Żywot błogosławionego Jana Sarkandra, Męczennika


 17 marca

Żywot błogosławionego Jana Sarkandra, Męczennika

(żył około roku Pańskiego 1580)

Błogosławiony Jan Sarkander urodził się dnia 20 grudnia roku Pańskiego 1576 w Skoczowie, miasteczku leżącym na Śląsku cieszyńskim. Po śmierci ojca zajęła się troskliwie jego wychowaniem pobożna matka, Helena z Gureckich, a szukając dlań takich nauczycieli, pod których opieką mógłby się nie tylko wykształcić, ale także wydoskonalić w cnocie, oddała go na naukę do oo. jezuitów w Ołomuńcu i Pradze.

Ukończywszy szkoły obrał sobie Jan stan duchowny, a w kilka lat po wyświęceniu na kapłana otrzymał probostwo w Holeszowie na Morawach.

Szerzyła się tam wówczas w straszliwy sposób herezja protestancka. Błogosławiony Jan mężnie i odważnie bronił swe owieczki od tej zarazy i niezmordowaną pracą i modlitwą skłonił wielu zbałamuconych do powrotu na łono prawdziwego Kościoła. Gorliwość Jana niezmiernie gniewała wrogów świętej wiary katolickiej, tak że zaczęli go srodze prześladować, a nawet grozić mu śmiercią. Błogosławiony polecał się w swych strapieniach opiece Matki Najświętszej i aby wyjednać sobie Jej łaskę, odbył pielgrzymkę do Częstochowy.

Tym czasem heretycy szukali sposobności, aby zgubić świętego kapłana. Niczego mu zarzucić, o nic sprawiedliwie obwinić go nie mogli, oskarżyli go tedy fałszywie, jakoby zostawał w zmowie z nieprzyjaciółmi kraju, wskutek czego kazano go pojmać i odstawić do Ołomuńca. Tam został natychmiast okuty w kajdany i zamknięty w podziemnych lochach. Po kilku dniach stawiono błogosławionego Jana przed sądem, złożonym z zagorzałych heretyków. Zażądano od niego, aby się przyznał do zmowy z wrogami kraju, tudzież, aby wyjawił, co mu pewien gorliwy katolik na spowiedzi wyznał. Na pierwsze wezwanie odpowiedział Błogosławiony, że oskarżenie jest fałszywe; na drugie zaś, że gotów jest na wszelkie męki, nawet na samą śmierć, a tajemnicy spowiedzi nie zdradzi.

Wtedy wzięto go na tortury i męczono w najokropniejszy sposób. Błogosławiony Jan znosił statecznie te męki przez całą godzinę, wzywając imiona Jezus, Maryja, Anna, i odmawiając niektóre psalmy. Potem przypiekano go pochodniami, a gdy je zgasiła krew płynąca z poranionego ciała, sędziowie kazali go posypać pierzem zmaczanym w smole i podpalić, tak że całe ciało Męczennika stanęło w ogniu. Katusze te trwały całe trzy godziny, Męczennik jednak cudem Boskim nie umarł, lecz wśród najokropniejszych mąk chwalił i wielbił Boga. Wkrótce powtórzono jeszcze raz męczarnie, z większym niż dotąd okrucieństwem, lecz Męczennik i to zniósł spokojnie i cierpliwie.

Zdjęty z tortur, zemdlał. Przyszedłszy do siebie prosił o trochę wody, ale mu odmówiono. Wówczas zwrócił oczy ku Niebu i w tej samej chwili w miejscu, gdzie leżała jego głowa, wytrysło źródełko, które płynie po dziś dzień. Na pół martwego odniesiono Męczennika do więzienia, gdzie go czekały nowe cierpienia, gdyż dozorca, zajadły wróg katolików, chcąc mu przymnożyć boleści, zrywał plastry z jego ran. W męczarniach tych przetrwał Błogosławiony jeszcze dni trzydzieści. Zmarł w więzieniu ołomunieckim dnia 17 marca roku 1620. Ostatnie jego słowa były: Jezus, Maryjo, Anno! Pogrzeb odbył się dopiero siódmego dnia po śmierci, mimo to jednak ciało nie tylko się nie psuło, ale wydawało
z siebie woń bardzo miłą. Pochowano je w kaplicy świętego Wawrzyńca przy kościele Najświętszej Maryi Panny w Ołomuńcu.

Wkrótce zaczął lud morawski czcić Jana Sarkandra i pielgrzymować do jego grobu i na miejsce męczeństwa, gdzie w roku 1704 wzniesiono kaplicę. Po dziś dzień stoi w niej słup, jako też na pół spróchniałe koło, którym go męczono. Istnieje również owo cudowne źródło, a lud wierny używa jego wody w chorobach. Wypadki cudownego uleczenia chorób za przyczyną błogosławionego Jana zaczęły się zdarzać wkrótce po jego śmierci, i to nie tylko na Morawach, ale również w Hiszpanii.

Obrazy i podobizny błogosławionego Jana prędko się rozpowszechniły. Szczególnie dużo jest ich na Morawach, a między innymi w kaplicy jego męczeństwa, w kościele metropolitalnym i innych. Prócz tego w Skoczowie znajduje się od roku 1776 srebrny kielich z wyobrażeniami jego życia i męczeństwa, a co roku 17 marca, w dniu jego chwalebnego zgonu, odprawia się sławne nabożeństwo ze starodawnej fundacji. Na rynku stoi posąg jego, inny znajduje się w kościele za ołtarzem, trzeci obraz na wieży ratuszowej z napisem: „Błogosławiony Janie Sarkandrze, Patronie nasz, módl się za nami“. Na wzgórzu przy Skoczowie znajduje się kaplica tegoż Świętego, gdzie w ostatnią niedzielę maja rokrocznie odprawia się uroczyste nabożeństwo przy ogromnym udziale jego czcicieli

Nauka moralna

Stałość tego błogosławionego męża zawstydza wszystkich, którzy nic dla wiary świętej znieść nie potrafią, ani nie mają odwagi śmiało stanąć w obronie wiary i cnoty. Błogosławiony Jan Sarkander nie był człowiekiem lekkim, chwiejącym się i uginającym za lada powiewem, lecz mężem pełnym gorliwości i męstwa. Wołał on narazić się raczej na wszelkie prześladowania ze strony swych nieprzyjaciół, aniżeli zdradzić tajemnicę spowiedzi. Takim powinien być każdy sługa Boży: stałym, nieporuszonym i przywiązanym do obowiązków swego stanu. Za męstwo i stałość nie trzeba brać uporu lub nieprzełamanego przywiązania do swojego zdania. Stateczne przywiązanie w pełnieniu powinności stanu swego, oto męstwo i stałość chrześcijanina. Cnoty te nie powinny być wynikiem surowego i ostrego umysłu, lecz wypływem miłości Boga i gorącego pragnienia pomnożenia Jego chwały. Tą żądzą powodowani, szukajmy najpewniejszych środków zbawienia własnego i bliźnich.

Modlitwa

O Boże, któryś na prośbę błogosławionego Męczennika Twego, Jana Sarkandra, źródłu czystej wody wytrysnąć rozkazał, przyprowadź nas też za jego przyczyną do źródła nigdy nie wysychającego i żywą wodę wydającego, abyśmy z niego czerpać i tak posileni zasadzki piekielne zwyciężać i ku Tobie do Królestwa niebieskiego wejść mogli. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i z Duchem świętym żyje i króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku, rok wydania 1937 rok, str. 207-209