symeona biskupa, Sompafeusza nazwanego, pojmać i do siebie przywieść rozkazał. Przywiedziony w żelaznych okowach przed króla, nie tylko się nic nie przeląkł, ale i pokłonić się królowi nie chciał. Gzem nie pomału obruszony król, spytał go: Czemuby się teraz nie kłaniał, ponieważ innych czasów to czynił? A on powiedział: Pierwiej mię przed ciebie na odstąpienie Boga mego nie wodzono i przetom powinną cześć królowi czynił; teraz mi to nie przystoi, gdy mi o wiarę moją i o Boga mego idzie. I namawiał go król, aby się słońcu pokłonił, obiecując mu wiele i tem go strasząc, iż wszystkie chrześciany z państwa swego wygubić chciał. Ale ś. Symeon powiedział, iż tego nigdy nie uczynię i kazał go do więzienia prowadzić w tę nadzieję, iż się upamiętać miał.
Wychodząc z pałacu, potkał go Ustazanes rzezaniec stary, ten, który króla z dzieciństwa wychował, pierwszy na wszystkim dworze jego i ukłonił się nizko ś. Symeonowi, łaskawie go witając. A ś. Symeon ofuknął go słowami gniewliwemi, wołając na niego, twarz od niego odwracając o to, iż nie dawno będąc clirześcianinem, z przymuszenia królewskiego słońcu się pokłonił. Co słysząc Ustazanes, płakał i ciężko się frasował i zrzuciwszy szatę drogą z siebie, oblókł się w czarną podłą i siedząc u drzwi pokoju królewskiego, narzekał płacząc a mówiąc: Ach mnie nędznemu, jakim mi się Pan Bóg postawi, iżem się go zaprzeć śmiał? Oto i Symeon swoją twarz odwrócił ode mnie. Dowiedział się król, iż się tak bardzo smęci, przyzwał go i spytał: Co cię tak smutnego w domu mym królewskim spotkało? A on odpowie: W tym domu twym żadnego nieszczęścia nigdy nie odniósł, jednakbym był wolał wszystkie na świecie ciężkości i nieszczęścia cierpieć, niżeli że mię ta jedna rzecz spotkać miała, której ja żałuję, żem jej doczekał, iżem tak stary będąc, pierwiej nie umarł, to jest, że patrzę na to słońce, któremum się ja jako Bogu według woli twojej pokłonił nie z serca, ani z chęci mej, ale to tylko tak przed tobą pokazując. I zasłużyłem z obu stron wielkie kara nie, żem i Chrystusa Boga mego zdradził i w mojej sędziwości obłudniem się przed tobą stawił. Ale świadczą się Bogiem, Nieba i ziemi Stworzycielem, iż tego więcej czynić nie będą. Zdziwił sią król tak prędkiej odmiany i tem sie więcej przeciw chrześcianom zawziął, czarom to ich wielkim przyczytając, a starca onego swego jako ojca prosił, aby mu tej zelżywości i bogom jego nie czynił i takim był, jakim sią pierwiej pokazał. Potem pogróżkami rozmaitemi zwyciężyć serce jego starał się, ale Cstazanes mówił: Nigdy na swą starość tak głupim nie będą, abym miał opuściwszy Stworzyciela, stworzeniu sią kłaniać. Tedy po długich z nim rozmowach i takich postępkach, kazał mu głową uciąć.
Gdy był wiedziony na śmierć, zawołał na wiernego przyjaciela swego, pałacu królewskiego rzezańca, prosząc go, aby te słowa królowi od niego powiedział: Królu, jakom od młodości mojej ojcu twemu i tobie służył i jakom wiarą, pilność i uprzejmość ku tobie pokazował, aż do tej sędziwości mojej, samym tobą świadczą; przeto za wszystkie posługi moje i życzliwości ku tobie i domu twemu, niech to sobie u ciebie uproszą, aby wszyscy wiedzieli dlaczego umieram; iż nie dla żadnej zdrady, ani przewinienia mego przeciw sobie tę hańbę odnoszą. Każże woźnemu wołać, iż Ustazanes głową traci nie dla tego, aby się w pałacu i pokoju królewskim źle zachował, a w czem złem doznany był; ale iż chrześcijaninem będąc, Boga się swego według woli króla zaprzeć nie chciał. Powiedziano to królowi, a król chętnie to uczynił i wołał woźny tak, jako Ustazanes chciał. Rozumiał król, iż tem wołaniem chrześcianie przestraszeni być i od Boga swego rychlej odstępować mieli; gdy im nadzieja na tak starym a zasłużonym przyjacielu, który wychował króla, do miłosierdzia ginęła. Lecz Pan Bóg inaczej sporządził i Ustazanes też dla tego o to upraszał, aby, jako był wiele chrześcian, gdy się słońcu kłaniał, wzgorszył i zastraszył, śmiercią je też swoją naprawił i ku wielkości serca a umieraniu dla Chrystusa posilił. Tak Ustazanes chwalebnie dokonał.
O jego śmierci dowiedziawszy się Symeon, niewypowiedzianą radością chwalił Boską dobroć. Był jeszcze przyzwany drugi raz do króla i przed nim wiele mężnie i wolno mówił o wierze ś. chrześciańskiej i kłaniać się słońcu i królowi nie chciał. Tedy król w dzień mąęi Pana naszego kazał sto innych chrześcian z więzienia wywieść (między którym i byli kapłani, dyakoni i inni klerycy), aby w oczach Symeona byli zabici, a sam z nimi na końcu ścięty był. Gdy je przed nim związane na śmierć wiedziono, przełożony nad Magami pytał, jeżeliby żyć który, a z królem słońcu sią kłaniać chciał? Żaden się na to nie odezwał, aby żyć z takim grzechem miał; a Symeon jako ich głowa i arcybiskup idąc za swemi owcami na oną pożądaną śmierć, mądremi z Pism a ś. i mocnemi słowami pobudką im i kazanie czynił, mówiąc: Tak nam umierać, dar jest Boży a żywot prawy, nie daj Boże, abyśmy się Boga naszego zaparli, dopierobyśmy prawdziwie umarli. Śmierć przyjść musi, a zły się jej tak, jako i dobry nie uwiaruje; ale co po śmierci będzie, jaki sąd, jaka zapłata, na to nam oko mieć trzeba. A kiedyż możem większą miłość ku Panu i Bogu naszemu pokazać i wszystko, co on miłującym się obiecał, sobie zjednać? jeżeli nie wtenczas, gdy dla niego umieramy? Temi i innemi słowami zapaleni ochotnie szli wszyscy pod miecz. A gdy miłe ucznie i owce swoje posłał przed sobą, sam też za nimi szyją ściągnął i ścięty jest. Tam że Abedechaluam i Ananiasz kapłani Kościoła jego, już starzy będąc, z nim zaraz pojmani, zabici są.
Tegoż czasu Pusyka przełożony nad wszystkim i rzemieślnikami królewskimi, gdy widział, iż Ananiasz stary kapłan pod miecz idąc, drżeć począł, zawołał na niego: Nie bój się starcze, a zamknij oczy, miły ojcze, wnetże światłość Bożą obaczysz. O to słowo pojmany jest i stawiony przed króla. Gdzie iż wolno Chrystusa wyznał, a o niewinną sią śmierć Męczenników na króla przed królem żałował, kazał go król nie już ścinać, ale osobliwą jaką a najokrutniejszą śmiercią zabić. Tedy mu oni katowie przez szyję język wywłócząc, srogiem go męczeństwem umorzyli. Także i córką jego panienką, która przy nim żałośna była, zabili. Roku zaś przyszłego, na tenże dzień męki Pańskiej, tenże król uczynił wyrok straszliwy a okrutny po wszystkiej ziemi Perskiej, aby wszystkich, którzy by się znali być chrześcianami, zabijano. Niezliczony poczet chrześcian w ten czas pogubili Magowie, którzy ich na to po wszystkich kątach i tajemnych miejscach szukali i na srogą śmierć wywłóczyli. A inni szli dobrowolnie, sami się dla miłości Pana Boga swego wydając. Wiele i na dworze królewskim zacnych ludzi pomordowano. Między nimi gdy Azades rzezaniec królewski zabity był, iż go wielce król miłował, żałując go ciężko, kazał onego rozboju przestać, a samych tylko kapłanów, biskupów i dyakonów zabijać, którzy mężnie umierając, świadectwo Chrystusowej czci i prawdzie jego dawali, wieczne sobie królestwo jednając, w którem chwalą Jezusa Chrystusa Pana naszego na wieki wieków, Amen
Obrok
Duchowny.
Za obrok położę słowa Konstantyna Wielkiego, które do Sapora króla Perskiego, gdy chrześćiany gubił, napisał: Zalecam ci, prawi, pilnie chrześciany i obiecujęć, za to zawżdy dziękować, gdy się ludzko przeciw nim w królestwie twojem stawić będziesz. Nie znajdziesz nic w wierze i obyczajach ich, coby przygany godnego było. Ofiarami niekrwawemi Boga błagają, krwawych zaniechywając; w czystem się sercu kochają, a cnoty i pobożności wszelakiej pilnują i chwalić się słusznie mają ci, co tak wierzą. A ze mnie się naucz, iż za tę łaskę, którą uczynisz chrześcianom, szczęścić ci Pan Bóg i państwu twemu będzie. Bom ja za pomocą Boską, wiarę w Chrystusa mając świat wszystek od morza zachodniego i państwo Rzymskie opanował; i tak wiele razy na wojnach wygrałem, tyranów skruszyłem, żadnych ofiar i czarów nie czyniąc; ale znak krzyża ś. przed wzrokiem moim nosząc i czystą modlitwę czyniąc. A inni, którzy chrześciany prześladowali, jaki był Graleryus towarzysz mój, który jawnie Boską ręką skarany i w moc Persom dany jest, i inni także źle zginęli. Tak pisze on Wielki Konstantyn. Żeby na to pomnieli królowie, jako tem państwu ich stoją, gdy chwałę Boską pomnażają, a wiary ś. katolickiej bronią, pilniejsiby byli ku straży jej, teraz zwłaszcza, gdy kacerstwa niezbożne zaślepiwszy ludzie do pogaństwa je wiodą i wiarę ś. psując, gotują antychrystowi drogi.