Świętego Fidelisa, Męczennika, z zakonu braci mniejszych kapucynów, świętego Franciszka Serafickiego
ŚWIĘTEGO FIDELISA
MĘCZENNIKA.
Z ZAKONU BRACI-MNIEJSZYCH KAPUCYNÓW ŚWIĘTEGO FRANCISZKA
SERAFICKIEGO.
Żył około roku Pańskiego 1622.
(Żywot jego był napisany przez Ojca Maksymiliana Kapucyna, i drukowany w Rzymie w roku jego
kanonizacyi).
Święty Fidelis narodził się roku Pańskiego 1577 w Singmeringen, małem miasteczku w księstwie Hohencolern położonem. Ojciec jego Jan Rey rodem Polak, a matka Genowefa z Rosembergów, ze szlachetnego pochodzili rodu, byli wzorowymi katolikami i bardzo pobożnie go wychowali. Gdy przy wydaniu jego na świat, była obawa iż nieżywym się narodzi, świątobliwa matka prosiła Pana Boga, aby raczej jej samej życie odjął, byle dziecię mające się narodzić Chrztu świętego pozbawionem nie było. Pa n Bóg w tejże chwili uśmierzył wszelkie jej boleści, i najszczęśliwiej wydała na świat synka, któremu dano imię Marek.
Wyższe nauki pobierał w uniwersytecie Fryburskim w Szwajcarji, gdzie otrzymał stopień Doktora obojga Praw, a obok wysokiego wy kształcenia w tym zawodzie, taką odznaczał się pobożnością, iż go mędrcem
chrześcijańskim przezwano. Przydany za ochmistrza, do trzech młodych paniczów najznakomitszego w jego kraju rodu, odbywających, podróż po Europie, przedewszystkiem kształcił ich w zasadach wiary świętej, i życiem swojem świątobliwym, był dla nich wzorem najwyższych cnót chrześcijańskich. Często
przystępował do Sakramentów świętych, usługiwał chorym po szpitalach w miastach w których się zatrzymywali , długie codziennie odprawiał modlitwy i biednych hojnie wspierał, niekiedy wszystkie suknie swoje im rozdając.
Po powrocie z podróży tej, został Adwokatem w mieście Kolmarze w Alzacyi, a prawością swoją i znakomitą biegłością w nauce prawa, najliczniejszych pozyskał klientów. Zwykle chętniej podejmował się prowadzenia spraw ubogich, od których nie tylko nie wymagał żadnego wynagrodzenia, lecz same koszta ich procesów brał n a siebie. Nigdy nie stawał w obronie sprawnie mających za sobą słuszności, a w przemowach u kratek sądowych. nie tykając sławy przeciwników, nie używając najmniejszych wykrętów, samą siłą wymowy, a najbardziej trafnem stosowaniem przepisów prawa, najskuteczniej wpływał na wyroki sądowe. Starał się przytem jak najprędzej sprawy ukończać, mawiał bowiem: „Wszelkie koszta sprawy, wynikające ze zwłoki i niedbałości Adwokata w jej prowadzeniu, są to długi, które on zaciąga względem swojego klienta." W ogólności zaś o zawodzie Obrońców sądowych tak się wyrażał: „Obrona niewinnego, opieka nad wdowami i sierotami pokrzywdzonemi, jest najzaszczytniejszym obowiązkiem naszego stanu, i takowy nawet bez wynagrodzenia miło nam spełniać. Nasz zawód nie jest tylko zyskownem rzemiosłem: przede wszystkiem powinniśmy być stróżami prawa, i dopomagać sędziom do wymierzania ścisłej sprawiedliwości."
Zajęcia jego stanu, nie przeszkadzały mu do jak najwierniejszego zachowania od dawna przyjętego rodzaju życia, i odbywania wszystkich pobożnych ćwiczeń, przez które coraz większe łaski spływały na duszę jego. W nagrodę też za to, obdarzył go Pan Bóg i najszacowniejszą łaską, po łasce powołania do Wiary, to jest łaską po wołani a do Zakonu. Widząc iż na świecie, na wielkie trudości narażona była dusza do wyższej dążąca doskonałości, postanowił wstąpić do klasztoru. Wprzód jednak wyświęcony został na Dyakona, a uzyskawszy na to szczególne pozwolenie z Rzymu, niezwłocznie potem i na kapłana. Następnie odprawiwszy pierwszą Mszę świętą w kościele księży Kapucynów we Frejburgu, w uroczystość świętego Franciszka Serafickiego, dnia 4-go października 1612 roku, przyjął habit zakonny, przybierając imię Fidelisa. Po u kończonym nowicyacie, w którym stał się od pierwszej chwili wzorem najwierniejszego naśladowcy wielkiego Patryarchy Asyskiego, majątek swój zapisawszy na fundusz do utrzymywania kleryków przy Seminaryum Dyecezalnem, boga tą bibliotekę temuż zakładowi, a wszystkie ruchomości rozlawszy ubogim, wykona! śluby uroczyste. Testament przez który rozporządził tym sposobem całem swojem mieniem, tak kończył: „Podobnież ofiaruję i poświęcam przez tę moję ostatnią wolę, ciało moje-i duszę moję jako całopalną żywą ofiarę serca skruszonego, na wiec zną służbę Boskiego Majestatu, przenajświętszej Maryi Panny Niepokalanie poczętej i Serafickiego Ojca Franciszka; i jako nagi wyszedłem z łona matki mojej, podobnież ogołocony ze wszystkiego co ziemskie, nagi oddaję się w ręce Jezusa Chrystusa, Zbawcy mojego."
Później też często cieszył się z zamiany jaką uczynił mawiając: „Oddałem Bogu dobra doczesne, a Bóg za nie płaci mi królestwem niebieskiem." Następujące zdanie podobnież powtarzał nie raz, i do niego życie swoje stosował: „Ponieważ Pan Bóg nie inaczej przywrócił nam życie łaski, jak przez poniesienie śmierci, więc i my tego rodzaju życia dochować w sobie nie możemy inaczej, jak przez zamarcie sobie samym." A także i te słowa często miał na ustach: „Ponieważ nagrodą naszą ma być wieczne wesele w Niebie, nie powinniśmy obawiać się ciągłego cierpienia na ziemi." Sam stosując się do tego, starał się cierpieć ciągle i umartwiać się we wszystkiein. Do zwykłych ostrości Reguły, przydawał jeszcze dobrowolnych, o ile mu tylko na to przełożeni i spowiednik pozwalali. Ubóstwo zachowywał najwyższe: w celi prócz prostego tapczana, małego stoliczka i zydełka, nic zgoła więcej nie miał. Wszystkie posty zakonne o chlebie i wodzie przepędzał, ostremi włosiennicami, krwawem biczowaniem się, żelaznym i kolczastymi paskami, trapił ciało. Ńa modlitwie, prócz wspólnych pacierzy w chórze, spędzał wielką część nocy. Szczególne miał nabożeństwo do Matki Bożej, której przypisywał wszystkie łaski jakie odbierał. Tak był pokornym, iż nie tylko przełożonych, ale każdego brata woli starał się ulegać.
Jak tylko ukończył nauki Teologiczne, przeznaczony został na kaznodzieję i spowiednika. Spełniał te obowiązki z wielką gorliwością, i niezmiernym dla dusz pożytkiem, a szczególnie w mieście Weltkirchen, gdzie był Gwardyanem klasztoru, i gdzie wielu kalwinów nawrócił. W tem że mieście wybuchło morowe powietrze, najprzód w wojsku Austryackiem tam stojącem, a później i w całej okolicy. Święty Fidelis oddał się całkiem na usługi dotkniętych za razą. Dnie całe i noce przepędzał przy nich już to po szpitalach, już po najuboższych mieszkaniach, niosąc im ratunek i co do ciała i co do duszy, i lecząc częstokroć cudownie i na duszy i na ciele.
Tak się był apostolską swoją gorliwością wsławił, że gdy Kongregacja rozszerzania wiary, założona przez Grzegorza XV w Rzymie, zawezwała Kapucynów na misyą do Szwajcaryi, gdzie szczególnie w Kantonie Gryzoński n, szerzyło się kacerstwo Kalwina, przełożeni jego uczynili go Prefektem , to jest
przełożonym tej misyi z wielką radością podjął się tego Fidelis: mając sobie objawionem, że go tam męczeńska korona czeka. Opuszczając też Wellkirchen, pożegnał się ze wszystkimi, zapowiadając że już nie wróci. Przybywszy na miejsce, niezwłocznie pierwszemi swojemi kazaniami wielką liczbę heretyków nawrócił, a między innymi dwóch najznakomitszych tego kraju panów. Oburzało to do najwyższego stopnia przeciw niemu zawziętszych sekciarzy, którzy postanowili pozbyć się go jakimkolwiek bądź sposobem, chociażby przyszło do zalania mu śmierci. Ostrzegano go o tem kilkakrotnie, lecz Święty oświadczając, iż gotów jest oddać życie za wiarę, nie ustawał w apostolskiej gorliwości. Aż nareszcie nadszedł był i dzień w którym miał tego w istocie dopełnić.
W dniu 24 kwietniu 1622 roku, znajdując się w małem miasteczku Gruch, gdzie wielka liczba kacerzy schroniła się była przed ścigającymi ich Austryakami, wyspowiadał, odprawił Mszę świętą i miał kazanie, przy końcu którego, wpadłszy w zachwycenie, miał sobie objawionem, iż dnia tegoż poniesie śmierć męczeńską. Około południa udał się ztamtąd do miasteczka Sewizu, mówiąc do swojego towarzysza: „Idę, bo tam czekają katolicy na moje kazanie, ale wiem dobrze co mnie tam spotka: bywaj zdrów i módl się za mnie." W drodze pewien katolik ostrzegł go że heretycy czyhają już tam na niego: „Cóż robić, odrzekł Święty, będę się starał postąpić tak jak wszyscy Męczennicy: jak on poczytam sobie za największe szczęście umrzeć dla. miłości Jezusa." Za przybyciem jego do Sewizu, powtórnie ostrzegano go o grożącem niebezpieczeństwie. Pomimo tego miał długie kazanie, po którem heretycy wszcząwszy wielki hałas, rzucili się na niego, i jeden z nich ugodził go szablą w głowę. Święty upali na ziemię, lecz wnet podniósłszy się ukląkł i wznosząc oczy i ręce do Nieba w te słowa jeszcze się odezwał: „Odpuść im Panie, bo nie wiedzą co czynią. Jezu zmiłuj się nade mną, Maryo wspieraj mnie," a gdy to domawiał, drugi raz uderzony w głowę pałaszem i ciężką maczugą, padł nie żywy na ziemię z roztrzaskaną czaszką.
Część błogosławionych zwłok jego, złożona została w kościele ojców Kapucynów w Weltkirchen, a głowa i noga lewa którą pastwią cię nad nim odcięli byli kacerze, w kościele katedralnym w Koirze. Licznymi cudami uświetnił Pan Bóg relikwie tego Męczennika, a 24 kwietnia 1745 roku. Papież Benedykt XIV, w poczet go Świętych zaliczył.
POŻYTEK DUCHOWNY.
Święty Fidelis, który za życia z wielką miłością opiekował się sprawami pokrzywdzonych wdów i sierot, jest dziś w Niebie opiekunem ich w każdej potrzebie, a szczególnie w najważniejszej zbawienia duszy. Wszyscy więc w tego rodzaju potrzebach naszych, uciekajmy się do niego, prosząc aby nam wyjednał łaskę wygrania tej wielkiej sprawy, w której chodzi o szczęście wiekuiste lup wieczną niedolę.
MODLITWA (Kościelna).
Boże! Któryś błogosławionego Fidelisa, seraficznym
ogniem na duszy gorejącego,
w ogłaszaniu prawdziwej wiary, palmą męczeńską
i świetnymi cuda mi przyozdobić raczył,
prosimy Cię przez jego za sługi i pośrednictwo,
abyś nas łaską Twoją tak umacniał
w wierze i miłości, iż abyśmy zasłużyli
sobie być w służbie Twojej wytrwałymi aż
do śmierci. Przez Pana naszego i. t.d
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna, str. 245-247