Żywot błogosławionego Piotra Kanizyusza.
Piotr przyszedł na świat w mieście Nymwegen w Holandyi w r. 1521 i pochodził z szlacheckiego i znakomitego rodu de Hondt’ów. Jako chłopiec odznaczał się pobożnością i wielkiemi zdolnościami. Uczęszczał do szkół w Kolonii i słynął między współuczniami nie tylko z wielkiej bogobojności, ale i z rozległych wiadomości w filozofii, prawnictwie i teologii. Ojciec obmyślił dla niego nader korzystne małżeństwo, ale Piotr oświadczył, że uczynił ślub czystości, pragnie poświęcić się służbie Bożej i słuchać nauk teologicznych. Przysposobiwszy się do stanu duchownego gorącą modlitwą, wstąpił i znalazł chętne przyjęcie u O.O. Jezuitów.
Już w czasie nowicyatu był Piotr żywym przykładem prawdziwej pilności i pełnił bez przerwy dzieła miłosierdzia względem biednych i chorych. Po śmierci ojca spadł na niego wielki majątek, ale on nie zatrzymał dla siebie ani grosza, lecz wszystko poświęcił na cele dobroczynne.
Po złożeniu ślubów i otrzymaniu święceń kapłańskich podzielił cały swój czas pomiędzy naukowe studya, kazania, katechizacye i słuchanie spowiedzi; wszyscy podziwiali niestrudzoną czynność jego. Straszna klęska nawiedziła podówczas biedną Kolonią. Ośmdziesięcioletni Arcybiskup skłaniał się potajemnie do nauki Lutra. Poparty przez braci zakonnych Kanizyusz walczył zacięcie przeciw szerzącej się błędnej nauce, postarał się o złożenie z urzędu wiarołomnego arcypasterza, spowodował wybór pobożnego następcy i ocalił tym sposobem wiarę, za co mu Kolończycy są po dziś dzień wdzięczni.
Licząc lat dopiero 26, wysłany został jako uczony teolog na sobór Trydencki, gdzie podziwiano powszechnie jego pokorę i naukę. Wskutek próśb księcia Bawarskiego Henryka IV powołano go na uniwersytet w Ingolsztadzie jako profesora teologii. Kazania jego taki niezadługo zyskały rozgłos, że żaden kościół nie zdołał w swych murach pomieścić natłoku słuchaczów. Musiał tedy prawić pod gołem niebem. - Niezadługo zakwitła wszechnica Ingolsztadzka pod jego rektoratem, a profesorowie złożyli w archiwum miejskiem dokument pełen pochwały i wdzięczności dla niezrównanego Kanizyusza.
Po trzech latach działania w Ingolsztadzie udał się w skutek próśb cesarza Ferdynanda I. do Wiednia,
gdzie go czekały niesłychane mozoły. Zagęściły się już w tem mieście nowinki religijne, kilka klasztorów świeciło pustkami, księży prześladowano, wydrwiwano, znieważano; przyszło nawet już do tego, że od dwudziestu lat nie było święceń duchownych a przyszło 300 parafii było bez duszpasterzy.
Słynny nasz kaznodzieja miewał początkowo po 8 do 10 słuchaczów. Nie zniechęciło go to wcale, gdyż [Błogosławiony wybuchła niezadługo zaraza przyspieszyła jego zwycięztwo. Miłosierdzie i ofiarność, jaką okazał w tych dniach smutku wobec błędnowierców, którzy wszyscy szpetnie pouciekali, starczyła za najjaśniejszy dowód, po której stronie jest prawda. Zaufanie do niego wzrastało od dnia do dnia, a w wychowaniu młodzieży mógł się pochlubić jak najobfitszym owocem. W gorliwości o wiarę podejmował najuciążliwsze misye; ale trudy te nagradzały mu liczne nawrócenia i powroty odszczepieńców na łono Kościoła.
Ferdynand I. prosił po trzykroć w Rzymie, ażeby Kanizyusza mianowano biskupem Wiedeńskim, ale
wszystkie jego starania rozbiły się o pokorę Piotra i opór św. Ignacego.
Podejmował prace ciążące na biskupie, ale wielkich jego dochodów ani nie tknął.
Skoro go wybrano prowincyałem Jezuitów niemieckich, trzeba mu było jechać do Pragi, aby tam - Piotr Kanizyuaz. że założyć kollegium. Gdy przybył do tego miasta, przywitano go kamieniami i błotem; nawet przy ołtarzu nie był bezpiecznym od zniewag. Za tę nienawiść odwzajemniał się miłością. Prześladowcy wstydzili się sami siebie, protestanci oddawali swych synów do szkół jezuickich, a dwóch najznakomitszych pastorów luterskich wróciło na łono Kościoła.
Z Pragi, w której przez dwa lata pobytu zaszczepił znowu ducha katolickiego, wrócił znowu do Bawaryi, aby tamże w kilku miastach pozakładać kollegia. W Augsburgu rzucił mu się do nóg kardynał biskup Otton i oświadczył, że prędzej nie wstanie, póki mu nóg nie umyje. Nadaremnie opierał się Kanizyusz, wreszcie rzekł: ,,Kiedy tak chcesz, poddam się woli Twojej, Najprzewielebniejszy Arcypasterzu, tak, jak się woli Bożej poddał patron mój, w którego osobie wielbię Jezusa Chrystusa. Ale wierzaj mi, jeśli mnie w tym punkcie wobec Boga i ludzi przewyższasz pokorą, mnie pozostaje ta korzyść, iż jeszcze jestem pokorniejszym od Ciebie."
Miejscowi protestanci szkalowali i spotwarzali go słowem i pismem, ale blask cnót, potęga kazań i miłość serca jego tak świetny odniosła tryumf, że nawet nie przyjaciele musieli go podziwiać, a życie katolickie znowu silnie zakwitło. I tutaj grasująca zaraza nie mało się przyczyniła do zjednania wielu dusz Kościołowi katolickiemu.
Wracając z Rzymu, dokąd się był udał na wybory jenerała, pozakładał w wielu miejscach kollegia Jezuickie, w wielu innych miewał żarliwe kazania. W Insbruku pełnił przez lat siedm obowiązki nadwornego kaznodziei, a licząc lat 60, chciał dokonać życia w zaciszu celi zakonnej. Tymczasem poprosił go Nuncyusz papiezki w Lucernie, aby przybył do Szwajcaryi bronić katolicyzmu przeciw błędnym naukom Zwingliusza i Kalwina, które się najwięcej szerzyły w kantonie Fryburskim. Usłuchał wezwania. Jeszcze przez siedemnaście lat trwały jego niestrudzone prace w służbie Kościoła . Kazania miewał w niedzielę i święto w kościele miejskim; w dni powszednie jeździł po wsiach, aby i tam ożywić krzepnące życie religijne. Dożył też pociechy, że rada miejska Fryburska zobowiązała się przysięgą, iż utrzyma katolicyzm w kantonie, pomoże do założenia kollegium Jezuickiego, i nie pozwoli na przyszłość osiadać w kraju innowiercom. Gdy liczył lat 69, ruszył go nagle paraliż. Nie mogąc kazać, gorliwie się modlił i pisał dzieła treści pobożnej, aż go nareszcie Pan Bóg dnia 21. Grudnia 1597 powołał do chwały wiecznej. Ciało jego, słynące wielu cudami, znajduje się w kościele Jezuickim we Fryburgu i jest dotychczas celem pobożnych pielgrzymek. Papież Pius IX. zaliczył go d. 20. Listopoda r. 1864 do rzędu Błogosławionych. Z pomiędzy różnych jego pism najmniejsze małe najwięcej rozpwszechnionem jest jego katechizm.
Nauka moralna.
Katechizm. Błogosławiony Kanizyusz ułożył podczas swego pobytu w Wiedniu katechizm, w którym wyjaśnia metodę pytań i odpowiedzi prosto i z rozumiałe naukę wiary i obyczajów. Biskupi dali te mu dziełku zatwierdzenie i zalecili je rodzinom i szkołom. Znajomość artykułów wiary, przykazań Bozkich i Sakramentów św. jest najlepszem zabezpieczeniem od zarazy innowierstwa. Dlatego silnie polecić należy:
1) C h ę t n e i c z ę s t e o d c z y t y w a n i e k a t e c h i z m u . On jest najlepszym drogoskazem i przewodnikiem na drodze żywota, zagrożonego tylu burzami, pokusami różnorodnemi niebezpieczeństwami. Jak Rafał archanioł pod postacią młodzieńca towarzyszył w podróży młodemu Tobiaszowi, jak mu w dzień wskazywał, co ma czynić, a czego unikać i tak posłusznemu synowi zapewnił szczęście, tak i nas poucza przez katechizm założony przez Chrystusa Kościół katolicki, co mamy czynić, czego unikać i darzy nas szczęściem wiekuistem. Katechizm, który nam wręcza ustanowiony przez Papieża biskup, daje nam czystą, nieomylną naukę Chrystusa Pana; przemawia on do nas językiem Zbawiciela; słuchając nauk katechizmu, słuchaczy samego Jezusa; lekceważąc i odrzucając katechizm, lekceważymy i odrzucamy samego Zbawiciela. Czytajmy przeto katechizm z dobrą wiarą i ufnością, gdyż on jest naszym nieomylnym nauczycielem i wskazuje nam, czego trzeba, aby żyć pobożnie i dobrze umierać.
2) R o z c z y t u j m y si ę w k a t e c h i z mi e c z ę s t o. Przemawia on do nas językiem Boga. Jakiż język, jaka rozmowa może dla nas być korzystniejszą, przyjemniejszą i cenniejszą od rozmowy z Ojcem niebieskim? Pożałowania godzien jest ten, kogo żywiej obchodzą nowinki i plotki gazeciarskie, nowe wynalazki i spekulacye giełdowe, ubolewać należy nad takim, kogo nudzi słowo Boże, zachęcające do cnoty, doskonałości i walki ze złem, uszlachetniające serca i dusze. Jan święty mówi (Jan 8.): ,,Kto z Boga jest, słucha słowa Bożego." Z doświadczenia wiemy, jak tępą jest pamięć nasza dla prawd nadprzyrodzonych, jak mało staramy się wniknąć w ich treść i dokładnie je pojąć, jak łatwo te prawdy w naszej pamięci się zacierają w nawale trosk codziennych, doczesnych zajęć, domowych kłopotów i ustawicznych rozrywek. Dlatego też odświeżanie w pamięci tych prawd jest rzeczą konieczną i świętym obowiązkiem. Dlatego też Psalmista Pański słusznie mówi: ,,Szczęśliwy mąż, który umiłował przykazania Boże i rozważa je dniem i nocą. Wszystko, co czyni, uda mu się." (Ps. 1.)
Moditwa.
Boże, który na obronę św. Wiary
katolickiej uzbroiłeś błogosławionego
Piotra siłą cnoty i nauki, spraw za
jego przyczyną, prosimy Cię pokornie,
aby wszyscy innowiercy nawrócili się
do prawdy, a wszyscy wierni silnie
trwali przy prawdzie. Amen
ks. Ojca O. Bitschnau’a ,,Żywoty świętych pańskich podług najlepszych źródeł" str. 1091-1094