Żywot błogosławionego Jana Kolumbina, zakonodawcy. (31 lipca)


28. Lipca.

Żywot błogosławionego Jana Kolumbina, zakonodawcy.

Jan Kolumbin pochodził z szlacheckiej i zamożnej rodziny w Sienie, poświęcił się stanowi kupieckiemu i posuwając się z jednego urzędu na drugi, doszedł do najwyższego dostojeństwa naczelnika rzeczy pospolitej. Nie wyszło mu to na dobre, gdyż wzrastał w dumę i chciwość. Małżeństwo jego było szczęśliwe; miał syna Piotra i córkę Anielę.

Pewnego, dnia czując głód niezwykły, pospieszył rychlej niż zwykle do domu, izażądał szorstko, aby mu podano co do jadła. Żona przyrzekła mu, iż w krótce stanie się zadość jego woli i podała mu książkę z legendą, prosząc go, aby sobie czytaniem czas skrócił. Uniósłszy się gniewem, rzucił książkę o ziemię, wkrótce atoli wstydząc się swej popędliwości, podniósł ją i począł czytać. Treścią legendy było nawrócenie św. Maryi Egipcyanki.  Promień łaski Bozkiej przeniknął serce jego; opamiętawszy się, postanowił poprawić się i inne odtąd wieść życie. Niezadługo wróciła małżonka i poprosiła go do stołu. ,,Poczekaj no cokolwiek,: odpowiedział łagodnie Jan;  ,,pozwól mi dokończyć czytania!" Uradowana, że gniew męża przeminął, podziękowała Bogu, na klęczkach. Kolumbin zmienił się całkowicie; odprawił spowiedź z całego życia i odtąd przystępował często do Stołu Pańskiego. Nie znając miary szczodrobliwości, zaczął sprzedawać to wary niżej ceny zakupna, aby odpokutować za grzech chciwości i powetować krzywdy, których się z tego powodu dopuścił. Krewni i przyjaciele uważali to postępowanie za rodzaj obłędu i mniemali, że go trzeba będzie oddać pod kuratelę; ale Jan pracował skwapliwie nad swem udoskonaleniem, wskutek umowy z żoną żył wstrzemięźliwie, odwiedzał chorych po szpitalach i hojną jałmużną wspierał ubogich.

Małżonka Jana radowała się z nawrócenia i pobożności męża; ale dalszy jego tryb życia zaczął jej się niepodobać. Przyodziawszy bowiem łachmany żebracze, zaczął znosić ubogich chorych do swego domu, pielęgnować ich troskliwie i całować ich rany. Zapadłszy sam na uporczywą febrę, wymknął się potajemnie z domu i pobiegł do szpitala, ażeby uniknąć zbytecznych wygód i troskliwości rodziny. Sarkała na to żona jego. Pewnego razu jednak podeszła go żona i ujrzała otoczonego blaskiem niebieskiem. Inną razą zniknął nagle trędowaty, którego Jan umieścił w komnatach i pozostawił po sobie woń przedziwną. W tedy przejęła się największem uwielbieniem ku świątobliwemu mężowi i wspierała go w szlachetnych jego uczynkach. Zgodziła się nawet na to, że Kolumbin po śmierci syna ofiarował cały majątek lazaretowi miejskiemu i klasztorowi Benedyktynek, do którego wstąpiła jego córka Aniela, a sama poprzestała na skromnem dożywociu, który jej wyznaczył.

Odtąd żył Jan wraz ze swym przyjacielem, Franciszkiem Wincentym Minim, który rozdał także cały swój majątek między biednych, w ubóztwie całkowicie apostolskiem. Obaj razem pełnili po szpitalach i domach prywatnych jak najniższe posługi, a Kolumbin czynił to przeważnie po miejscach, gdzie mu dawniej jako naczelnikowi kraju największą oddawano cześć i hołdy. Nie zbywało na takich, co sobie z niego drwili; ale on zachowywał krew zimną, przypominając szydercom prawdy odwieczne. Odezwy i przemowy jego, bądź krótsze bądź dłuższe, zbawiennie działały, gdyż niezadługo kilku paniczów wyrzekło się majątku na korzyść ubogich i połączyło się z nim. Nie podobało się to rządowi, który rozkazał Jana i 27 jego towarzyszów na wygnanie. Skoro opuścił miasto, wybuchła w Sienie zaraza i zabierała mnóztwo ofiar, Lud widział w tem karę Bozką za wydalenie niewinnych obywateli miasta i zażądał zniesienia rozkazu wygnania. Przebiegając tymczasem wsie i miasta, ponawracali wygnańcy wielu grzeszników i zachęcili obojętnych do większej gorliwości w wierze.

Władza miejska wezwała ich do powrotu. Usłuchali rozkazu. Wszechmocny Bóg zdziałał za pośrednictwem Kolumbina wiele cudów, a towarzysze jego połączyli się w kongregacyą rządzącą się początkowo regułą św. Benedykta, a poźniej ustawą św. Augustyna. Lud nazywał ich ,,Jezuitami", gdyż usta ich odzywały się ustawicznie pozdrowieniem: ,,Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, niech Pan Jezus żyje we wszystkich sercach!".

Nie spał zły duch, ale czuwał. Znaleźli się podli oszczercy, którzy oskarżyli kongregacyą, jakoby dzieliła sekty Traticellów i uważała się za wyłącznie powołaną do głoszenia prawd ewangelii i do zawodu kaznodziejskiego. Papież Urban V. przekonał się o niewinności oskarżonych i zatwierdził ich kongregacyą. Wierni powołaniu wspierania ubogich, pielęgnowania chorych i nawoływania grzeszników do pokuty i umartwienia, rozkrzewili się Jezuici po całych Włoszech i zasłynęli szeroko jako lekarze, rozdający bezpłatnie leki ubogim.

Skoro tylko kongregacyą Kolumbina na pewnych stanęła nogach, założyciel jej zapadł na zdrowiu, przyjął ostatnie Sakramenta św. na klęczkach i z powrozem na szyi dał zgromadzonej około łoża jego braci ostatnie przestrogi i napomnienia i wyzionął ducha dnia 31. lipca 1367 mówiąc: ,,Panie, w Twe ręce oddaję ducha mego." Z ciała jego wychodziła woń dziwna, a oblicze jego jaśniało błogim uśmiechem. Bollandyści przytaczają bardzo wiele cudów zdziałanych za jego przyczyną.

Nauka moralna

Póki Kolumbin czytywał dzieła tyczące się kupiectwa, zarobku i sposobu zbogacenia się, póty dusza jego była jakby opętaną zmysłowością i żądzą wyniesienia się; po przeczytaniu legendy zwróciły się jego myśli ku Bogu, cnocie i niebu. Zważmy przeto, jak ważną sprawą jest czytanie i zapytajmy, czego chce i do czego zmierza wydawca książki, i czego pragnie jej czytelnik.

1) Wydawca pragnie w dziele przez siebie wydanem wyłożyć swe zasady, swe poglądy i swoje życzenia i nadzieje, słowem: przedstawić samego siebie. Jeżeli jest wiernym synem Kościoła katolickiego, toć i jego dzieło będzie cennym darem i zbudowaniem dla czytelnika. Jeżeli zaś autor jest faryzeuszem, zwolennikiem kłamstwa i błędu, wtedy książka jego będzie kamieniem zgorszenia i najzgubniejsze skutki wywrze na czytelniku. Pilnie więc baczmy na to, kto jest wydawcą dzieła, jakie jego zasady, życie i przekonania, zanim go wpuścimy do domu naszego, bo jadowite węże tulić do zanadrza znaczy tyle, co narażać się na niebezpieczeństwo utraty życia.

2) Czytelnik chce poznać treść książki, przejąć się jej zasadami, przyswoić sobie poglądy i zapatrywania wydawcy, uszlachetnić swe serce, zbogacić umysł. Jeśli treść książki jest dobrą, jeśli nie jest przeciwną nauce Chrystusa, która powinna jedyną być wskazówką życia, postępowania i myślenia dla każdego chrześcijanina, w takim razie czytanie jej może tylko być zbawiennem; jeśli zaś treść jest złą, schlebiającą zmysłom, odchodzącą od Boga i od Kościoła przezeń ustanowionego, w takim razie skutek odpowiadać będzie przyczynie, a wpływ jej na czytelnika będzie jak najzgubniejszym. Bądźmy przeto ostrożni i baczmy na to, aby się zdała trzymać od wszystkiego tego, co nas przyprawić może o utratę zbawienia.

Modlitwa.

O najłaskawszy Jezu Chryste i Panie
nasz! Spraw łaską Swoją świętą,
ażebyśmy strzegli się zgorszenia i wszelkich
książek, które są wierze Twej
świętej wrogie i przeciwne, aby rąk
naszych dochodziły tylko takie, które
głoszą chwałę Twoją, nawołują do
cnoty i pobożności i torują drogę do
Nieba i szczęścia wiecznego, abyśmy
brali przykład z Świętych Twoich, naśladowali
ich cnoty, i świątobliwem życiem
stali się godnymi królestwa, które
zgotowałeś dla tych, którzy pójdą
drogą przez Ciebie wskazaną. Amen.


ks. Ojca O. Bitschnau’a ,,Żywoty świętych pańskich podług najlepszych źródeł" str. 658-660