Gość Niedzielny (1933): Św. Tekla


Aby poznać żywot św. Tekli, musimy się w duchu przenieść w zamierzchłe czasy chrześcijaństwa. Żyła bowiem w pierwszym wieku po Chrystusie. Rodzice jej byli bogaci i możni i wychowali córeczkę swą z wielką miłością i starannością. Gdy dorosła, wyszukali dla niej młodzieńca, któremu chcieli ją dać za żonę.

Była to, jak legenda donosi, para dobrana bardzo. Oboje byli piękni, szlachetni i dobrego rodu. Wszystko byłoby niewątpliwie poszło po woli rodziców Tekli, gdyby pewnego dnia do owej miejscowości, w której żyli, nie był zawitał pewien mąż, który głosił nowinę o Chrystusie Synu Bożym. Mężem tym był święty Paweł, a mówił z takim przejęciem i przekonaniem, taki ognisty zapał bił z całej jego postawy, że Tekla, wysłuchawszy po raz pierwszy jego kazania, zaraz postanowiła pójść śladem św. Pawła na wyżyny chrześcijańskiej doskonałości. Choć poprzednio miłowała serdecznie swego narzeczonego i z radością wielką myślała o późniejszym małżeństwie, ideał ten zbladł zupełnie wobec miłości Chrystusa, który w Tekli wybrał sobie oblubienicę. Postanowiła odtąd służyć Zbawicielowi w apostolstwie czynnej miłości. Myśl o ziemskiej miłości porzuciła daleko od siebie.

Wielka była rozpacz rodziców i narzeczonego, gdy się dowiedzieli, jaka niezrozumiała dla nich zmiana zaszła w duszy dziewicy. Prośbami i groźbami próbowali nakłonić ją do nawrotu z wybranej drogi. Ale usiłowania ich były daremne. Zbyt głęboko wpadły słowa apostoła w duszę świętej dziewicy. Była gotowa raczej życie poświęcić, aniżeli sprzeniewierzyć się Boskiemu Oblubieńcowi. Wnet też miała sposobność do wypróbowania swej wytrwałości. Narzeczony bowiem, którego zawiedziona miłość wprawiła w szał nienawiści i zazdrości, zadenuncjował ją u sądów rzymskich jako chrześcijankę. A trzeba wiedzieć, że wówczas właśnie wybuchły pierwsze prześladowania chrześcijan. Porzucono więc Teklę dzikim zwierzętom. Panieńska jej duszyczka zapewne zatrzepotała w trwodze wielkiej, gdy stanąć musiała w oczach bezwstydnego tłumu i przed sobą zobaczyła paszcze i pazury dzikich bestyj.
Ale postanowienie jej było nieugięte, była gotowa wierność swą życiem przypłacić. A oto Pan Bóg, jak donosi legenda, uważał próbę tę jako wystarczającą. Nie pozwolił by lwy rozdarły przybytek Ducha Św., jakim było ciało św. Tekli. Poganie zdumieni i rozwścieczeni widokiem wzdrygających się przed słabą dziewczyną lwów, chcieli ją spalić. Ale i ogień, cudownym zrządzeniem łaski Bożej, nie potrafili jej zaszkodzić. Niewiadomo nam, czy może później św. Tekla jednak umarła śmiercią męczeńską. W każdym razie Kościół katolicki czci ją jako męczennicę, bo dowiodła, że była gotowa przyjąć pokornie śmierć gwałtowną za wiarę w Chrystus. A dodać trzeba, że św. Tekla jest pierwszą męczennicą-dziewicą. Pierwsza stanęła z palmą męczeństwa przed obliczem Boskiego Oblubieńca.

Dużo możnaby powiedzieć na temat piękności życia tej świętej dziewicy. Najważniejsze wydaje się to, że ona pokazała nam, iż skarby nadprzyrodzone religji chrześcijańskiej są tysiąckroć cenniejsze od wszystkich dóbr ziemskich. Chociaż ktoś jest ubogi w pieniądze, jest bogatym i szczęśliwym, o ile tylko Chrystusowi zachowuje niezłomną wierność. Myśl ta niech pociesza ubogich uciśnionych. Są skarby ukryte w wierze, które czynią ich bogatszymi od najbogatszych miljonerów.


Powyższy tekst pochodzi z Gościa Niedzielnego z 1933 roku.