Żywot św. Szczepana młodszego, męczennika i pustelnika.

 28. Listopada.

Żywot św. Szczepana młodszego, męczennika i pustelnika.

Od najdawniejszych czasów pozwalał Kościół wiernym mieć wizerunki Zbawiciela, Najśw. Maryi Panny, apostołów i męczenników, czcić je i podniecać się ich widokiem do pobożności. Dla tego też znajdujemy po katakumbach, w których chowali pierwsi chrześcijanie zwłoki zmarłych męczenników i wyznawców, liczne obrazy Chrystusa i Niepokalanej Dziewicy, co starczy za dowód, że już pierwsi chrześcijanie wielbili obrazy. Jeśli ta cześć tedy owędy prowadziła do nadużyć, Kościół temu zapobiegał i pouczał lud, jakie jest znaczenie takich wizerunków i jak się względem nich zachować należy.

Cesarz Grabi Leon III. w Konstantynopolu, nieokrzesany i półdziki żołnierz, poduszczony przez żydów i mahometan, którzy chrześcijan z powodu czci obrazów nazywali bałwochwalcami, oświadczył w roku 716, iż nie pozwala na oddawanie czci wizerunkom, kazał je pousuwać z kościołów i bez względu na prośby duchowieństwa i ludu zmarnować i zniszczyć. Zezwolił tylko na umieszczenie krzyża, ale bez wizerunku Ukrzyżowanego. Dwadzieścia pięć lat toczył tę walkę z obrazami, ale walka ta pozbawiła go miłości ludu i niemałej części jego dzierzaw.

Syn jego Konstanty Kopronim był jeszcze sroższym prześladowcą obrazów. Cześć ich nazywał wprost wynalazkiem samego djabła. Zwołał sobór biskupów, którzy schlebiając cesarzowi i obawiając się zemsty jego, potępili cześć obrazów, do czego nie mieli ani prawa, ani powodu. Srogo obchodził się z czcicielami świętych obrazów, palił ich, zabijał, skazywał na wygnanie. Wielką była ilość takich męczenników, mianowicie między mnichami i zakonnicami. Jednym z nich był św. Szczepan. Był on synem pobożnych rodziców w Konstantynopolu. Gdy doszedł lat szesnastu, Leon rozpoczął walkę przeciw obrazom . Aby uniknąć prześladowania, szukali rodzice Szczepana, tak jak wielu innych, ocalenia w ucieczce i oddali syna pobożnym mnichom osiadłym na górze św. Auksencyusza pod Chalcedonem, aby się pod ich sterem utwierdził w cnocie i stosowne odebrał wykształcenie. Mnisi prowadzili życie pustelnicze, zamieszkując cele, i tworzyli pod zarządem pobożnego opata jakby gminę duchowną. Jan (takie było imię opata) chętnie podjął się opieki nad młodym Szczepanem, a widząc w nim nieprzyparty pociąg do samotności i doskonalenia się w cnotach chrześcijańskich, przywdział go w habit zakonny.

Gdy Szczepanowi umarł ojciec, młody zakonnik pojechał do Konstantynopola, sprzedał całe swe mienie, rozdzielił pieniądze między ubogich, zabezpieczył utrzymanie matki i siostry i wrócił do swego nauczyciela Jana. Skoro i ten umarł, przepowiedziawszy mu przed śmiercią klęski obrazoburstwa, obrano trzydziestoletniego Szczepana opatem. Był on dla braci zakonnej prawdziwym wzorem bogomyślności. Zamieszkał na wierzchołku góry ciasną celkę, przyodziewał się w owcze skóry, a ciało przepasywał ostrą włosiennicą. Przepisując księgi i wyrabiając siecie modlił się ustawicznie. Żywiąc się lada jak, z pracy rąk własnych, rozdawał resztę zarobku między ubogich. Zachęcona jego przykładem młodzież licznie się koło niego gromadziła. Z pokory złożył urząd opacki, zamieszkał odleglejszą celę tak ciasną i nizką, że ledwie mógł w niej prosto stanąć. Była ona podobniejszą do grobu, niż do mieszkania. Gdy uczniowie jego pytali, czemu sobie zadaje tyle umartwień odpowiadał: ,,Kochane dzieci, ciasną jest droga i wązkie drzwi do nieba!" Skoro chcieli wystawić jaki taki dach nad jego celką, nie dopuścił tego, mówiąc, że się raduje, gdy może spoglądać na niebo.
Około tego czasu wybuchło drugie prześladowanie czcicieli obrazów. Syn Konstantyna Leon był jeszcze sroższym tyranem od ojca, znęcał się nad prawowiernymi, ale mnisi i mniszki stawiali mu dzielny opór. Ponieważ Szczepan miał u nich wielkie zaufanie, Leon zapragnął go sobie pozyskać, aby za jego pomocą napędzić innych w swe sieci. Już kilkunastu potulnych i usłużnych biskupów potępiło w synodzie cześć obrazów. Cesarz wyprawił posła do Szczepana, przysłał mu dużo fig i daktylów jako zadatek przyjaźni i polecił mu, ażeby podpisał wyrok potępiający obrazy. Szczepan odpowiedział: ,,Nie mogę podpisać uchwały soboru, nie ściągnę na siebie klątwy proroków, ani nazwę słodkiem tego, co jest gorzkiem. Choćbym tyle tylko miał krwi w sobie, coby się zmieściło w dłoni, przeleję ją za cześć obrazów.
Oburzony cesarz wysłał natychmiast setnika z oddziałem żołnierzy i rozkazem, aby zuchwalca przyaresztował. Szczepan oddał się w ręce zbirów, ale był tak słabym, że siły go w drodze opuściły. Żołnierze znieśli go do spodu góry i postawili straż przy nim i kilku innych razem z nim pojmanych zakonników. Sześć dni nie dano mu ani odrobiny pokarmu. Siódmego dnia puszczono ich na wolną stopę, gdyż cesarz musiał wyruszyć przeciw Bułgarom. Szczepan wrócił do swej celki, a siepacze, zbudowani jego łagodnością i cierpliwością, poprosili go o błogosławieństwo.
Obrazoburcy nie poprzestali na tem, owszem uwzięli się pozbawić go dobrej sławy a nawet życia, jeśli nie będzie im powolnym. Daremne były ich usiłowania. Przekupili przeto jakąś niewolnicę i namówili ją, aby podała na Szczepana skargę, iż utrzymuje grzeszne stosunki z pewną wdową. Niewiasta ta zaręczyła, że nie poczuwa się do żadnej winy, i że Szczepan jest świątobliwym mężem. Osieczono ją rózgami i zamknięto w klasztorze, w którym niezadługo życie zakończyła. Potem wpadł Leon na inny fortel. Zakazawszy Szczepanowi przyjmować nowicyuszów do klasztoru, namówił jednego ze swych nauszmków, aby prosił Szczepana o habit. Świątobliwy zakonnik uległ jego prośbom . Nowicyusz zbiegł w habicie i zadenuncyował Szczepana. Leon kazał zbiegowi pójść do teatru. Tam użalił się Leon przed zgromadzonymi, że Szczepan lekceważy jego rozkazy, przyjmuje nowicyuszów do klasztoru i na dowód słuszności swego oskarżenia wskazał na stojącego obok siebie mnicha. Poduszczony przez Cesarza motłoch zdarł ze szpiega habit i poszarpał go w drobne kawałki. Potem wysłano rotę żołnierzy po Szczepana z rozkazem podpalenia klasztoru i zrównaniu go z ziemią. Szczepana wywleczono z celi, oplwano go w śród urągowisk, w końcu niemiłosiernie zbito i sponiewierano. Później osadzono go w klasztorze w pobliżu Konstantynopola, gdzie już umieszczono kilku mnichów z poucinanemi uszami i nosami. Jeden z dworzan Kallistus udał się wraz z pisarzem i kilku wiarołomnymi biskupami na przesłuchy św. Męczennika. Najprzód schlebiano mu, potem starano się go ustraszyć. Szczepan odpowiadał na zarzuty śmiało, a Kallistus powróciwszy do cesarza, rzekł: ,,Ponieśliśmy klęskę, mąż ten jest światłym człowiekiem, nie można zbić jego wywodów, prócz tego lekceważy sobie śmierć." Rozjątrzony jego uporem tyran wygnał Szczepana na bezludną wyspę Prokonezus. Przed odjazdem jednak przywrócił Święty zdrowie schorzałemu przełożonemu klasztoru, którego już odstąpili lekarze. Na wyspie upatrzył sobie jaskinią, w której żył korzonkami. Niezadługo zgromadziło się około jego osoby kilku zakonników i wiedli z nim życie bogobojne.
Niezachwiana stałość Szczepana powiększała niezadługo liczbę obrońców czci obrazów. Zaślepiony cesarz przekonał się, że zaciekłość jego na nic się nie przyda. Mimo to nienawiść jego przeciw św. Szczepanowi tem bardziej się zwiększyła. Po dwóch latach kazał go okuć w kajdany, wrzucić do więzienia w Konstantynopolu i stawić przed sobą. Ufny w siłę swej wymowy, tak się do niego odezwał: ,,Przewrotny głupcze, czyż nie widzisz że można podeptać obraz Chrystusa, w niczem mu nie ubliżywszy? Cóż ma wspólnego cześć Jezusa z kawałkiem drzewa lub kamieniem ? Szczepan sięgnął ręką do kieszeni, wyjął z niej monetę z wizerunkiem cesarza i odpowiedział: ,,Mogę więc podeptać ten obraz twój, nie ubliżając w niczem czci tobie powinnej?"Po tych słowach rzucił monetę o ziemię i podeptał ją nogami. Zbiry cesarskie opadli go natychmiast i poturbowali go pięściami. Sponiewierany Szczepan tak się odezwał: ,,Uważasz więc obelgę wyrządzoną obrazowi monarchy ziemskiego za wielki występek, ale zniewagę Pana nieba i ziemi za rzecz dozwoloną." Lubo ani cesarz ani służalcy jego nic na te słowa odpowiedzieć nie mogli, zapadł na męczennika wyrok śmierci. Cesarz jednakże pragnął go obostrzyć. Rozkazał przeto dopóty siec rózgami sługę Bożego, póki ducha nie wyzionie. Siepacze wyznaczeni do tych katuszy nie mieli odwagi do wykonania rozkazu w całej surowości. Skoro Leon się dowiedział, że Szczepan jeszcze żyje, zawołał: ,,Któż mnie nareszcie od tego mnicha uwolni? Rozjątrzona tym rozkazem szajka bezbożników pobiegła natychmiast do więzienia, założyła powrozy około nóg Szczepana i wlokła go po ulicach miasta, a rozjuszony motłoch kamienował i tłukł go kijami. Gdy Święty przed kościołem św. Teodora głowę uchylił, zawołał jeden z okrutników:  ,,Patrzcie, ten pop chciałby też być męczennikiem!" i roztrzaskał mu głowę pałką, tak, że mózg wyprysnął. Nad zwłokami Szczepana pastwiono się dopóty, póki nie rozerwano członków i nie rozwleczono wnętrzności po ulicach. Tak skończył Szczepan jako ofiara stałości w wierze i krwawy świadek prawdy katolickiej dnia 28. Listopada r. 768.
Nauka moralna.
O b r a z y    Ś w i ę t y c h   mają nietylko służyć ku ozdobie świątyń i mieszkań prywatnych i ku samej zabawie oczu. Przeznaczenie ich jest daleko wyższem. Mają one być dla nas zwierciadłem, w którym mają wyczytać naukę, że i my winniśmy się o to starać, abyśmy się stali podobnymi Chrystusowi i świętym Pańskim. A do tego dojść możemy, byleśmy mieli szczerą wolą, Bóg nam bowiem udzielił daru łaski Swej świętej. Jedno pobożne wejrzenie na ukrzyżowanego Chrystusa stanowi dla nas ważną naukę. Święty Filip Neryusz przepędzał wiele godzin przed krucyfiksem umieszczonym na krużganku klasztornym. Ile razy się w niego wpatrzył, łzy obfite tryskały z jego oczu. W tej krwią zapisanej księdze czytał nieskończoną miłość Boga i wielkość win naszych. Ilekroć św. Alfons Liguory, Stanisław Kostka albo Bernardyn z Sieny spojrzeli w przenajsłodsze oblicze św. Dziewicy, twarz ich płomieniała wewnętrzną pobożnością. Jakże często serce nasze uciśnione jest smutkiem i strapieniem! Jak często doświadczamy pokus! Jedno spojrzenie na krucyfiks lub obraz Matki Bozkiej przynosi nam pożądaną ulgę, pociechę, i pokrzepienie. Wędrownik przechodzi koło Bożej Męki, obrazka umieszczonego w korze rozłożystego dębu, maluczkiej kapliczki. Serce jego przejmuje pobożne uczucie Strudzony klęka, mówi krótką modlitwę i pokrzepiony na siłach idzie w dalszą drogę. Ileż to już dobrego zdziałały święte obrazy w sercach chrześcijan, ile odegnały pokus, ilekroć zapobiegły złemu. Słusznie przeto Kościół katolicki zatrzymał obrazy, polecił ich cześć ale ganił i zwalczał nadużycia.

Modlitwa.

Racz mnie, wszechmocny Panie, za
przykładem św. Szczepana natchnąć
duchem stałości w wierze. Ilekroć
spojrzę na Ukrzyżowanego, tylekroć
przypomnę sobie miłość, którą pałał ku nam grzesznym i starać się będę,
abym Mu się o ile możności odwdzięczył
chętnem wykonywaniem przykazań
Bożych i przepisów Kościoła św., w czem
mi racz dopomódz Panie przez zasługi
Jezusa Chrystusa, Syna Twego jednorodzonego,
który z Tobą i Duchem św.
króluje w niebie na wieki wieków. A.



ks. Ojca O. Bitschnau’a ,,Żywoty świętych pańskich podług najlepszych źródeł" str. 1052-1056