Żywot świętego Jana Berchmansa

14 sierpnia

Żywot świętego Jana Berchmansa

(żył około roku Pańskiego 1620)




Młodzieniaszek ten święty urodził się dnia 13 marca 1599 roku, w miasteczku Diestheim w Brabancji. Rodzice jego, Jan Karol Berchmans i Elżbieta van den Hove, słynęli z pobożności, w której i dziatki swoje, czterech synów i jedną córkę, starannie wychowali. Najstarszy z nich, Jan, stał się nieśmiertelną chlubą i koroną całej rodziny.

Dziwne to było dziecko ten Jan. Jako siedmioletni chłopczyna zrywał się raniutko i biegł do kościoła, aby służyć tam do kilku Mszy świętych, dla uproszenia sobie błogosławieństwa w naukach. Wracając ze szkoły, wstępował do kościoła, aby odmówić różaniec. Gdy matka ciężko zachorowała, Jan, chociaż dopiero 10 lat liczył, pocieszał ją słodkimi słowy, za co go matka swoim "małym aniołkiem" nazwała. Gdy został oddany do szkoły, celował dowcipem i pobożnością nad innymi i był wszystkim za wzór stawiany. Rozkoszą jego było słuchać kazania, służyć do Mszy świętej i czytać żywoty Świętych, którymi tak się zapalał do miłości Bożej, że mawiał: "Ja muszę zostać Świętym dopókim młody, bo potem będzie za późno".

W 17. roku życia wstąpił do zakonu Jezuitów. Tu dopiero cnota jego zajaśniała wspaniałym blaskiem, tak, że nikt w nim najmniejszego błędu dostrzec nie mógł. Całą swoją doskonałość zakładał głównie na doskonałym spełnianiu codziennych zajęć. Tak doskonale żyjąc z dnia na dzień, wkrótce dojrzał dla Nieba, jakoż zaledwie 22 lata skończył, już dobiegł do mety. Szatan, nie mogąc na nim nic wskórać za życia, pokusił się o to przy śmierci, ale Jan, wzniósłszy oczy ku niebu, drżącym głosem wołał: "Nie uczynię! Ja bym Ciebie miał obrazić, Panie? Maryjo! ja nigdy Syna Twego nie obrażę! Raczej, umrzeć sto tysięcy razy! Idź precz szatanie! Nie boję się ciebie!..." Potem wziąwszy do rąk krzyżyk, koronkę i książeczkę reguł, rzekł: "Te trzy rzeczy są mi najdroższe, z tymi chętnie umieram!" i zanucił wdzięcznym głosem pieśń: "Gwiazdo morza", po czym dodał: "Kochałem Maryję gorąco w mym życiu, Ona miłować mnie będzie przy śmierci. Gdybym miał tysiąc serc, to bym Ją tysiącem serc miłował!" Skonał w uczuciach najwyższej wiary, nadziei i miłości ku Bogu dnia 13 sierpnia roku Pańskiego 1621, wymówiwszy jako ostatnie słowa: "Jezus, Maryja!"

Nauka moralna

Święty ten młodzieniec nic nadzwyczajnego w życiu swym nie zdziałał, krwi swej dla Chrystusa Pana nie przelał, a jednak wielkim Świętym został. Widzimy stąd, że aby zostać wielkim Świętym, nie potrzeba działać rzeczy nadzwyczajnych, ale szczerze i wiernie spełniać obowiązki swoje. Prawda, że wola Boska jest nam objawiona w przykazaniach Boskich i kościelnych, ale oprócz tego wymaga Pan Bóg, aby każdy człowiek wiernie i sumiennie wypełniał obowiązki stanu, do którego jest powołany. Każdy obowiązek, każda praca, byle była dokładnie, z pobudek nadprzyrodzonych spełniana, zbliża nas do Boga i udoskonala nas. Kto nie dba o należyte wypełnianie powinności przywiązanych do jego stanu, nie dba o swoje zbawienie, a kto choćby najmniejszą powinność z obowiązków swoich opuszcza, traci bardzo dużo, gdyż ujmuje sobie przez to łask, jakich mu Pan Bóg udziela. Niech się więc nikt nie łudzi zwodniczymi i bezwartościowymi pochwałami świata za gorliwe wypełnianie niektórych obowiązków swego stanu, bo jeżeli tylko niektóre obowiązki gorliwie wypełniasz, a nie wszystkie, to możesz być przez ludzi chwalonym, a przez Boga za te, których nie wypełniasz, potępionym. Powinności swoje trzeba wypełniać z intencją podobania się Bogu, a nie dla względów doczesnych i podobania się ludziom. Spełniaj więc i ty swoje obowiązki dokładnie i wiernie, staraj się, aby każda twa czynność podobała się Bogu, a łatwo zostaniesz Świętym.

Modlitwa

Boże i Panie mój, spraw miłościwie za przyczyną świętego Jana Berchmansa, ażeby życie nasze było doskonałe, całe dla Ciebie, a tym samym abyśmy wiernie wykonywali powinności stanu naszego, do którego nas powołałeś. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.