ŻYWOT DAWIDA KRÓLA Z PISMA Ś. WYJĘTY, 1 & 2 Regum.
Męża wedle serca Bożego znalezionego i od samego Boga wysławionego, żywot i sprawy, nigdy nieprzebrany skarb nauki i zbudowania zbawiennego w sobie zamykają; które dostatecznie wypowiedzieć, rzecz jest niepodobna sile słabej i małej. Ale jako kto z skarbu wielkiego chociaż i małą część jaką weźmie, bogatym się staje, tak i my, choćbyśmy co nie wiele podług miary wzrostu naszego i siły dusznej, z tego żywota zagarnęli, z przykładów cnót wielkich za łaską Boską, byle na nas samych nie schodziło, ubogacić sią możemy. Dawid z Betleem z pokolenia Judy, ojca miał Jzaego albo Jesse, najmłodszym synem między ośmię bracią będąc, młodość swoją pokorą i posłuszeństwem ojcowskiem zalecił; bo na pasterstwo owiec dany, tak się sprawował, iż potem od Boga za pasterza ludzi wielu wzięty był. Za owcami chodząc i podłą oną posługą ojcu czyniąc, o dobra jego na straży onej bestyom sią zastawiając, a we dnie i w nocy zleconego bydła wiernie pilnując, obrócił na sią oko Boskie, iż się P. Bogu upodobał; który zbrzydziwszy się grzechem Saulowym, na królestwo go przejrzał i posłał Samuela Proroka w dom Jesse do Betleem, aby jednego z ośmiu synów jego na królestwo ludu pomaścił. Prorok słuchając P. Boga, poszedł tam i prosił Izaego i synów jego na ofiarą, gdzie im błogosławiąc, gdy ujrzał starszego syna jego Eliaba urodziwego i podobnego, mniemał, aby ten był na królestwo naznaczony; i pytał P. Boga, ale usłyszał one słowa: Nie patrz na urodą jego, ani na wysokość wzrostu jego, bom ja tego porzucił, a nie wedle spojrzenia ludzkiego ja sądzą; człowiek to widzi, co jest na wierzchu, a Pan na serca patrzy. Przyzwał tedy drugiego syna Samuel i trzeciego, aż do siódmego a żaden się z nich taki nie znalazł. Tedy pytać Prorok począł: Czy nie miałby więcej synów? A Izai rzekł: Jest jeszcze jeden najmłodszy, który owce pasie; kazał go Samuel przyzwać, mówiąc: Jeść nie będziemy, aż on przyjdzie; i przyszedł młodzieniec rumiany, pięknego wejrzenia i twarzy wdzięcznej. Rzekł tedy do Samuela P. Bóg: Tenci jest, wstań, a pomaść go, i wziąwszy róg z olejem, pomaścił go miądzy bracią jego, i zaraz dar osobny Ducha ś. na Dawida wstąpił, od tego czasu i na potem.
Wrócił sią jednak Dawid do pasterstwa owiec zleconych od ojca, za któremi chodząc, nauczył się chwalić P. Boga sercem, głosem i lutniami, i dał mu P. Bóg wielkie dary swoje, mądrość w słowach i postępkach wszystkich, męztwo serca wielkiego i siły cielesnej moc nad inszych. Czasu jednego, gdy mu lew porwał barana, śmiał gonić nieustraszony młodzieniec, aby ojcu wiernie owce zlecone dochował, i Bogu dufając wyrwał mu barana z paszczęki, a gdy sią na niego lew okrutny rzucił, porwał lwa za gardło i udawił; toż drugi raz niedźwiedziowi uczynił. Czego on jako nabożny i mądry, uważając, iż ona moc zwyczaj i siłą ludzką przechodziła, sobie nie przypisywał, ale pokorne dzięki i zwycięztwo oddawał Bogu samemu, jako w Psalmie mówi: Pan siła moja i ucieczka moja. A gdy Saul król opuszczony od Boga, ducha złego gabanie czasów niektórych cierpiał, radzili mu słudzy, aby przy sobie miał takiego, któryby wdzięcznem graniem na cytrze ulżenie onej niemocy czynił. I gdy mu jeden sługa jego chwalił Dawida, syna Izaego z Betleem, jako pięknie grać umie, a iż jest mężny, a prawie do boju człowiek, mądry w słowach, i urodziwy, i że Bóg z nim jest, posłał sobie po niego Saul do ojca jego. Wyprawił go ojciec z darami ubogiemi gospodarstwa swego do króla i miłował go Saul bardzo, którego też uczynił orężnikiem swoim; a gdy go duch zły porywał, brał Dawid cytrę i grał przed Saulem, zkąd Saul lepiej się miał i odchodził od niego duch zły. A gdy długą wojnę z Filistynami zaczął Saul, odstał Dawid od dworu królewskiego, i wróciwszy się w dom ojca swego, nie wstydził się znowu on dworzanin paść owiec jego. Innych zaś braci starszych wyprawił ojciec za królem na wojnę; o których chcąc się dowiedzieć, co się z nimi dzieje i w którym hufcu uszykowani są, posłał do nich Dawida z żywnością. Trafił Dawid natenczas, gdy jeden Filistyn wielki olbrzym imieniem Goliat wyzywał na pojedynek żołnierzy Saulowych, aby się z nim sam na sam który spotkał; a jeżeliby go zwyciężył, Filistynowie mieli się poddać Izraelczykom, a jeśliby też on wygrał, aby oni służyli Filistynom. Żaden się nie obrał i nie śmiał pojedynkować z nim między wszystkiem wojskiem, choć ich przez dni 40 na to wyzywał, bo był straszliwy, bardzo wielki i żołnierz w trybach wojennych wyćwiczony. Na co patrząc Dawid, użalił się zelżywości ludu Bożego, iż się ze wszystkich natrząsać śmiał on poganin; i dał się słyszeć, że się z nim chce spotkać i bitwę zwieść. Doniosło się to do Saula, i przyzwany do niego Dawid, mówił: Niech nikomu serce nie upada, ja sługa twój pójdę i z tym się Filistynem potykam. A Saul mówił: Nie wygrasz z nim, boś ty młody, a on mąż jest taki, który zrósł na wojnie. Dawid odpowiedział: Ja sługa twój lwa się nie bał i niedźwiedzia, i gdy mi barana brali, wyrywałem go z ich paszczęki i za gardło je chwytając, da wiłem je i zabijałem; toż się stanie temu Filistynowi, nie obrzezańcowi. Pójdę i nie dam czynić zelżywości ludowi Bożemu, a co to za poganin, iż śmie złorzeczyć wojskom Boga żyjącego? Pan Bóg mój który mię wyrwał z mocy lwiej i niedźwiedziej, ten mię i teraz obroni. Widząc Saul mężne serce jego, Idźże, a Bóg z tobą niech będzie, i ubierał go w zbroję swoję, ale w niej Dawid postąpić nie mógł, bo się był nie zwyczaił; lecz wziąwszy kij, który zawżdy w ręku nosił, i pięć kamieni z rzeki okrągłych w kobiałkę swoję, procę mając w ręku, wyszedł do onej bitwy. Ujrzawszy go on Filistyn, wzgardził nim mówiąc: Iżalim ja pies, iż na mnie z kijem idziesz? i złorzeczył mu grożąc. Dawid zaś mówił: Ty idziesz na mnie z mieczem, z oszczepem i z tarczą, a ja na cię idę z mocą Pana zastępów Boga wojska Izraelskiego, z któregoś się ty dziś urągać śmiał; da cię Pan Bóg w ręce moje, zabiję cię i zdejmę głowę twoję, a trupy Filistynów dam ptakom i bestyom, aby każdy wiedział iż jest Bóg w Izraelu; ażeby doznał ten wszystek Kościół, iż nie mieczem, ani włócznią P. Bóg wybawia swoich, jego jest moc i on da was w ręce nasze. I gdy się olbrzym do Dawida porwał, porwał się też prędko Dawid do niego, i wyjąwszy kamień z kobiałki swej, a włożywszy w procę, ugodził olbrzyma w czoło tak mocno, iż mu kamień w głowie został; a Dawid przybiegłszy do niego, że nie miał miecza swego, jego mieczem głowę mu uciął. Co widząc Filistynowie, wszyscy się przelękli i z obozu uciekali, a lud Boży goniąc, wielką je porażką potracił. Dał tu na sobie wzór rycerstwu chrześciańskiemu wielki ten Dawid, aby z tern szli na wojnę, jakoby najprzód rzecz mieli słuszną, i sprawiedliwość panów i królów swoich; a do tego dobre serca, przedsięwzięcie i ten koniec, żeby Rzeczpospolita chrześciańska i ojczyzna obroniona była, a zelżywości wiara św. nie cierpiała. Nie korzyścią się żadną, ani tem, co obiecał król, wzbudził i w takie wdał niebezpieczeństwo Dawid, bo się tego po zwycięztwie nie upominał, ale samą zelżywością Bożą, aby Imię święte jego bluźnione od pogan nie było, i ważył na to zdrowie swoje. Przytem miał dobre sumienie, które mu ono ufanie w Panu Bogu wielkie czyniło, i w którem mówił: Idę na cię olbrzymie, w Imię Pańskie, to jest z Panem Bogiem; a iż grzech od Boga dzieli pewna rzecz, iż złe serce czyni, zwłaszcza gdy śmierć przed oczyma, na którą się przyprawić, jako do sądu Boskiego straszliwego, chrześcianinowi potrzeba; którego grzechu, idący na wojną, przez spowiedź sakramentalną pozbyć powinni. Miał i czwartą rzecz Dawid, pokorą wielką, w której żadnej sile swej, choć jej był na lwie i niedźwiedziu doznał, nie dufał, gdy mówił: Bóg cię da w ręce nasze, który nie mieczem, ani włócznią wybawia.
Z onego męztwa dał Pan Bóg Dawidowi wielką u ludzi sławą i miłość, a Jonatas syn królewski tak się go rozmiłował, iż mu zaraz szaty wszystkie swoje i zbroją z siebie zdjąwszy, darował, i miłował go jako duszą swoją i zmową z nim wiecznej przyjaźni uczynił. Lecz Saul prędko na niego złe serce mieć począł, a zwłaszcza gdy niewiasty zebrawszy sią tryumf czyniąc śpiewały: Saul poraził tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy; uraził sią tem bardzo i mówił: Mnie dali tysiąc, jemu dziesięć, toć mu już tylko królestw a nie dostaje. Wszakże iż widział wielkie męztwo, dzielność i mądrość jego, uczynił go rotmistrzem i na wszystkiego potrzeby wojenne używał; służył mu i Rzeczypospolitej szczęśliwie Dawid, gdzie się kolwiek obrócił, i im dalej tem więcej ludzka i dworu wszystkiego przyjaźń mu rosła. Nakoniec bać sią go począł Saul, widząc iż P. Bóg był z nim, a iż od niego odstąpił i chciał go na wojnie zgubić, posyłając go w przygody niebezpiecznie na Filistyny z małemi pocztami, ale wszędzie przecie wygrywał Dawid, a obroną miał Boską nad sobą.
Jeszcze drugiego sposobu użył na zgubą jego, obiecał mu córką swoją Michol dać za żoną, jedno żeby mu sto głów Filistynów przyniósł, rozumiejąc, iż dostając ich, zginąć miał. A Dawid nie dla małżeństwa zacnego, z którego mu sią wymawiał, ale dla obrony Kościoła Bożego, nie sto, ale dwieście głów z swymi żołnierzami pobitych nieprzyjaciół ludu Bożego do króla przyniósł; i dla wstydu dał mu córką swoją Michol za żoną mniemając, iż go przy niej prędzej stracić może. Baz już jawnie zmówił sią z swymi, aby go z domu wzięli i zabijali; ale go Michol żona jego przestrzegła, a oknem spuściła, i już uciekać musiał, i kryć się. Jonatas mu jednak przejednał łaską u ojca, ale nie długo to trwało, bo drugi raz gdy wymawiał Dawida i na samego sią Jonata do oszczepa porwał. Od tego czasu Dawid przestrzeżony od Jonaty, nigdy sią Saulowi nie ukazował; a z Jonatą się tajemnie pożegnawszy, uciekł do Nobe, miasta kapłańskiego, do Achimelecha kapłana, i tam prosił od niego żywności jako głodny z drogi. On natenczas nie mając innego chleba, jedno ten, którego się nie godziło pożywać ludziom pospolitym, tylko samym kapłanom; dał mu go i towarzystwu jego w onej potrzebie, a nie zgrzeszył tern, jako go P . Jezus sam wymawia, gdyż potrzeba prawa nie ma. O to tylko pytał, jeżeli kilka dni do żon sią swoich nie przybliżali; co sią tak znalazło. Takiej czystości w małżeństwie, onego chleba Bogu ofiarowanego pożywanie potrzebowało, a cóż nasz Przenajświętszy Sakrament, gdzie już nie figura ani chleb jest, ale żywe i istotne Ciało Boga naszego.
O czem gdy sią Saul dowiedział, iż tak Dawida Achimelech przyjął, jego z 85 kapłanów zabić, i wszystko ono miasto kapłańskie z dziećmi i z bydłem zgubić kazał. W czem baczniejsi słudzy jego, słuchać go nie chcieli, aby na kapłany Boże ściągać ręką swoją mieli ale sią jeden Doek niejaki, zły człowiek, na to obrał. A Dawid uciekał do króla Filistynów do Achisa, gdzie gdy był poznany, bojąc sią, aby go nie zabił, uczynił sią szalonym, padł na ziemią i śliny na brodą puszczał, tak, iż nim król wzgardził, mniemając, aby prawdziwie szalał. A wtem cicho uszedł Dawid i skrył sią w jaskini Odolli.
Tam do niego zbiegli sią jego powinowaci, ojciec i matka jego, i dom wszystek, bojąc sią Saula; przytem też inni, na których była jaka nędza, albo długi, albo jakie kłopoty, i wzięli go sobie za pana, a było ich około 400 osób, z którem i Dawid puścił sią do króla Moabskiego, gdzie zostawiwszy ojca starego i matką, aby tam przemieszkali, pókiby nie poznał, co P. Bóg z nim czynić chce, sam się za upominaniem Proroka Gada wrócił do ziemi swojej. Tam będąc, usłyszał, iż Filistynowie wtargnęli w ziemią ludu Bożego i obiegli Ceilą miasto, chcąc św. mąż i nieprzyjacielowi Saulowi dobrze czynić, a jego nieprzyjaciele gromić i lud wybawić, poradziwszy sią P. Boga, puścił sią na nie i pobił je, plon odjął, wojska ich rozproszył i miasto wyzwolił, w którem go Saul złem za dobre oddając, obledz chciał, i byłoby to, gdyby się był nie spostrzegł, a przez kapłana P. Boga sią nie dołożył. Przetoż z Ceili uszedł na puszczą głęboką Zyf i Maon.
Tam go już był z wielkiem wojskiem Saul obtoczył, ale Pan Bóg który Dawida bronił, umiał swych wyzwolić; tej godziny, której Dawida pojmać i z jego ludem miał, wieść do niego przyszła, iż Filistynowie w ziemię wtargnęli, i wnet Saul opuściwszy Dawida, przeciwko nim jechał. A odprawiwszy oną wojnę, wziął mężów wybranych trzy tysiące, i szukał Dawida na puszczy. Poszedł tedy na to miejsce, gdzie się krył Dawid z ludem swym w jednej jaskini, w której sią nie spodziewając Saul, wszedł tam sam na potrzebą przyrodzoną. Poznali go żołnierze Dawidowi, i mówili Panu swemu: Oto masz nieprzyjaciela twego w ręku, czyńże z nim, coć sią podoba. A Dawid cicho przystąpiwszy, urżnął część płaszcza Saulowego, czego mu był żal iż urżnął brzeg szaty królewskiej; i wróciwszy się do swych, rzekł: Niech mi Bóg będzie miłościwy, tego nie uczynią abym miał na Pana mego, na pomazańca Bożego podnieść ręką moją póki go sam Pan Bóg nie skarżę, albo nie umrze, albo na wojnie nie zginie. I zmiękczył serca żołnierzy swoich, iż Saula nie zabili. Gdy tedy z onej jaskini wychodził, zawołał zanim Dawid: Panie mój, królu; i gdy sią obejrzał Saul, pokłonił mu sią nizko na ziemią, i rzekł Dawid: Zobacz, że cię dał Pan Bóg w rękę moją, a nie chciałem jej na cię pomazańca Pańskiego podnieść; wejrzyj ojcze miły na koniec płaszcza twego, a poznaj, iż ci nic złego nie myślą. Com ci uczynił, iż tak na zdrowie moje nachodzisz? czemu słuchasz słów ludzkich, mówiących: Dawid ci złego życzy? niech mię Pan Bóg z tobą rozsądzi, a wyrwie z ręki twej, a ręka moja na tobie nie będzie. Wielka a mało słychana łaskawość i cierpliwość, i cześć ku zwierzchności, którą P. Bóg postawił. Co rzeką heretycy buntownicy, którzy na panów swoich tak śmiele ręką swoją podnoszą; albo ci, co się swej krzywdy mszczą? w olał Dawid wszystko złe cierpieć, niżeli sęą na zwierzchność od Boga daną targać. To słysząc Saul, a znając Dawida, płakał, i mówił: Lepszyś ty jest, niżeli ja; ty mnie dobrze czynisz, a ja tobie złem płacą, Bóg ci niechaj nagrodzi to, coś ku mnie pokazał. Wiem pewnie, iż królem być po mnie masz, przysięż mi, abyś nie zgładził potomstwa mego po śmierci mojej. I przysiągł mu Dawid, a jednak jako mądry niedowierzając mu, na mocniejsze miejsca udał się, na onejże puszczy Maon; bo płacz i pokuta złych, nie długo trwa, a jako psi do womitu, tak się do swej złości oni wracają.
Przy onej puszczy gdzie Dawid przemieszkiwał, (wedle góry Karmelu) był jeden człowiek bogaty bardzo w bydło rozmaite, Nabal imieniem. Dawid tak dobre i cnotliwe żołnierze miał, których już było sześćset, iż mu szkody żadnej w sąsiedztwie nie czynili, owszem go bronili. Do niego w dobry czas, przy zbieraniu wełny posłał Dawid, prosząc o jaką żywność, a on sługi jego zfukał, Dawida słowami zelżył, i zbiegiem go a niewiernym panu swemu nazwał. O oną krzywdą w krewkości ludzkiej rozgniewany Dawid, zgubić chciał wszystek dom jego. Lecz go P . Bóg od grzechu onego bronił przez mądrą białogłową żoną tego Nabala, nazwaną Abigail; która wyszedłszy przeciwko niemu, dary mu i żywność niosąc, temi słowami zmiękczyła: Nie przeciw się głupiemu mężowi memu, jam o twoich sługach nie wiedziała; uchowaj cię Boże takiego krwi rozlania! wszak ty nie na takie sąsiedzkie wojny, ale na Boskie i na nieprzyjaciele Kościoła Bożego dany jesteś, i czynisz temu dosyć, i Bóg cię pomnażać będzie. Żałowałbyś tego bardzo na potem, iżeś sią sam mścił krzywdy swej, i na mnie sługą twoją, która cię ode krwi niewinnej odwodzą, wspomnisz. Temi słowami zaraz się zmieniło serce jego i bardzo jej dziękował, iż go odwiodła od krwi i pomsty o własną krzywdą. Tak Pan Bóg strzegł nie tylko zdrowia Dawidowego, ale i duszy jego od grzechu, znać było cnotliwe serce jego, które choć
rozgniewane, rozumowi miejsce dało P. Bóg potem sam skarał onego skąpego potwarcę i twardego Nabala, iż dziesiątego dnia umarł; a Dawid po jego śmierci, żoną tak mądrą i bogobojną wziął sobie za małżonką.
Saul jeszcze nie przestał szukać na gardło Dawida, i puścił sią ze czterem a tysiącami wybranego ludu na onęż puszczą, na której drugi raz go dał P . Bóg w ręce Dawidowe, bo gdy z drogi spracowane około króla wojsko spało pod namiotami, i straż wszystka z dopuszczenia Pańskiego zasnęła, wkradł się Dawid z jednym swym żołnierzem Abizaim między wojsko, i przyszedł aż do namiotu królewskiego;
a widząc Saula śpiącego, rzekł Abizai: Otoć dał P. Bóg w ręce nieprzyjaciela twego! przebiją go raz włócznią, a drugi raz nie trzeba będzie poprawiać. Dawid zaś nie kazał, mówiąc: Żaden na pomazańca Bożego ręką podnoszący, bez grzechu nie będzie; weź ten oszczep królewski i kusz wody u głowy jego. I wyszli, a żaden ich nie zobaczył; odszedłszy zaś daleko na górą jedną Dawid, zawołał na hetmana Saulowego Abnera: Iżali tak strzegą pana pomazańca Bożego? wszyscyście śmierci godni, oto tam był jeden, chcąc króla zabić. Patrz, gdzie jest oszczep królewski i kusz wody, który był u głowy królewskiej. A Saul poznał głos Dawidów, i rzekł: Czy twój to głos synu mój Dawidzie? A Dawid rzekł: Mój jest głos królu, panie mój; czemu mią prześladujesz? com ci uczynił? Jeśli cię Pan Bóg tak na mnie pobudza, niech jemu chwała za to będzie; a jeżeli ludzie, przeklęci są przed Bogiem, iż mię dziś wyrzucili jako wyklutego z dziedzictwa Pańskiego., mówiąc: Idź, służ bogom obcym. Czemu chcesz rozlać na ziemią krew moją? na coś wyszedł, szukać mię jako pchły małej i kuropatwy po górach? A Saul rzekł: Zgrzeszyłem, wróć sią synu mój, jużci złego nic czynić nie chcą, boś uczcił zdrowie moje. A Dawid rzekł: Owo włócznia i kusz, niech ją weźmie który sługa królewski, a P. Bóg niech płaci każdemu wedle jego sprawiedliwości i wiary. Niech P . Bóg tak uczci duszę moją, jakom ja uczcił zdrowie twoje. Patrz, jako sobie łaski Bożej i błogosławieństwa z cierpliwości i łaskawości przyczyniać chce, a nowego Zakonu rozkazanie pełni, i to mówi, co my w pacierzu mówim: Tak mi odpuść Panie, jako ja odpuszczam nieprzyjacielowi memu. Widzisz, jako nie słucha głosu onego: Używaj szczęścia, otoć je Bóg dał, pomścij sią nad nieprzyjacielem. Widział, iż P. Bóg daje szczęście na doświadczenie cnót na szych; zły go na grzech używa, a dobry na wstrzemięźliwość i wysługą u Boga. Poszedł tedy Dawid w drogę swoją, a Saul też wrócił sią na miejsce swoje.
Pomyślił potem Dawid: Nie przestanie mnie ten Saul szukać, póki w jego ziemi będą, i mogą wpaść kiedy w rące jego. Wiedział, iż Bóg z nim, a przecie rozmyślał rozumnie przygody swoje; i puścił się z swemi do onegoż Achisa króla G et Filistyna, z sześciąset mężów swoich, a prosił go, chcąc mu służyć, aby mu naznaczył miejsce do mieszkania, które dał mu w mieście Syceleg. Cztery miesiące tam przemieszkał Dawid, a ziemię pogańską tajemnie wojował, żadnego nie żywiąc, aby się nie dowiedziano; a gdy z korzyścią się wielką wracał, mniemał Achis, aby to miał z ziemi faulowej pana swego; i myślił, iż się już do swoich nie wróci, a wiernym mi będzie, gdyż swoim tak wiele złego i szkody wielkie czyni.
Potem panowie wszyscy Filistyńscy ruszyli sią z wojskiem na Saula króla, musiał też Dawid przy Achisie z swym ludem ciągnąć; lecz gdy było ku potyczce, odprawić go Filistynowie kazali, bali się bowiem, aby ich nie zdradził; a P. Bóg w swem przejrzeniu uchował go od grzechu tego, aby na swój lud i na pana swego Saula, nigdy miecza nie dobył, i przygodzie, która natenczas przyszła, zabiegł tem
P. Bóg obrońca jego. Bo gdy się wracał do Syceleg Dawid, Amalecytowie wtargnęli, zrabowali i spalili Syceleg, wszystkich też żołnierzow Dawidowych, jego samego żony, dzieci i majętność pobrali. Narzekać bardzo na to począł i był wielce stroskany Dawid; ale posilił sią Panem Bogiem swoim, który go prawie w sam czas tam przysłał; i z ufności ochotnej z nim, i z porady jego, puścił sią za onymi łotrami w pogoń, i czwartego dnia dogonił ich, a oni bezpiecznie piją, jedzą i odpoczywają. Pogromił tedy wszystkich i pobił, a bił je od wieczora aż do drugiego wieczora; czterysta tylko pacholąt na prędkich wielbłądach uciekło, a plon wszystek odebrał, tak, iż się każdemu wróciły nie tylko dzieci i
żony, ale i najmniejszą majętność, przytem też korzyści wiele nabrali. I rozesłał Dawid upominki do ziemi swej, mówiąc: Bierzcie błogosławieństwo z łupów nieprzyjaciół Pańskich.
Wtem Filistynowie wojsko Saulowe porazili, a Saul bardzo zraniony, dobić sią kazał orężnikowi swemu; który gdy tego uczynić nie śmiał, sam się mieczem swoim dobił. Zabito samego, trzech synów jego i Jonatą; i przyniósł tą nowiną do Dawida jeden młodzieniec z Amalecytów, niosąc koroną, którą zdjął z głowy faulowej, i łańcuch złoty z ramienia jego, a powiadając, iżem go ja sam ręką moją dobił, widząc, iż już żyw być nie mógł. A Dawid drapając na sobie szaty swoje, ze wszystkiem rycerstwem płakał, i pościł aż do wieczora; nad Saulem, Jonatą i ludem Bożym pobitym; a onego młodzieńca, który mu nowiną przyniósł, (iż śmiał ręką swoją na pomazańca Bożego podnieść), skarać kazał i uczynić pieśń żałobną Dawid, którą z płaczem śpiewać kazał nad pobitymi, zwłaszcza Saulem i Jonatą, którego miłował jako zdrowie swoje, i jako matka jedynego syna. Takiej był łaskawości i ku nieprzyjaciołom swoim, i taką miał obroną Boską nad sobą ten, który żył w niewinności i bojaźni Bożej. A Saul ten, który P . Boga nie posłuchał i dobrodzieja swego, wiernego sługą Dawida prześladował, taki wziął koniec. Co sią potem z Dawidem działo, na drugą cześć odłóżmy; a teraz patrząc na te święte postępki i obyczaje jego, niech sią uczą młodzi ojcom i starszym swoim w pokorze się i posłuszeństwie podobać, żadnej się posługi nie wstydzić, nigdy nie próżnować, a z młodu pilnie P. Bogu w niewinności służyć. Dworzanie niech patrzą na Dawidowe przy dworze bez zazdrości i przygany zachowanie, a iż nie jest niepodobno, złego się strzegąc towarzystwa, u dworu sią Bogu podobać. Niech widzą, iż przyjaźń ludzka nie z pijaństwa i pochlebstwa, idzie, ale się z zacnych postępków, męztwa i miłości sławy pospolitej rodzi. Żołnierze niech się uczą nabożeństwa mężnego, w dobrem sumieniu i przy Bogu, bez którego jako Dawid niech nic nie poczynają, bo się im nie powiedzie; niech na wzór jego wierne posługi Rzeczypospolitej czynią, a wiarą panom i królom swym cale zachowując, niech ręki swej nigdy na nie, by im najgorzej czynili, nie podnoszą; niech też bez zwady domowej i krzywdy sąsiedzkiej, i bez łupieztwa ubogich żyją. A wszyscy uczmy się wiarą wielką i ufanie w P. Bogu mieć, nieprzyjaciołom, jako Bóg nasz kazał, dobrze czynić; krzywdy się swej nie mścić, od grzechu sią w gniewie zatrzymać, a radzie dobrej i rozumowi, nikim nie gardząc, miejsce dać. Tak z Dawidem błogosławić nam Pan Bóg będzie, i w przygodach naszych da nam dziwnie, a pewne wybawienie, gdy w nim zupełne, jako Dawid ten święty, ufanie pokładać, jego wolą czynić będziemy. Który w jedności Trójcy ś. króluje na wieki wieków, Amen.