Ks. Piotr Skarga: Żywot Świętego Grzegorza Oświciciela, Patron Armenii.


Gdy czasów onych Artasyras król Perski z królem Ormiańskim Kursarem wojnę wiódł, naprawił na niego niejakiego Anaka, który się wygnańcem od niego uczyniwszy, a w przyjaźń się królewską wkradłszy, Kursara na pokoju zdradliwie zamordował, a z gardłem sam uciekając, zabity też jest, zostawiszy syna Grzegorza maluczkiem dziecięciem, którego powinni do Rzymskich krajów posłali. W tem widząc rozerwane pany Ormiańskie Persowie, wtargnęli w ziemię, i między inną korzyścią, pojmali syna króla świeżo zabitego, Terydata dzieciątko w pieluchach, którego nie chcąc zabijać, do Rzymskiego państwa wysłali. Dorósłszy obadwa Grzegorz i Terydates między Rzymiany, znajomość z sobą wzięli. Lecz Grzegorz wiary się chrześciańskiej nauczył i był świętym sługą Chrystusowym, a Terydates jako plemię królewskie, mając moc i siłę cielesną wielką, między wojskiem Rzymskiem żołd wiódł a Grzegorza miał na posłudze swej bardzo wiernie; o którym gdy się dowiedział, iż jest chrześcianinem, często go o to karał i fukał, ale on nic na to nie dbał.

Czasu jednego, gdy Gottowie z Rzymiany bitwę zwieść mieli, król Gottów wyzwał samego cesarza na pojedynek; który szukając jakiego żołnierza mężnego miasto siebie, znalazł tego Terydata, i uczynił go jakoby cesarzem, a ubranego postawił przeciw onemu Gottowi; z którym gdy się potkał i miecza niedobywając, króla onego Gottów pojmał żywego i do cesarza przywiódł; za to cesarz na królestwo go ojca jego do Armenii wprowadził, i wszystko mu od Persów odebrawszy oddał. Jechał z nim do Armenii Grzegorz, jako stary i wierny sługa jego. Tam gdy król Terydates czynił bałwochwalstwa Dyanie bogini, której pilnie służył, prosił i namawiał często Grzegorza, aby się z nim w tej mierze zgadzał, Dyanę i bogi jego chwalił, a ofiary im czynił. Z czego gdy się Grzegorz wymawiał, szeroko wywodząc, jako nieprzystoi żadnego pana na świecie w tem słuchać, w czem. większego na Niebie i duszne zbawienie obraża, kazał go związać i rozmaicie męczyć.

Najprzód w gębę mu wielkie drewno włożono i na ramionach soli (którą w Armenii z ziemi kopają), bałwan wielki uwiązano, i tak go w górze zawieszono. Siedm dni trwał na męczeństwie onem, przez które w cierpliwości wielkiej, przy temże stał co i pierwiej, Chrystusa wyznawając; a ósmego dnia zawieszony za jedną nogę i z wierzchu rózgami bity, a podspód dymem z gnoju uczynionym morzony był; i to wytrwał skromnie nauczając, jako mógł ludzi, aby w Chrystusa wierzyli, i tak wisząc, drugie siedm dni przetrwał. Potem gdy go także statecznym znaleźli, nogi mu w deskach ściśniono i powrozami kręcono, a nabiwszy mu gwoździ w podeszwy chodzić kazano; zkąd czując wielką boleść, śpiewał z Psalmu: Idąc szli a płakali, puszczając nasienie swoje, ale przychodząc, przyszli z weselem, niosąc snopki swoje. Kazał mu potem okrutnik głowę w pewnem naczyniu ściskać, w nos saletrę i sól z octem lać, a potem głowę w kosz sadzy pełny włożywszy, sześć dni go tak trzy mali i znowu zwiesiwszy go za nogi, wodę mu wewnątrz lali, i kopytami żelaznem i boki i mięso jego targali. A zraniwszy wszystko ciało jego, na żelaznych jakoby skorupach ostrych nagiego położyli; i gdy wszystko wytrwał, tak ochotnie, jako drudzy używają rozkoszy, do więzienia dany jest.

Tam w więzieniu ozdrowiał cudownie, i wywiedziony do króla, który się jeszcze odmiany po nim spodziewał, gdy go zdrowego i wesołego ujrzał, obuć go w żelazne buty, i żelaznemi je klinami umocniwszy, trzy dni w nich trzymać go kazał. A po trzech dniach przyzwał go do siebie, i mówił: Próżno Bogu twemu dufasz, oto od niego pomocy nie znajdujesz. A on mu rzekł: Głupi królu, sam sobie potępienia przyczyniasz, a ja dufając Bogu memu, nie ustanę; o to ciało, które ty męczysz, ja nic nie dbam, im się więcej zwierzchu człowiek psuje, tem się wewnątrz lepiej naprawuje. Potem rozpuścić wielki kocioł ołowiu, i polewać świętego wrzącym ołowiem od szyi po wszystkiem ciele kazał. Wszystko wielkiem sercem wytrwał, a na wyznaniu Chrystusa nie ustał. A król jeszcze myślił, jakoby serce jego nieodmienne, odmienił; ale gdy mu jeden jego radny pan rzekł: Nie żyw tego człowieka syna
Anaka Parta, który ojca twego zabił, i królestwo Armeńskie Persom do wojowania podał. 

(To słysząc król, kazał go w jednę głęboką i błotnistą wieżę w mieście Artaksat, ręce i nogi związawszy, wrzucić. Wieża ta była straszliwa i temu, kto tylko na nię wspomniał, bo dla najsroższej śmierci zbudowana była, pełna błota, wężów, smoków, i co jedno jadowitego robactwa jest. W tę wieżę wrzucony ś. Grzegorz, 14 lat w niej przeżył; wdowa jedna za sprawą Boską, trochę mu chleba tam rzucała codzień, którym posilał się. Rozumiejąc Terydates, iż zginął zaraz Grzegorz, myślić o nim przestał; i potem puściwszy się na Persów, wojował ziemię ich i przebił się aż do Assyryi, z wielkiemi się zwycięztwy i sławą wracając. (...)

(...) A iż Pan Bóg, który sam z siebie miłosierny jest, a złość ludzką w lepsze obracać umie, i karania swego na pożytek nasz używa, siostrze królewskiej Kusaredukcie, przez sen zjawił, aby (Grzegorz z wieży był wyjęty, który lekarstwo nędzy onej znaleźć miał. Oznajmiła to ona ludziom, którym się niepodobna rzecz zdała, aby Grzegorz żywy być jeszcze miał po lat czternastu, między wężami, i w takiem błocie, a głodzie zagubiony. Ale skoro nad wieżą zawołali, odezwał się, i wyciągniony jest zczerniały i znędzniony; którego obmywszy i nakarmiwszy, wiedziono do króla w onej bestyalskiej postawie będącego. Wyszli wszyscy z wielką czcią przeciw Grzegorzowi, padając do nóg jego, a prosząc, aby Boga swego użył na oddalenie onej plagi nad królem i dworem jego.

Aon pierwiej o ciałach się świętych panienek pozabijanych pytał (bo 9 dni niepogrzebione leżały), i karząc ich okrucieństwo, najprzód ciała pogrzebł, potem ich nauczać począł, aby bałwochwalstwa przestali, a w jednego Boga i Syna jego Jezusa Chrystusa uwierzyli, a zatem się pociechy z łaski jego spodziewali; oznajmując im, jako go P. Bóg dla tego zachował w onej wieży, w której go codzień Aniół nawiedzał, aby je do światłości Ewangelii świętej przywiódł. Gdy ich nauczył wiary w Chrystusa i pokutę ich a upokorzenie się widział, najprzód budować im kościół wielki kazał, który gdy prędko zbudowali, wniósł do niego z wielką czcią ciała błogosławionych Męczenniczek, i krzyż postawiwszy w kościele, ludziom się tam schodzić i modlić kazał.

Dopiero Terydatesa króla już wierzącego, do świętych które pozabijał, odesłał, aby ich przepraszając, prosił o przyczynę do P. Jezusa. To gdy uczynił, pierwsza mu się osoba ludzka przywróciła i od panów, którzy szaleli, duchowie źli, odegnani są, iż zdrowymi zostali. Przytem wiele chorych zleezonych jest Imieniem Pana naszego Jezusa Chrystusa; i przyszło do tego, iż się wszystka Armenia do Chrystusa obróciła. Obalali bałwochwalskie domy, a kościoły Bogu budowali, król zwłaszcza wyznawając przed wszystkimi grzechy swoje i okrucieństwo, karanie i łaską Bożą nad sobą, wszystkim był do dobrego powodem. I posłał do Kappadocyi do Cezarei Grzegorza do Leoncyusza biskupa, aby tam był biskupem poświęcony; zkąd się wracając, a kapłanów wiele które porozumiał godne, poświęcając, począwszy od króla, chrzcił wszystkich, a nauczał, i bez liczby ludzi do uznania prawego Boga przywodził. Kościoły budował i w nich niekrwawą ofiarę ofiarując, kapłany osadzał, szkoły zakładał i nauczycielów dawał; wszystko też, co ku pobożności i kościelnym porządkom służby Bożej należało, szczęśliwie szczepił, chodząc od miasta do miasta.

A król hojne dochody kościołom i wielkie imiona dawał; a nie tylko Armenią, ale i inne przyległe królestwa Grzegorz ten wielki, prawdą Chrystusową oświecił; Persy, Assyryjczyki, Hunny, Medy do wiary świętej nawracał, klasztorów też wiele osadził, w których kwitnęła doskonałość Ewangelii ś. Tak wiele dobrego sprawiwszy Grzegorz ś. fundując kościoły i opatrując je pasterzami, sam się na pustelniczy żywot udał, i w nim żywota dokonał. A król Terydates postępując im dalej, tern więcej w służbie Bożej, tak się stał pilnym około pokuty, iż i mnichom w powściągliwości a postach był równy. A na miejsce Grzegorza wzięty jest syn jego Arostanes wielkiej świątobliwości człowiek, ktory od młodości żywot mniski wiódł w Kappadocyi, na sprawowanie kościołów wszystkich w Armenii; którego potem król, wielką przyjaźń z Konstantynem wielkim przez listy wiodąc, na koncylium do Nicei przeciw Aryuszowi posłał; i był jeden ze trzechset i ośmnastu Świętych ojcow. Tak Armenia w służbie Bożej i pobożności się wszelakiej rozmnażała, i długo trwała, chwaląc Boga w pokoju w Chrystusie Jezusie Panu naszym, któremu z Ojcem i z Duchem św. moc, i chwała równa na wieki wieków, Amen.


Ks. Piotr Skarga ,,Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień T.II", str. 350-353