Świętego Wojciecha, Arcybiskupa Gnieźnieńskiego i Męczennika


23-go Kwietnia.

ŚWIĘTEGO WOJCIECHA
ARCYBISKUPA GNIEŹNIEŃSKIEGO I MĘCZENNIKA.

Żył około roku Pańskiego 997.

(Żywot jego był napisany przez Ojca Jana Kanaparza Benedyktyna, mieszkającego razem z nim
w klasztorze rzymskim).

Święty Wojciech, jeden z głównych Polskiego Kościoła Patronów, rodem z Czech, przyszedł na świat około roku Pańskiego 956. Ojciec jego imieniem Sławnik hrabiana Lubiczu, spokrewniony był z domami panującymi, a mianowicie z cesarzem Henrykiem Świętym. Zamożny w znaczenie i majątek , zastępował panującego księcia w sądzeniu spraw publicznych pomiędzy szlachtą wszczętych. Matka imieniem Strzeżysława, równie świetnego rodu, wielkiej pobożności pani, słynęła z hojnych jałmużn jakie czyniła ubogim.
Dzieckiem będąc, święty Wojciech zapadł w niebezpieczną chorobę i blizkim był śmierci. Rodzice zanieśli go do kościoła, złożyli na ołtarzu Matki przenajświętszej, i postanowili oddać go na służbę Bożą, jeśli przy życiu zostanie. Dziecię wyzdrowiało, i bardzo starannie i pobożnie pod dozorem świątobliwego kapłana wychowane było.
Gdy synek ich podrósł, rodzice oddali go na naukę do Biskupa Magdeburskiego imieniem Adalbertus, który tak go pokochał, iż przy Bierzmowaniu, nadał mu swoje imię, z czego nasz święty, pod tem i obu imionami jest znanym. Przepędziwszy tam lat dziewięć, wielki w naukach uczyniwszy postęp, wrócił Wojciech do Czech, na łono swojej rodziny. Dopóki był pod okiem świątobliwego Biskupa, oddawał się pobożności i był najprzykładniejszym młodzieńcem ; lecz wróciwszy do domu, i za niechawszy pobożnych ćwiczeń, zaczął wieść życie bardzo lekkomyślne. Wszakże zwróciwszy się z tych dróg zgubnych, wstąpił do stanu duchownego, i przy końcu roku 981 wyświęcony został na kapłana. Lecz nie od razu odpowiedział swoje mu świętemu powołaniu. Przez pewien czas, był on bardzo oziębłym sługą ołtarza; i więcej światem niż chwałą Bożą, i pożytkiem duchownym swoim i bliźnich, zajętym. Wszakże łaska Boża i z tego, a jeszcze niebezpieczniejszego stanu jego duszy aniżeli; były jego poprzednie zboczenia, wyrwać go; raczyła. Wkrótce po jego wyświęceniu, Biskup Praski umierał. Święty Wojciech znajdując się przy nim, był obecnym jak ten w chwili konania, wpadłszy w rozpacz o zbawienie, wśród najstraszniejszych wyrzekań, ducha wyzionął. Tak przerażającym przykładem kary Bożej, nad Prałatem nieodpowiadającym swojemu powołaniu, skruszony! Wojciech, tejże nocy przywdział włosiennicę, na znak pokuty posypał głowę popiołem, obchodził kościoły,  wszystko co posiadał rozdał ubogim, i postanowił już odtąd poświęcić się całem sercem Bogu i świętej służbie Jego. Gdy zaś on, tak już tylko; o życiu pokutnem zamyślał, lud i duchowieństwo zamierzyło wynieść go na godność Biskupią, i w tym celu poparci wstawieniem się Bolesława II-go książęcia podówczas wC zechach panującego, udali się do cesarza, Ottona II, i do Rzymu. Przyjęty na Biskupa od cesarza, i zatwierdzony w Rzymie, święty Wojciech w roku 983 dnia 29 czerwca wyświęcony został na Praską stolicę, przez Wigiliusza Arcybiskupa Mogunckiego w Weronie, gdzie cesarz wtedy przebywał. 
Wracając do Pragi dla objęcia swojej pasterskiej Stolicy, wszedł do miasta pieszo i boso, udając się w licznie zgromadzonem gronie całej ludności, do katedry, gdzie i siebie i swoje owieczki, w gorącej modlitwie polecił Panu Bogu, i od pierwszej chwili świętym okazał się Pasterzem.

Dochody biskupie podzielił na cztery części: jednę z nich obracał na utrzymanie kościołów; drugą dla duchownych przeznaczył, trzecią rozdawał ubogim, a czwartej na swoje skromne utrzymanie używał Prócz tego, w każde święto, hojne czynił jałmużny, i codziennie dwunastu ubogich u stołu własnego karmił Zwykle prócz niedziel i uroczystości, posiłek przyjmował aż po zachodzie słońca, a snu zażywając bardzo krótko, nigdy przed północą nie udawał się na spoczynek, wstając o świcie. W sypialni jego było wygodne łoże, ale na niem kładł w każdą noc ubogiego, a sam na ziemi sypiał. Jeżeli mu pozostawało cokolwiek wolnego czasu od zajęć Biskupich, wychodził w pole należące do jego majętności, i sam na nim, dla przykładu i z pokory, pracował jak rolnik: ztamtąd wracając, klękał u podwojów katedralnych i długo w noc modlił się. Każdego dnia bardzo rano, miewał do ludu kazanie; po na bożeństwie dawał posłuchanie wszystkim zgłaszającym się do niego, a szczególnie ubogim, sierotom i wdowom; potem nawiedzał więźniów i chorych. Resztę czasu obracał na czytanie Pisma Bożego ze swojem duchowieństwem, i śpiewanie w dzień i w nocy Psalmów Dawidowych. Zdarzyło się razu pewnego, iż tak dalece wszystko co miał rozdał był biednym, że gdy przyszedł żebrak na pół nagi prosić go o odzienie, nie mając go czem obdarzyć, wypruł z bogatej biskupiej poduszki pierze, i pokrycie z niej mu oddał.

Lecz niezmordowana gorliwość i święty przykład Biskupa, nie oddziaływał wcale na jego owczarnię. I ludu i duchowieństwa nawet obyczaje, kaziły najsprośniejsze występki. Po sześcioletniej mozolnej pracy, nie widząc z niej owoców, święty Wojciech powziął zamiar zrzeczenia się Biskupstwa. Udał się do Rzymu, i tam od Jana XV otrzymawszy na to zezwolenie, postanowił odbyć pielgrzymkę do ziemi świętej.  Mieszkająca wtedy w Rzymie cesarzowa Teofania, matka Ottona III, dowiedziawszy się o tem, a wiedząc iż Święty był w niedostatku, ofiarowała mu na drogę tyle pieniędzy, ile tylko rodzony brat jego Radzin, nie odstępny jego towarzysz, mógł unieść. Wojciech rozdał wszystko ubogim, i bez grosza puścił się do Jerozolimy. Lecz przybywszy do sławnego klasztoru Benedyktyńskiego na górze Kasyńskiej, wskutek uwagi jaką mu uczynił Opat, przedstawiając iż dla duszy bezpieczniejszym jest stan zakonny, niż pielgrzymowanie po świecie, wrócił do Rzymu i znowu za wiedzą Papieża, wstąpił wraz z bratem swoim Radzinem do zakonu ojców Benedyktynów , przywdziewając habit w Wielki Czwartek roku Pańskiego 989.

Tam zajaśniał od razu nasz Święty, wszystkiemi cnotami najdoskonalszego zakonnika, a pokorą, uległością względem przełożonych i słodyczą w obcowaniu z braćmi, budował wszystkich. W czasie jego w klasztorze tym pobytu, raczył Pan Bóg i kilku cudami świątobliwość jego uświetnić, a Wojciech już nie myślał nigdy tego drogiego mu schronienia opuszczać, gdy po pięcioletnim jego w zakonie pobycie. Papież na przedstawienie Arcybiskupa Mogunckiego, kazał mu wracać do Pragi. Jednak oświadczył, że jeśli Prażanie poprawić się nie zechcą, wolno mu będzie wrócić do klasztoru.

Czesi przyjęli go w prawdzie z wielką uroczystością, i przyrzekali poprawę, ale wkrótce wrócili do swoich bezprawiów i rozpusty, lekceważąc sobie świętego Biskupa i jego napomnienia. Przyszło do wielkich zbrodni, a gdy razu pewnego zamordowali w kościele pewną niewiastę, która schroniwszy się tam zostawała pod zasłoną praw kanonicznych, Wojciech znowu postanowił wrócić do Rzymu, do swojego zakonu. Po drodze udał się do Węgier, gdzie go król Giejza przyjął bardzo łaskawie. Zabawił ta m przez czas dość długi, w ciągu którego wielką liczbę pogan nawrócił i wiele pobudował kościołów.

Po powtórnym powrocie do klasztoru, i tą razą nie długo mógł w nim Wojciech pozostawać. Przybył do Rzymu na koronacyą cesarza Ottona III, Arcybiskup Moguncki, i ten znowu wymógł na Papieżu, podówczas Grzegorzu V, aby Wojciecha zwrócił do Pragi. Udał się więc tam Święty, a wprzód nieco miał widzenie, w którem objawił mu Pan Bóg, że go korona męczeńska czeka. Tą razą podobnież jak poprzednio, Papież pozwolił mu, w razie gdyby go Czesi nie przyjęli lub nie słuchali, udać się pomiędzy niewiernych, dla ogłaszania im Ewangelii. W tej podróży zwiedził wiele miejsc świętych, i zabawił nieco dłużej w Moguncyi na dworze cesarza, który miał go w wielkiem poważaniu, a gdzie życiem pokutnem i wielką pokorą, zjednał sobie powszechny szacunek, i wiele dusz Panu Jezusowi pozyskał. Podczas pobytu w Moguncyi, miał powtórne widzenie, w którem sama Matka Boża objawiła mu nagrodę która go w Niebie spotka, za śmierć męczeńską jaka  go czeka.

Nakoniec puścił się do Pragi, lecz stanąwszy na granicy Czech, dowiedział się że Czesi tak oburzeni byli na wieść jego powrotu, że dla odstręczenia go od siebie, napadli na rodzinę jego, całe hrabstwo Lubiczowskie do niej należące zrabowali, i czterech braci jego zamordowali.

Okrutny ten wypadek, zagrodził Wojciechowi drogę do Pragi. Postanowił on w tedy udać się do Polski, gdzie na dworze Bolesława Chrobrego, przebywał  brat jego Poraj, i w imieniu tego książęcia zapraszał go do niego. Przybył najprzód do Krakowa, gdzie później po jego męczeństwie, wzniesiono na pamiątkę tego, mały kościółek pod jego we zwaniem, dotąd istniejący, a stamtąd udał się do Gniezna.


Działo się to wkrótce po śmierci Roberta, Pierwszego Arcybiskupa Gnieźnieńskiego, Bolesław uzyskał u Papieża przemianowanie Wojciecha z Arcybiskupstwa Praskiego na Arcybiskupstwo Gnieźnieńskie, które objąwszy, słowem Bożem i przykładem życia świętego, umacniał w wierze świętej Polaków, świeżo podówczas nawróconych. Pozostawił nam pieśń do Matki Bożej, zaczynającą się od tych słów: Boga Rodzico Dziewico, streszczającą w sobie wszystkie artykuły wiary.

Po trzechletnim pobycie w Polsce, zapragnął Wojciech dać się pomiędzy niewiernych, aby spełnić warunek pod którym pozwolił mu był Papież opuścić Czechów. Obsadziwszy więc na swoje miejsce na Arcybiskupstwo Gnieźnieńskie, brata swego Radzina, poszedł do Prusaków, ludu pogańskiego i barbarzyńskich obyczajów. Zaledwo zaczął ogłaszać im słowo Boże, ci z poduszczenia swoich pogańskich kapłanów, rzucili się na niego i pod miastem Romowe zwanem, sprawującego świętą Ofiarę, okrutnie zamordowali dnia 23 kwietnia roku Pańskiego 997. Ciało jego, Bolesław Chrobry sprowadził najprzód do Trzemeszna, a później do Gniezna, gdzie dotąd spoczywa wielu cudami słynąc.

POŻYTEK DUCHOWNY.

Święty Wojciech Biskup i Męczennik, jest jednym z głównych Patronów kraju naszego, jako ten Który w początkach przyjęcia wiary chrześcijańskiej przez Polanów, apostolską pracą swoją i gorliwością, wielce się przyczynił do jej utwierdzenia i rozszerzenia pomiędzy ojcami naszymi. Dziś więc gdy ta wiara tak bardzo między nami ostygła, powinniśmy szczególne w sercach naszych rozbudzać do niego nabożeństwo, i gorąco go prosić, aby pośrednictwem swojm, potomków tych pokoleń którym niegdyś Ewangelią przyniósł, dziś chronił od nieszczęścia zamykania oczów na jej światło. 

MODLITWA (Kościelna).

Twoje miłosierdzie prosimy Panie, błogosławiony
Wojciech Biskup i Męczennik niech
nam wyjedna, abyś nam i grzechy nasze
litościwie odpuścił, i łaski o które prosimy
udzielił. Przez Pana naszego i t.d.
Na tą intencyą: Zdrowaś Marya.


Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna, str. 243-245