Jak należy w czasie zapustów, rozumieć niektóre zarządzenia kościelne



CZĘŚĆ II.

Z pomiędzy szczególnych zarządzeń, które Kościół na czas zapustu poczynił, wymienię tu tylko dwa: wystawienie Najświętszego Sakramentu i szafunek sakramentu pokuty i komunii świętej.


1) W czasie trzech dni zapustnych prawie we wszystkich kościołach parafialnych jest wystawienie Najświętszego Sakramentu albo czterydziestogodzinne nabożeństwo. Nazwa ta: «czterydziestogodzinne nabożeństwo» pochodzi ztąd, że w wielu miejscach podczas zapust wystawiony bywa na ołtarzu Najświętszy Sakrament przez czterydzieści godzin, by Mu wierni cześć oddawali. W wielu jednak kościołach wystawienie to nie trwa przez całe czterydzieści godzin, rozpoczyna się bowiem codziennie około siódmej a nawet około ósmej godziny z rana a kończy się po południu około godziny drugiej. Pobożny ten zwyczaj wystawiania Najświętszego Sakramentu ku czci publicznej podczas zapustów już liczy kilka wieków. Rozpoczął się on w końcu szesnastego wieku we Włoszech. Zaprowadził go pierwszy święty Karol Boromeusz, czynił toż samo później święty Filip Nereusz, kardynał Poleotti i inni pobożni mężowie, a szczególniej ojcowie towarzystwa Jezusowego, którzy w wielu krajach to nabożeństwo upowszechnili, by lud chrześciański od grzesznej rozpusty karnawałowej odciągnąć. Oni ozdabiali kościoły i ołtarze, wystawiali Najświętszy Sakrament, miewali kazania, odbywali nabożeństwa i procesye. Środek ten bezowocnym nie został. Wielu, zamiast na zabawę zapustną, udawało się do kościoła, gdzie się modlono, żałowano za grzechy, czyniono postanowienie poprawy życia. Tak więc, zamiast oddawać się lekkomyślności i nowym grzechom, wielu oddawało się nabożeństwu w kościele, i to sprawiało im słodszą radość niż lekkomyślne rozrywki światowe. Piękne to nabożeństwo, by wiernych do niego zachęcić, papieże: Benedykt XIV i Klemens XIII ubogacili odpustami. Ostatni szczególniej papież tym wszystkim, którzyby w te dni Najświętszy Sakrament z pobożnością nawiedzili, do sakramentu pokuty i komunii przystąpili, udzielił zupełnego odpustu. Winno to być dla was, Najmilsi! zachętą, abyście w te dni zapustne odwiedzali Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i cześć Mu oddawali. W zapusty Jezus Chrystus i dyabeł stawią swoje chorągwie, i Jeden i drugi do swej służby woła. Pan Jezus tak mówi: «Pódźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę.» (Mat. 11, 28). Dyabeł znów pokazuje świat, jego zabawy i uciechy i mówi do was: «To wszystko dam tobie, jeźli upadłszy, uczynisz mi pokłon.» (Mat. 4, 9). Za kimże pójdziecie? Za swym Bogiem Zbawicielem, czy też za dyabłem? Ależ nie za dyabłem idźcie; boć on od początku jest kłamcą i mordercą, i czycha na waszą doczesną i wieczną zgubę. Pytam się was, gdy wcześniej lub później znajdziecie się na łożu śmiertelnem, czy to wam sprawi pociechę i radość, żeście dni zapustne po światowemu obchodzili, żeście je przepędzali śród zabaw i rozwiązłości? Chyba, że nie; te owszem rozpusty karnawałowe ciężkim kamieniem przygniatać będą wasze sumienia, godzinę śmierci goryczą wam zaprawią; pełni smutku wzdychać będziecie: Ach, jakże to się źle stało, żem z tymi pustakami karnawałowymi udział przyjmował! O ileż spokojniej mógłbym umierać; gdybym w zapusty, zamiast uczęszczać do gospód i brać udział w rozpustnych kompaniach, odwiedzał raczej swój kościół parafialny i oddał cześć memu Bogu i Zbawicielowi w Najświętszym Sakramencie! To czyńcie, Najmilsi! cobyście pragnęli, aby czynionem było, gdy się na łożu śmierci znajdziecie: bądźcie dalecy od niebezpiecznych wesołości zapustnych, i karnawał tak przepędzajcie, jak to bogobojnym chrześcianom przystoi. Odwiedzajcie wystawiany Najświętszy Sakrament i oddawajcie Mu cześć. Zapewniam was, źe jedna lub druga godzina, przed Bogiem Zbawicielem
w Najświętszym Sakramencie śród prawdziwego i serdecznego nabożeństwa przepędzona, nie równie większą wam radość i ubłogosławienie sprowadzi, niż całe dni i noce, którebyście zmysłowym zadowolnieniom światowym poświęcili. Modląc się pobożnie przed tabernakulum doświadczycie, jak wielką prawdę wypowiedział Dawid, gdy rzeki: «Jako miłe przybytki Twoje Panie Zastępów! Albowiem lepszy jest jeden dzień w pałacach Twoich, niż tysiąc (dni w zabawach i przyjemnościach światowych). » (Ps. 83, 2, 11).

2) W ostatki macie też sposobność przystąpienia do ściętego sakramentu pokuty i stołu Pańskiego; bo prawie we wszystkich kościołach parafialnych, nietylko dziś ale i przez dwa dni następne spowiednicy w konfesyonałach zasiadają, by słuchać spowiedzi. Kościół bardzo sobie tego życzy, abyście tych dni byli u spowiedzi i komunii; i z tego powodu wszystkim, którzy te sakramenta święte przyjmują godnie, jak to mówiłem, i modlą się przed Najświętszym Sakramentem, odpustu zupełnego udziela. I któż więc nie miałby być u spowiedzi i komunii, by tak wielkiej łaski dostąpić? I to jeszcze winnoby wielu skłonić do spowiadania się w te dni, że kapłani w wielu dyecezyach miewają powiększoną władzę, to jest że podczas czterydziestogodzinnego nabożeństwa mogą rozgrzeszać spowiadających się w takich wypadkach, w jakich w innych razach musieliby ich odsyłać po rozgrzeszenie do biskupa.

Podwójny jest powód, dla którego Kościół życzy sobie tego bardzo, abyście w ostatki przystępowali do sakramentów świętych: raz, aby was powstrzymać od niebezpiecznych, a często i bardzo grzesznych zabaw karnawałowych, a powtóre, aby was godnie przysposobić do wielkiego postu. Chrześcianie, którzy w ostatki spowiadają się i komunikują, w rozpuście i zbytkach karnawałowych udziału nie przyjmują; myśl ta: przystępowałem do sakramentów świętych, świeżo przyjąłem do serca mego Zbawiciela i Boga, jest dla nich silną pobudką do powściągliwości się w te dni i do zostawania w bojaźni Bożej. I Jezus Chrystus natchnie ich myślą niebieską, iż w uciechach i używaniu światowem smakować nie będą, a chęci i żądania swoje skierują do wieczności. O gdyby młodzież nasza w te dni z dobrem przygotowaniem odbyła spowiedź i do Stołu Pańskiego przystąpiła, tobym się bynajmniej nie lękał, że ona na duszy swojej szkodę odniesie; bo w pustej rozpuście karnawałowej nie znalazłaby ona żadnego upodobania i niemiałaby nawet pokusy do przyjmowania w niej udziału. Czyńcie, chrześciańscy rodzice, co jest w waszej mocy, by swych synów i córki skłonić do tego, aby w ostatki przystąpili oni do sakramentów świętych, iżby dni te bez szkody dla nich upłynąć mogły.

Gdy w ostatki spowiadacie się i komunikujecie, to czynicie najlepsze przygotowanie do świętego postu; bo im więcej oczyszczacie sumienie swoje ze wszelkich plam grzechowych, tem pokuta wasza, którą poszcząc czynicie, jest przyjemniejszą Bogu i tem więcej wam łask sprowadzi. I można się spodziewać, że czasu postnego korzystniej użyjecie ku swemu zbawieniu, gdy bezpośrednio uprzedzające go dni przepędzicie na przyjmowaniu świętych sakramentów i pełnieniu innych pobożnych uczynków, niż gdybyście je przepędzili na rozmaitego rodzaju wykroczeniach i lekkomyślnościach. Chrześcianie, którzy karnawał źle przepędzają, i w poście wieść będą światowe i grzeszne życie, i o niczem mniej nie pomyślą, niż o pokucie i poprawie życia.

Objaśniłem was, Najmilsi! jak wedle przepisów Kościoła, zapusty obchodzić macie. Oby wam Bóg swej łaski udzielił, iżbyście dni te nie jak dzieci tego świata na lekkomyślności i rozpuście, ale jak pobożni i bogobojni chrześcianie na powściągliwości i świętych ćwiczeniach przepędzali. Pomyślcie, że należycie do Jezusa Chrystusa i z tego powodu bezrozumnych i grzesznych uczynków pogańskich odnawiać nie powinniście. Ostatki uważajcie jako najbliższe przygotowanie do świętego postu i poświęćcie je Panu, gorzką Jego mękę i śmierć pobożnie rozmyślajcie, utajonemu w Najświętszym Sakramencie Panu cześć oddawajcie, święte sakramenta pokuty i komunii przyjmujcie i Panu swemu przyjemne u siebie mieszkanie przygotujcie.

Zakończę dzisiejszą naukę przytoczeniem jednej historyi, która nie tak dawno miała miejsce we Francyi. W klasztorze Oratoryanów w Awinionie był przełożonym niejaki Allard, człowiek bardzo świątobliwy. Miał on przyjaciela nazwiskiem Saze, którego często zwykł był nawiedzać. Raz napisał on do niego list, w którym go zawiadamia, że ostatnie trzy dni zapustne chce u niego przepędzić. Po zapieczętowaniu listu i położeniu na nim adresu oddał go słudze klasztornemu, by podług adresu go przesłał. Sługa on zamiast Saze, przeczytał Suze i posłał list panu, który tak się nazywał, a który rozwiązłe życie prowadził. Ten pan Suze mieszkał w zamku wiejskim i miał u siebie z miasta wesołą kompanię, która z nim zapusty przepędzić zamierzała. Posłaniec oddał mu list, on go otworzył, nie zauważywszy, że do kogo innego był pisany. Gdy przeczytał, zastanowił się, nie mógł pojąć, aby zakonnik w jego pałacu chciał ostatki przepędzać. Przyjaciele śmieli się z jego kłopotu; ale on stał się poważnym i smutnym, i tego usposobienia nie zmienił, mimo usiłowań z ich strony. Co widząc oni przyjaciele, opuścili go w tej nadziei, że już nazajutrz tego grymasu nie będzie. Suze poszedł do łóżka, ale przez całą noc oka nie zmrużył. Sumienie coraz głośniej doń przemawiało; uznał on wreszcie tu palec Boży; wstał, padł na kolana i gorzko opłakiwał swe grzechy, a z nastaniem poranku był zupełnie odmieniony. Odesłał więc zaraz swoich przyjaciół, i sądząc, że ojciec Allard, rzeczywiście pragnąc ratować duszę jego, pisał do niego list, podziękował mu za to, prosił, by się do niego nie fatygował, bo nieuważał się być tego godnym, ale mu przyrzekł, że przy końcu postu sam go odwiedzi, aby odbyć spowiedź z całego życia.

Przez cały wielki post Suze odbywał surową pokutę, po nocach i we dnie opłakiwał swe grzechy i miał szczere postanowienie przy końcu postu spowiadania się z całego życia. Pobożny jeden zakonnik dowiedział się o tej zmianie w usposobieniu pana tego i odwiedził go. Suze wybiegł na jego spotkanie, opowiedział mu o zaszłej odmianie i cudownem swojem nawróceniu. Natchnął Bóg wówczas onego zakonnika, iż radził mu, by spowiedzi nie odkładał. Suze tłumaczył się, że obiecał się spowiadać przed ojcem Allard; gdy jednak zakonnik przy swojem obstawał, postanowił zaraz się spowiadać. Przez dzień i noc trwało przygotowanie, potem z największą skruchą odbyła się spowiedź, która przez lat trzydzieści nie miała u niego miejsca. Zakonnik oddalił się wówczas; ale zaledwie za bramę wyszedł, gdy go spiesznie wrócono, bo Suze umierał. Rzeczywiście paraliż go trącił; chory mowę utracił, był jednak przy zdrowych zmysłach. Spokój, jaki się na jego twarzy malował, więcej mówił, niżby to słowami wypowiedzieć można. Zakonnik udzielił mu ostatnich pociech religijnych, a pokutnik umarł śmiercią sprawiedliwych, zostawiwszy cudowny przykład Bożego miłosierdzia.—Dla tego pana zapusty stały się dniami zbawienia. Oby i dla nas takimi one były! Amen.


Chrześcianizm w swoich obrzędach, czasach i miejscach świętych. W formie kazań liturgicznych na niedziele i święta całego roku. Opracował Jan Zollner. str. 314-319