Św. Jan Kapistran z zakonu Braci-Mniejszych Świętego Franciszka Serafickiego (28 marca)


24-go Października.

ŚWIĘTEGO JANA KAPISTRANA
Z ZAKONU BRACI-MNIEJSZYCH ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SERAFICKIEGO

Żył około roku Pańskiego 1456.

(Żywot jego był napisany przez Papieża Piusa II).

Święty Jan rodem Włoch, przyszedł na świat przy końcu wieku XIII, w małej wiosce zwanej Kapistrana (Capistranna) w królestwie neapolitańskiem. Był synem zamożnego szlachcica, który z Niemiec przybywszy z księciem Andegaweńskim gdy ten obejmował tron neapolitański, osiadł w tem państwie. Dla słuchania wyższych nauk wysłany do Peruzyi, tak się tam odznaczył i znak o mi tem wykształceniem, i wielkiemi zdolnościami i prawością charakteru, że młodym jeszcze będąc zajął jeden z pierwszych urzędów w tem mieście, a najbogatszy pan tej prowincyi, przeznaczył mu swoję córkę za małżonkę, z którą się Jan zaręczył. Przy tem posiadał on szczególne zaufanie króla neapolitańskiego Władysława, do którego podówczas Perużya należała; ten używał go w poselstwie od siebie i do innych miast, dla załatwienia ważniejszych spraw państwa.

Coraz też świetniejszy otwierał się zawód Janowi, i zdawał się on na drodze do najwyższych godności i zaszczytów ziemskich. Lecz że Pan Bóg przeznaczał mu nie ziemskie, lecz niebieskie wielkie nagrody, wkrótce doznał nasz Święty zmiany w swoim losie. Perużanie zbuntowali się przeciw królowi neapolitańskiemu, a znając Jana jednym z najprzychylniejszych urzędników sprawie Władysława, uwięzili go i zamknęli w ciemnej i wilgotnej piwnicy, w której i głodem go morzyli i najdotkliwsze zadawali mu obelgi i przykrości. Donieśli wprawdzie o tem jego przyjaciele królowi: ten łatwo mógł, wchodząc w różne układy z Perużanami, uzyskać uwolnienie tego najwierniejszego swego sługi, lecz tego nie uczynił. Taka z jego strony niewdzięczność żywo dotknęła Jana, i dowiodła mu jak na ludzi i ich względy rachować nie warto; a Bóg który mu to zsyłał dla widoków swojego szczególnego nad nim miłosierdzia, rozbudził wtedy w sercu jego pragnienie opuszczenia świata, i skoro odzyska wolność, wstąpienia do Zakonu. Już więc wahał się tylko jakie zgromadzenie ma wybrać, i gorąco prosił Matkę Bożą, aby mu wyjednać raczyła u Pana Jezusa wyraźną jaką w tej mierze wskazówkę. Tak upłynęło dni kilka, kiedy odmawiając pacierze o Matce Bożej Ofjicium Parvum zwane, ujrzał więzienie swoje napełnione światłością niebieską, a wśród niej objawił mu się święty Franciszek Seraficki, polecając aby do jego zakonu Braci-mniejszych wstąpił. Co większa: po tem widzeniu głowa Jana została tak ostrzyżoną w koronę, jak ją ciż zakonnicy noszą.

Tymczasem, przyjaciele Jana widząc że król o jego uwolnienie nie stara się, sami weszli w układy z Perużanami, i za umówioną sumę pieniężną, wykupili go z więzienia. Święty wyszedłszy na wolność, zerwał zaręczyny uczynione z ową córką zamożnego pana, rozdał cały swój majątek na ubogich, i udał się do klasztoru Braci-mniejszych na górze Perużańskiej położonego, prosząc aby go przyjęto. Miał wtedy lat trzydzieści. Przełożony uczynił zadość tej prośbie, lecz obawiając się czy jego powołanie nie jest tylko dziełem chwilowego zniechęcenia do świata który go zawodził, umyślił na różne wystawić go próby. Między innemi, przywdzianemu dziwacznie i z tablicą na piersiach, na której były wypisane różne jego grzechy, kazał mu wsiąść na osła i ulice miasta objechać. Spełnił to święty Jan jak nąjochotniej, a za tak mężne przezwyciężenie wszelkich względów światowej próżności na samym wstępie na drodze życia zakonnego, dał mu Pan Bóg tę łaskę że już wszelkie inne upokorzenia, których mu nie szczędzono w nowicyacie, były dla niego jakby niczem. Przyszło bowiem i do tego, że go po dwakroć wypędzano z klasztoru, jako niezdatnego do żadnych obowiązków. Lecz i to nie zraziło sługę Bożego: po kilka dni siadywał pod furtą, wraz z ubogimi żywiąc się tem co po nich zostawało. Przyjęty nareszcie został ostatecznie, lecz i to z tak upokarzającymi warunkami, że poddając się im dał już wtedy dowód najwyższego stopnia cnoty zaparcia się i pokory. Przed wykonaniem uroczystych ślubów, trzy dni i trzy noce spędził na modlitwie nie biorąc żadnego posiłku. Odtąd zaś już mu nikt z braci w umartwieniach ciała, wytrwałości na modlitwie, najdoskonalszem posłuszeństwie, i w miłości braterskiej, nie wyrównał. Pościł całe życie bez przerwy, raz tylko na dzień biorąc bardzo mało posiłku. Sypiał wszystkiego trzy godziny na gołej ziemi, resztę nocy spędzał w kościele, modląc się, a najczęściej przed obrazem Matki Bożej. Zalewał się wtedy slodkiemi łzami, i prawie za każdą razą wpadał w zachwycenie, i taki rodzaj życia prowadził i wtedy nawet, gdy później wielkiemi pracami apostolskiemi był obarczony.

Po wyświęceniu na kapłana, niezwłocznie przeznaczony został od przełożonych na kaznodzieję, i w tym-to zawodzie już odtąd ciągle pracując, stał się jednym z najsławniejszych w Kościele Bożym Apostołem, ogarniając pracą swoją nietylko Włochy, lecz wielką część północnej Europy. Mistrzem w naukach duchownych miał świętego Bernardyna Seneńskiego, który podówczas wprowadził był ścisłą reformę w klasztorach Braci-mniejszych, a którego on wysokie cnoty wiernie naśladował, a szczególnie w gorliwości rozszerzania czci przenajświętszego Imienia Jezus, i nabożeństwa do Matki Bożej. Po śmierci tego Świętego, Jan jak we wszystkiem tak w dalszem prze prowadzeniu reformy zakonnej, czynnie i godnie go zastąpił.

Pokory był najgłębszej, i z tego powodu niczem skłonić go nie można było, aby przyjął Biskupstwo Akwiletańskie, na które został powołany. Wielokroć zamianowany Legatem Papieskim, gdy zewsząd tłumy ludu zbiegały się do niego jakby do jakiego nowego Apostoła, owszem poczytując go za Anioła z Nieba zesłanego, nie tylko obojętnie ale z przykrością patrzał na takie oznaki szczególnej czci powszechnej, i wtedy powtarzał zwykle te słowa Psalmu Pańskiego: Nie nam Panie, nie nam, lecz Imieniowi Twojemu daj chwałę. Jak nadzwyczajną ostrością życia jaśniał, tak podobnież zasłynął znakomitemi pismami które wydał, powstając na różne panujące podówczas pod względem obyczajów nadużycia i błędy przeciw wierze. Dwa razy sprawował urząd Wikaryusza Generalnego zakonu Braci mniejszych, a przykładem własnym i wydanemi rozporządzeniami dokonał rozpoczętej przez świętego Bernardyna Seneńskiego reformy, w tej gałęzi zakonu świętego Franciszka Serafickiego do której należał, a którą u nas Bernardynami nazywają, i która pod jego zarządem zajaśniała całą pierwotną ścisłością Reguły Patryarchy Asyskiego.

Ożywiony niezmordowaną o zbawienie dusz gorliwością, wielki ten sługa Boży przebiegł całe Włochy z tak zbawiennym skutkiem, że niezliczona liczba osób pod wpływem jego świętej wymowy, i uderzona licznemi cudami jakie wszędzie czynił, przez niego na drogę zbawienia zwrócona i na niej ustaloną została. Papież Marcin V uczynił go był Inkwizytorem, do wytępienia jednej z najprzewrotniejszych sekt heretyckich, tak nazwanych F ratyeelów , którzy w owym wieku z wielką dusz zgubą szerzyli błędy swoje we Włoszech. A gdy gorliwość świętego Jana, połączona z wielką jego łagodnością, wytępiła do szczętu tę dotkliwą w Kościele plagę, tenże Papież zamianował go Generalnym Inkwizytorem, to jest: przewodniczącym w tej Kongregacyi Rzymskiej, do której odnoszą się wszelkie sprawy o kacerstwo oskarżonych. On-to także po usilnej pracy, w całem państwie kościelnem zniósł lichwę, którą Żydzi obdzierali bez miłosierdzia najuboższą ludność. Następny Papież Eugeniusz IV powierzył mu wraz ze świętym Wawrzyńcem Justynianem, sprawę tak zwanych Jezuątów, których niewinność wykrył, obroniwszy ich odrzuconych na nich oszczerstw. Na Wschodzie wielkie także położył zasługi. On to bowiem ułatwił połączenie się Ormian z Kościołem katolickim, a które nastąpiło na Soborze Florenckim, gdzie obecny Jan, którego dziełem było i to walne zgromadzenie, zajaśniał jak słońce. Zamianowany przez Mikołaja V generalnym Inkwizytorem przeciw Żydom i Saracenom w całych Włoszech, nawrócił w Rzymie najstarszego Rabina żydowskiego, wraz z czterdziestu najznakomitszymi jego współwyznawcami. Tenże Papież, na żądanie cesarza Fryderyka III, wysłał go do Niemiec jako swojego Nuncyusza, dla nawracania kacerzy i przywrócenia zgody pomiędzy panującymi książętami. W sześcioletniej apostolskiej wycieczce swojej po tej części Europy, podczas której zachodził i w różne inne kraje a także i do Polski, szerzył wszędzie mąż Boży chwałę Imienia Jezusowego, a kazaniami i cudami jakie czynił ogromną liczbę heretyków jako to: Husytów, Adamitów, Tabarytów i innych przywrócił Kościołowi.

Wtedy przybył i do nas, zaproszony przez króla Kazimierza, a przyjęty w Krakowie przez Biskupa i kardynała Zbigniewa Oleśnickiego z największą uroczystością, kazywał tam na rynku codziennie przez dziewięć miesięcy, i założył klasztor swojej reformy ojców Bernardynów na Stradomiu.

Podczas pobytu w Polsce, odebrał od Papieża, którego sam namówił był do ogłoszenia wojny krzyżowej przeciw Turkom, polecenie aby do niej skłonił Panów chrześcijańskich. Wtedy Jan przeleciał jak błyskawica całe Niemcy, Węgry, Czechy i inne prowincye, a kazaniami swojemi i odezwami, tak do tej świętej wyprawy zapalił serca panujących książąt, że w krótkim czasie siedem dziesiąt tysięcy wojska chrześcijańskiego stanęło, gotowego do boju. Jego-to obecności w czasie stanowczej bitwy z niewiernymi, wśród której z krzyżem w ręku oblegał szerogi zagrzewając je do walki, a ciągle wzywając głośno Imienia Jezusa i Maryi ,— zawdzięcza sprawa chrześcijaństwa całe go zwycięstwa, jakie podówczas odnieśli nasi nad Turkami pod Belgradem, gdzie dwa razy liczniejsze ich hufce poszły w rozsypkę i na głowę pobite zostały.

Wkrótce potem, święty Jan strudzony tylu pracami, wycieńczony ostrą pokutą, zapadł w śmiertelną chorobę, w klasztorze swoim w Wilaku w Węgrzech. Kilku panujących przybyło go odwiedzieć; upominał ich aby bronili wiary chrześcijańskiej, i oddał Bogu ducha dnia 23 października roku Pańskiego 1456, mąż prawdziwie Apostolski, a jak się wyraża o nim Brewiarz, z serca Męczennik. Kanonizował go Papież Aleksander VIII.


POŻYTEK DUCHOWNY

Świętemu Janowi Kapistranowi żywo się przedstawiła znikomość rzeczy ludzkich i dał mu się słyszeć głos Boga powołujący go do wyłącznej swojej służby, gdy był zamknięty w więzieniu. W samotności to bowiem najzbawienniejsze przychodzą nam myśli, i łatwiej tam dosłyszeć co Pan Bóg do duszy naszej przemawiać raczy. Jeśli chcesz bliżej z Bogiem obcować, przynajmniej niekiedy odsuń się od wrzawy świata.

MODLITWA (Kościelna).

Boże! któryś zasługami i nauką błogosławionego Jana, 
Kościół Twój przedziwnieuświetnił, 
i przez niego nad wrogami chrześcijaństwa przez moc przenajświętszego Imienia Jezus, 
wiernym zwycięstwo odnieść dał;
spraw prosimy, abyśmy nie przyjaciół naszych
za jego pośrednictwem przemagając na ziemi,
nagrody razem z nim dostąpili w Niebie.
Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya


Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna, str. 672-674