ŻYWOT Ś . AUSTREBERTY PANNY klasztoru Pauliaceńskiego, pisany
od człowieka zacnego, tegoż wieku żyjącego. Żyła około Roku
Pańskiego 638. Sur. Tomo 1.
Austreberta w domu zacnym z ojca Badefryda Groffa i matki Framehildy, która była rodzaju królów niemieckich, bogobojnych i wielkich jałmużników urodzona, z młodości światem i jego rozkoszami marnemi gardzić a Duchem ś. napełniona, Pana Boga i służby jego pragnąć poczęła, więcej o klasztorze niźli o ubiorach albo świeckich a młodości pospolitych zabawach myśląc. Mając lat 9, patrząc na twarz swoją w wodzie; ujrzała na głowie swej zasłonę zakonną, albo welum, które widzenie tak się jej serca chwyciło, iż od tego czasu wszystką myśl swoją do żywota czystego i służby Bożej obracała. Chcieli ją rodzice za mąż dać, ale ona z innym Mężem ślub uczyniwszy sercem zupełnem z płaczem prosiła P. Boga aby jej to ziścił, co jej był jako przez cień w onej wodzie ukazał. Słyszała podobno albo czytała Pismo ono: Kto tylko słowa Bożego słuchał a nie czyni, podobny jest temu, który na twarz swoją w zwierciadle patrzy; ujrzał ją, ale wnet jaka jest odszedłszy zapomniał. Nie chciała ta zapomnieć tego co w wodzie widziała, ale wnet skutkiem wypełnić uprzejmie pragnęła. Już rodzice mieli ją dać za mąż i upominki zmówne z obu stron pobrane i dzień wesela małżeńskiego naznaczony był z czego ona w wielkiej trwodze zostawszy, smucąc się a nie wiedząc, co innego miała czynić, tajemnie Bogu się poruczywszy uszła, brata maluczkiego rodzonego z sobą wziąwszy. Tak tedy wyszła do swego biskupa Tarnańskiego Audomara; a iż przez most jeden na rzece Kwancyi iść miała, gdy na to miejsce przyszła, ujrzy, iż rzeka się rozlała, a woda wyszła za most, dla czego przechodu wszystkim idącym nie dopuszczał. Panna Boża pomnąc z czem szła i w czyjej obronie, przeżegnawszy się, szła w wodę i innym za sobą iść kazała; i tak wielkim cudem mocy Bożej, prawie po wodzie chodząc z innymi którzy za nią szli, przebywszy rzekę do onego biskupa przyszła, przez którego Panu Bogu oddana i poświęcona jest i ono velum albo zasłonę zakonną na wieczną czystość swoją, którego pragnęła, z weselem otrzymała. Biskup potem łacno jej bogobojne przejednał rodzice, do których potem panienka przyszła i z wielką pociechą ich do klasztoru, Porcus nazwanego, oddana jest.
Tam w cnotach się doskonałych ćwicząc, a co dzień większy w nich postępek biorąc, pokorę a posłuszeństwo za fundament duchownemu budowaniu kładła. Miała się za wszystkich najlichszą i grzeszniejszą: każdej siostrze służyć, każdej się pokorzyć umiała. Kazano jej czasu jednego, według zwyczaju zakonnego, chleb piec, gdy kolej na nią przyszła, do czego małą tylko dzieweczkę przy sobie ku pomocy miała, która jej była wychowanką i która to o niej powiadała, iż piekąc chleb, gdy już piec wy gorzał a węgle wygarnęła, ostatek tylko już wyczyścić było trzeba a chleb kłaść: trafiło się, iż się pomiotło zapaliło i wszystko zgorzało, a ona rękoma klasnąwszy, westchnęła, mówiąc: Ach, co mam czynić, chleb się skazi! Zatem prędko drzwi zamknąwszy aby nikt nie widział, w piec wlazła sama i swojemi go rękoma wyczyściła, a włos jej jeden nie spłonął i na sukni ognia nic znać nie było; i tak chleb spiekła i posługę powinną uczyniła. Co gdy z prostoty przed jednym duchownym powiedziała, obaczył cud on w niej człowiek baczny i wielką jej świątobliwość, którą przed nią tając, niejako fukać począł: Nie czyń tego powiada, drugi raz córko, abyś od czarta skuszona nie była.
Potem tego klasztoru za starszą obrana była, gdzie długo szczęśliwie w nim panienki rządząc i one P. Bo-Bogu przykładem i nauką swoją pozyskując, do innego klasztoru z rozkazania starszych swoich, za starszą przeniesiona była, z takiej przyczyny: Jeden zacny i możny człowiek Amelbertus niejaki, córkę swoją Aureę imieniem, P. Bogu na czysty żywot oddając, na swym gruncie w Pauliaku klasztor panieński zbudował dla córki swej i nadał; do którego św. Austreberta od starszych swoich przyzwana jest, aby on nowy klasztor nauką, przykładami swemi i zwyczajami zakonnemi ufundowała; co ona z wielką chęcią czyniła. Lecz z dopuszczenia czartowskiego, inne zakonne panny, którym się srogą być zdała, bardzo ją źle do onego Amelberta fundatora odniosły i niesprawiedliwie oskarżyły; ten zaś jako człowiek gniewliwy a sprawy jej nie wysłuchawszy, fukać na nią i grozić jej tak bardzo począł, iż się do miecza na nią porwał; a ona rozumiejąc, iż przyszedł czas męczeństwa jej, do którego zawźdy ochotną była; zdjąwszy subtelne a święte głowy swej pokrycie i na szyję spuściwszy, nie niewieściem sercem mąztwo swe w rzeczach Boskich pokazując, szyję ku ścięciu nastawiła; na to Amelbertus jako wryty stanął, dziwując się takiej mężności, jakiej w wielu mężach nie doznał, zaczem zlęknąwszy się, miecz porzucił. Gdyby się była ona za onych okrutników i wylewców krwi chrześciańskiej urodziła, uważ jakoby była na męczeństwo za Chrystusa ochoczą, której i ogień, jako onym dziatkom w piecu babilońskim strasznym nie był.
Rządziła ten klasztor z wielką miłością ku siostrom, w czystem sercu, w prostocie umysłu, w cierpliwości i znoszeniu ludzkich w siostrach swoich nieudolności i w wielkim przykładzie wszelkiej bogomyślności i życia świętobliwego. Czytaniem przez całe nocy, modlitwami, postami i pokornemi posługami zabawiała życie swoje i w toż samo siostry wprawowała. W dolegliwościach cierpliwa, a w pokusach dziwnie Bogu ufająca była. W post wielki trzykroć tylko, okrom niedzieli, w tydzień jadła. Nikt z nią rozmawiając nie znalazł się, żeby z jej rozmowy zmiękczony nie odszedł ku lepszemu. Siostrze jednej ból wielki przypadł, iż jej twarz spuchła tak, że jednego oka widać nie było; skoro ona się twarzy jej ręką swoją dotknęła, wnetże ból przestał i uzdrowioną była.
Roku jednego wstąpiwszy w post, w nocy siostra jedna śpiąc, taki głos usłyszała: Wstań prędko, idź do starszej, aby wstała, a siostry na służbę Bożą pobudziła; lecz ona snem zdjęta, nie wstała. Drugi raz także usłyszy: Wstań powiedz starszej, iż już czas do służby Bożej, a przecię nie wstała! Aż trzeci raz z fukiem na nią zawoła: Już ci trzeci raz mówię, a ty nie chcesz wstać? Idź rychło, powiedz starszej aby siostry do służby Bożej zbudziła. Ona się przelęknąwszy ze snu porwała i biegła do starszej, którą znalazłszy już w kościele czującą, powiedziała jej onę rzecz, wszystka drżąc. Tedy wnet zadzwoniono i bardzo się prędko wszystkie zejdą tak, iż żadna nie została na łóżku; z tego dziwowała się starsza, iż tak prędko i wszystkie zaraz wstały, co się nigdy tak nie trafiło; gdyż tylko zostało na łóżku dwoje małych dzieweczek. Zacząwszy jutrznią, ledwie pierwszy psalm poczynają, aż w łożnicy się mur obalił i wielki grom i trzask, że się ziemia trzęsła, uczynił. Zlękłszy się wszystkiego onego gromu, umilkły i poczęły wychodzić, a ś. Austreberta zakaże, aby żadna nie wychodziła; i wróciły się wszystkie do zaczętego śpiewania i modlitwy. Gdy wyszła sama się krzyżem ś. przeżegnawszy, dowiedziawszy się, iż ułożnicy mury się obaliły, dziękowała P. Bogu, iż siostry sam wyprowadzić raczył; a o one dwoje dziatek frasować się poczęła, których gdy szukać poczęły, znalazły obiedwie z łaski Bożej zdrowe: jedną pod stołem między upadłem murami, a drugą w oknie ściany tej, która była cała została; kto je tam posadził i jako, tego nikt powiedzieć nie umiał, ani się domyślić mógł. Jedna siostra powinowata onych dzieweczek, gdy na rozkazanie starszej z kościoła wyszła i szukała po onych rozwalinach dzieweczek, znowu na nią część muru upadła i wiele w niej kości połamała, iż ledwie żywą na płachcie wynieśli. Ś. Austreberta nawiedzając ją, olejem żegnanym pomazała i cudownie ją zleczyła. Koniec swój i dzień śmierci wiedziała; przeto dnia tego, którego przeniesiona być do wiecznej radości miała, wezwawszy siostry, upominała je do pokory, wspólnej miłości i statecznego w zakonie ś. wytrwania; gdy płacząc siostry nad nią Litanie mówiły, widząc już konającą, ona jako ze snu rzekła do nich: Słuchajcie a milczcie! Nie widzicie jaka wdzięczna a dziwna procesya przyszła tych świętych, któreście w Litaniach mianowały; wielka ich liczba tu jest! To mówiąc, oddała ducha Panu Bogu, w samą Niedzielę Wielkanocną na świtaniu. Cudami i po śmierci wsławił ją P. Bóg na cześć swoją i wieczną chwałę, Amen.
Obrok
Duchowny.
Właśnie jako Lota, tak te panienki wywiódł, gdy się komórki ich z murem zawalić miały. Prawdziwie się ziściło to, co P. Bóg swoim obiecał: Postawiłem stróże na murach twoich.
2. Widzisz i karę nieposłuszeństwa, gdy bowiem ta jedna wyszła na rozkazanie starszej jako nie uszła pomsty Bożej. Mniemała nędzna, aby tenże P. Bóg, który uchował ją samę od tego o onych też niewinnych dzieciach myślić i zdrowia ich opatrzyć nie miał; lepiej bowiem o nas i o rzeczach naszych
P. Bóg radzi, niźli my chcemy i umiemy.