Żywot świętego Jana, pustelnika. (27 marca)

 26. Marca.

Żywot świętego Jana, pustelnika.


W Rzymie żył pewien bogaty, znakomity pan, imieniem Eustropiusz, któremu żona Teodora powiła trzech synów. Dwaj starsi wstąpili do służby wojskowej, najmłodszy, Jan, oddał się naukom. Zdarzyło się, że pewnego razu przybył do domu Eustropiusza mnich ze zakonu Acemetów, to jest takich, którzy także i w nocy chwałę Bożą śpiewają, zatem mało sypiają. Mnich ten opowiadał wiele Janowi o owym klasztorze i o życiu, jakie tam prowadzą. To opowiadanie wznieciło w Janie chęć wstąpienia także do tego klasztoru i służenia Bogu. Mnich, który był w podróży do Jerozolimy, przyrzekł mu, że skoro powróci, zabierze go ze sobą. Od tego czasu pragnienie miłości Boga coraz więcej wzrastało w sercu Jana. Poprosił rodziców o ewangielią, a rodzice, sami pobożni, kazali mu ewangielie święte spisać na pergaminie i oprawić w złoto i drogie kamienie. Dniem i nocą czytywał odtąd Jan ową świętą księgę i słowa jej brał do serca.
Tymczasem mnich powrócił ze Ziemi świętej, a Jan z obawy, aby mu rodzice nie przeszkadzali, uciekł z nim tajemnie nocą. Szczęśliwym trafem znaleźli okręt, który również szczęśliwie przewiózł ich do owego klasztoru. Opat nie chciał początkowo Jana przyjąć dla młodego wieku, i dopiero na usilne prośby skłonił się do prośby jego. Z wielką gorliwością i ku zbudowaniu braci wypełniał Jan ostre przepisy zakonnej reguły przez sześć lat. Po tym czasie ogarnęła go wielka tęsknota do rodziców. Wspomniał sobie wprawdzie słowa ewangielii: ,,Kto więcej kocha ojca i matkę, aniżeli Mnie, nie jest Mnie godzien," ale na próżno walczył przeciw pokusie. Z tęsknoty zachorował, i już był blizkim śmierci. Wreszcie zwierzył się Opatowi, a ten dał swe zezwolenie na opuszczenie klasztoru. Jan dostawszy pozwolenie jakby cudem ozdrowiał. Opuścił więc klasztór, ale nie w celu wrócenia do domu, aby prowadzić życie świeckie, lecz powziął szczególny zamiar na wzór świętego Aleksego uczynić Bogu z siebie ofiarę, i w obliczności rodziców żyć nieznany jako żebrak. Dla tego spotkawszy żebraka w swej podróży, pomijał się z nim na odzież, i w tem żebraczem odzieniu stanął przy bramie domu rodzicielskiego. Ponieważ była już noc, przeto czas aż do rana przepędził na modlitwie. Kiedy odźwierny rano bramę otworzył i chciał go odegnać, prosił usilnie, aby mu w domu dał gdzie kącik, i ręczył, że nikomu zawadzać nie będzie. Odźwierny miał dobre serce; ulitował się więc nad żebrakiem i wskazał mu kącik w domu na pobyt.

Po kilku dniach matka w towarzystwie kilku sług wychodząc na przechadzkę, ujrzała owego żebraka, którego w skutek zapadłego oblicza nie poznała, i kazała go wyrzucić. Słudzy chętnie się do tego zabrali, i ze śmiechem wyprowadzili Jana. Odźwierny jednakże na wygnanie Jana nie pozwolił, lecz zbudował mu obok rodzicielskiego dom u chatkę, w której Jan przeżył trzy lata na ustawicznej modlitwie i postach, a szyderstwa i naigrawania służby znosił dla miłości Jezusa w pokorze.

Jeden ze sług miał litość nad nim. Opowiedział on swemu panu, jak pobożnym jest ów żebrak w chatce, że dzień cały przepędza w kościele, a większą część nocy na modlitwie, żyjąc tylko o chlebie i wodzie. Eustropiusz się rozczulił i kazał Janowi dawać dziennie potrawy ze swego stołu. Ale Jan ich nie tykał, lecz rozdawał je między ubogich. Na ten sposób prowadził skryte, nędzne i wzgardzone życie: przy tern jednakże był rzeźwym i wesołym; Bóg bowiem pocieszał go w sposób pełen słodyczy.

Nareszcie nadszedł czas jego rozwiązania. Bóg objawił mu godzinę śmierci z całą więc troskliwością na nią się przygotował. Z największym nabożeństwem przyjął Sakramenta święte, i posilony chlebem niebieskim, kazał do siebie przywołać odźwiernego, podziękował mu serdecznie za pielęgnowanie, i prosił, aby pani domu go odwiedziła, ponieważ jej ma ważną rzecz do odkrycia. Z odrazy do żebraka nie chciała pani długo na to przystać, dopiero na prośby męża zgodziła się na to, i zbliżyła się do umierającego Jana. Ten podziękował jej za wszystkie dobrodziejstwa i prosił serdecznie aby go pochowano na tem samem miejscu, gdzie umrze, i w tem samem odzieniu, które ma na sobie. Teodora to przyrzekła. Wtedy wydobył Święty ze swej sukmany ową książkę z ewangieliami, którą w dzieciństwie otrzymał od rodziców, i podał Teodorze z napomnieniem, aby tę książkę, jako największy skarb mieli w poszanowaniu i zachowali ją, jako puklerz przeciw nieprzyjaciołom ciała i duszy. Teodora bierze książkę, i natychmiast poznaje, że to ta sama, którą niegdyś dała synowi i bieży czemprędzej do Eustropiusza, aby mu ją pokazać; Eustropiusz ją poznaje. Oboje biegną pełni zadziwienia spiesznie do umierającego i pytają, zkąd ma tę książkę. Jan dobywając już ostatnich sił odpowiedział: ,,Jestem Jan, wasz syn, od was dostałem tę książkę. Ja stałem się przyczyną waszych łez. Ale miłość do Jezusa ujęła mnie, albowiem, gdym karty tej świętej książki przeczytał obawa napełniła mnie o zbawienie mej duszy, dla tego postanowiłem prowadzić tak surowe życie." Po tych słowach zasnął lekko w Panu roku 450.

Niepodobna opisać zdumienia i boleści rodziców, mianowicie matki, która teraz sobie przypomniała, jak szorstką była dla mniemanego żebraka, który przecież był jej synem. Jednakże pocieszyła ich święta śmierć ich syna. Pogrzebali go na tem miejscu, gdzie umarł, ale zamiast ubogiej chatki, stanął na tem samem miejscu niezadługo wspaniały kościół. Sami zaś rozdali cały swój majątek pomiędzy ubogich, i aż do śmierci służyli Panu Bogu.

Świętego Jana pustelnika przedstawiają w odzieży żebraczej z ewangielią w ręku.

Nauka moralna.

Bóg rozlicznemi drogami prowadzi Swoich wyznawców do celu to jest do świętości i zbawienia. Dla niektórych ma jednakże nadzwyczajne środki, aby ich uświęcić i zachęcić innych do większej gorliwości ich przykładem. Nie wszyscy mogą się do słów Jezusa Chrystusa zastosować: ,,Ktoby opuścił dom, albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matką, albo żoną, albo syny, albo role dla Imienia Mego; tyle stokroć weźmie, i żywot wieczny otrzyma." (Mat. 19, 29) Nie jestto żadnym rozkazem, tylko radą, której Jezus udziela tym, którzy chcą dojść do wyższej doskonałości. Za tą radą poszedł także święty Jan, do czego go czytanie Pisma świętego skłoniło. Bóg dodał mu też siły do tak nadzwyczajnego czynu, że w pobliżu w obecności rodziców żył nieznany jako żebrak. Bóg wprawdzie nie żąda od ciebie, chrześcijański czytelniku, takiego żywota, bo nie miał byś do tego dość woli ani siły, jednakże jeźli chcesz być zbawionym, powinieneś starać się oderwać od rzeczy stworzonych, i być gotowym położyć nawet życie dla Jezusa Chrystusa; powinieneś sobie odmówić niebezpiecznych uciech i rozkoszy tego świata; powinieneś unikać wygodnego, miękiego życia; powinieneś sam siebie się zaprzeć, to znaczy, upokorzyć się, i starać się pokonać siebie samego, swe pożądliwości i złe skłonności, i aby tego łatwiej dopiąć, winieneś ustawicznie oczy twe zwracać na ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa, i na tych, którzy za łaską Bożą opuścili dla Jezusa ojca i matkę, to jest na Świętych Pańskich, jak to czynił np. Jan święty. Jeźli tak czynić będziesz, osiągniesz szczęśliwość wieczną, chociaż droga żywota twego nie będzie tak nadzwyczajną. ,,Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi, gdzie rdza i mól psuje, i gdzie złodzieje wykopują i kradną: ale skarbcie sobie skarby w niebie, gdzie ani rdza ani mól nie psuje, gdzie też złodzieje nie wykopują i nie kradną." (Mat. 6, 19— 20.)

Modlitwa

Najsłodszy Bożki Zbawicielu, Panie
Jezu Chryste, o jak chętnie chciałbym
iść za Tobą na drodze Twojej krzyżowej,
alem ja nędzny i słaby i potrzebujący
pomocy; udziel mi przeto łaski
świętej Twojej, abym mógł to wykonać,
do czego Ty mi zbawiennej
chęci udzieliłeś. Amen.


ks. Ojca O. Bitschnau’a ,,Żywoty świętych pańskich podług najlepszych źródeł" str. 237-240