30. Sierpnia.
Żywot świętej Róży z Limy, dominikanki.
Pomiędzy mieszkańcami Ameryki św. Róża wywalczyła sobie pierwsza zaszczyt ołtarza. Urodzona w Limie, stolicy kraju peruańskiego, (w Ameryce południowej) z rodziców niezamożnych, otrzymała na chrzcie św. imię Izabeli, ale gdy matka pewnego razu nad obliczem drzemiącego dziecięcia spostrzegła prześliczną wonną różę, wszyscy odtąd ją Różą nazywali. Piękne, łagodne i milczące dziewczątko było pociechą i rozkoszą całego domu. Jeszcze nie liczyła lat czterech, a już dawała dowody nadzwyczajnej wytrwałości i siły panowania nad sobą. Spadające wieko ciężkiej skrzyni przytłoczyło całym ciężarem wielki palec jej prawicy, stłumiwszy ból schowała rękę pod fartuszek, a matka w kilka dni dopiero spostrzegła ranę i przywołała lekarza. Niezadługo pokryła się jej głowa gęstym wyrzutem: matka niezręcznie chciała go usunąć smarowaniem ostrą cieczą, boleści zwiększyły się, dziecię straszliwie cierpiało, ale ani skarga nie wyszła z ust maluczkiej, ani łza nie zwilżyła jej oczu. Licząc lat piętnaście przyjęła Różyczka sakrament Bierzmowania a z nim mocno się przejęła bojaźnią Bożą. Pewnego razu obryzgał starszy jej brat przy zabawie jej fryzurę nieczystością. Róża, która zawsze czuła osobliwszy wstręt do brudu, mocno się o to rozgniewała. Widząc jej gniew, rzekł psotnik: ,,Długie włosy i warkocze panien są sidłami, któremi szatan pęta serca młodzieńców." Przerażona temi słowy Róża ucięła sobie włosy i ślubowała Matce Bozkiej, że nigdy za mąż nie pójdzie. Od szóstego roku życia przestała jeść owoc, pościła co środę, piątek i sobotę o chlebie i wodzie, sypiała tylko na twardych deskach, kładąc sobie pod głowę kamień miasto poduszki i wynajdywała sobie najrozmaitsze sposoby umartwienia. W ten sposób wprawiała się do posłuszeństwa, ćwiczyła się w miłości Boga i rodziców, lubo ci częstokroć wypowiadali życzenia jej przekonaniom wbrew przeciwnie. Matka, usposobiona po światowemu i dumna z piękności córki, namawiała ją bezustannie, aby więcej dbała o stroje. Udawało się nieraz Róży łzami i prośbami ubłagać ją, aby jej zostawiała wolną wolę, czasem też silnemu parciu ustąpić musiała, ale natomiast przywdziewała potajemnie ostrzejszą włosiennicę, a na głowę kładła srebrną przepaskę, opatrzoną wewnątrz ostremi gwoździkami na wzór ciernistej korony Jezusa Chrystusa; z resztą nigdy nie wykraczała przeciw posłuszeństwu winnemu rodzicom. Z pilnością pszczółki przepędzała dnie całe przy hafcie i szyciu, sadziła i sprzedawała wonne bukiety z ogródka i wspierała hojnie ubogie a liczne rodzeństw o; chorowitych rodziców opatrywała i pielęgnowała z anielską cierpliwością, spełniała wszystkie ich życzenia i spędzała im z czoła troskę i smutek.
Gdy doszła wieku dziewiczego, wielu młodzieńców, zwabionych jej wdziękami, poczęło się ubiegać o jej rękę. Matka nalegała na nią, ażeby poszła za syna pewnej bogatej wdowy. Gdy Róża oświadczyła, że chce pozostać w stanie panieńskim, matka udręczeniami, groźbą a nawet czynną zniewagą chciała przełamać jej mniemany upór. Ale Róża wierną pozostała Panu Jezusowi i wymogła na rodzicach pozwolenie wstąpienia do trzeciego zakonu św. Dominika, zwiększyła ćwiczenia pokuty. Rodzice i krewni łajali ją o przesadę, ganili takie życie i ranili jej czułe serce urąganiem i bolesnemi zarzuty. Za pomocą brata, dzielącego jej przekonanie, zbudowała sobie w kąciku ogródka małą celkę z desek, w której oddawała się modlitwie, pracy i rozpamiętywaniom. Niechętnie tylko brała udział w towarzystwach, choćby i najpobożniejszych, mawiając: ,,Nie widzę, na co się to przyda mówić o Bogu. Zawsze przecież lepiej i przyjemniej, rozmawiać z Nim, aniżeli o Nim."
Cierpienia jej były wielkie i pełne goryczy. Z powodu surowych praktyk pokutnych, i częstych zachwyceń, w które popadała, szydzono z niej, zowiąc ją obłudnicą, opętaną, waryatką. Nawet spowiednik nie szczędził jej łajań i przygany. Każdy członek jej ciała miał swój ból osobny. Jej dusza cierpiała przez lat piętnaście na oziębłość i oschłość, Bóg codziennie — i to całe godziny — pozbawił ją nadprzyrodzonej radości i zamiłowania dobrego, modlitwy i samotności, serce jej było często podobne do pustyni, duch ciemny, jak grób, czuła się opuszczoną od Boga, przypominała sobie, że dawniej poznała i kochała Boga, ale teraz wydawało jej się, jak gdyby mu się stała obcą i jakby jej serce zlodowaciało. Po takich godzinach próby i doświadczeń światło niebieskie rozjaśniało jej duszę, czuła się jakby wzniesioną w niebo, i zatwierdzała się w przekonaniu, że wytrwa w miłości ku Bogu. Gdy potem owładnęła jej duszę obawa piekła, pamięć jej tak słabła, że nic sobie przypomnieć nie zdołała, a ból ją zwiększoną siłą dręczyć poczynał.
Po latach piętnastu przestały ją trapić te udręczenia; miewała objawienia Dzieciątka Jezus, Maryi, królowej niebios i anioła stróża, mówiła o miłosierdziu Bożem tak rzewnie i czule, że przytomni oprzeć się nie mogli słodyczy słów jej. Wolno było jej komunikować trzy do czterech razy na tydzień, ale za każdą razą spowiadała się ze łzami. Jej połączenie się ze Zbawicielem było tak doskonałe, że zawsze go miała przed oczyma, przy każdem zatrudnieniu i w każdej rozmowie.
W 32-gim roku życia zachorowała Róża śmiertelnie, a bóle we wszystkich członkach i stawach jej ciała dosięgnęły tak wysokiego stopnia, że lekarze nie wiedzieli sobie rady i stali nie wiedząc, co począć. Ona zaś szeptała: ,,Panie zwiększ moje cierpienia, ale i miłość moją." Wymawiając słowa: ,,Jezu, stój przy mnie," umarła d. 24 Sierpnia 1617. Ciało jej niezrównaną jaśniało pięknością, rumieniec krasił jej oblicze, miły uśmiech zdobił jej usta, a przytomni sądzili, że jeszcze nie umarła. Natłok ludu był tak wielki, że zwłoki jej obstawić żołnierzami i przy zamkniętych drzwiach do grobowca spuścić musiano. Klemens IX. zaliczył Różę w r. 1668 do błogosławionych, Klemens W. w r. 1671 do Świętych.
Nauka moralna
Autor opisu żywota św. Róży powiada, że biskup Turybiusz udzielił Róży bierzmowania, gdy jeszcze była małem dzieckiem. Sakrament ten darzy nas podwójną łaską:
1) Udziela nam siły do walki z wrogami Kościoła, a siła ta może się spotęgować aż do gotowości męczeństwa. Róża św. musiała walczyć z dwoma najpotężniejszymi wrogami t. j. własnem ciałem, hojnie uposażonem we wdzięki i wszelkie powaby i z matką, która powagą małżeńską usiłowała zmusić ją do posłuszeństwa i zrzeczenia się własnej woli. Duch św. oświecił Różę i natchnął ją tak skutecznie, iż ani nie ubliżyła szacunkowi powinnemu rodzicom, ani nie poszła za błędnemi ich przywidzeniami. Duch św. natchnął ją siłą umorzenia w sobie porywów zmysłowości i cierpliwego znoszenia potwarzy i urągowisk. Czemuż Bóg nie pomaga nam w walce z pokusą i pożądliwościami? Oto dla tego, że zimni i obojętni jesteśmy na głos Ducha św., i że więcej się obawiamy ludzi i ich zdania, aniżeli Boga.
2) Bierzmowanie utwierdza w nas zaufanie w ukrzyżowanym Chrystusie. Kapłan kreśli świętem krzyżmem krzyż na czole naszem, abyśmy w walce z szatanem i przeszkodami zbawienia pamiętali o Chrystusie ,,który" jak mówi Piotr św.. (Piotr I. 2, 21.) ,,za nas cierpiał, abyśmy poszli w ślady Jego" i za którego wstawieniem Duch święty, ten pocieszyciel Bożki w nas zamieszkał. Dlatego św. Róża sypiała na twardych deskach, dla tego nosiła na głowie koronę ciernistą i prosiła o zwiększenie boleści nie z grzesznego zaufania do siebie, ale w celu zwiększenia w sobie miłości Boga. Krzyż jest sztandarem Króla niebieskiego, zwycięzcy piekieł i śmierci, a krzyż na czole naszem jest oznaką, że należymy do sztandaru Chrystusowego i wiernie za Nim pójdziemy. Wstyd nam przeto i hańba, i zbiegom z pod tego sztandaru, hańba tym, którzy ten sztandar dla tego opuszczą, że półmędrek albo raczej półgłówek jakiś nazwie ich obłudnikami, świętoszkami lub ultramontanami.
Modlitwa.
Boże wiekuisty, racz nas miłościwie
ustrzedz od zbytecznego zamiłowania
ciała i przemijającej jego urody.
Wszakże ciało nasze nie jest czem innem,
jak tylko przybytkiem znikomym
duszy nieśmiertelnej. Spraw przeto łaską
Swoją świętą, abyśmy przestrzegali
jego nieskalanej czystości życiem
świątobliwem i cnotliwem i tym sposobem
godnym i się stali zamieszkania z Tobą
w królestwie niebieskiem, przez Jezusa
Chrystusa Pana i Zbawiciela naszego,
który z Bogiem Ojcem i Duchem
świętym żyje i króluje na wieki wieków.
Amen.